piątek, 21 lutego 2014

Epilog+podziękowania






Koniec psot- czyli każdy kij ma dwa końce








         Zastanawiałeś się kiedyś ile rzeczy widziała ulica? I to nie ta w znaczeniu przenośnym. Ta szara asfaltowa droga, która ma na celu sprawianie, by jazda po niej była bardziej komfortowa. Pomyślałeś kiedyś, że ona wie więcej niż fryzjerka, która zna każdą plotkę okolicy? Co jeśli zapragnęłaby mówić? Czy nadal byłbyś przykładnym synem lub córką? Czy nadal uważano by cię za dobrego człowieka?  Zastanów się ile twoja ulica zasłyszała rozmów, wyznań i krzyków. Ktoś z Góry jednak przemyślał, iż dawanie ulicom możliwości mówienia, nie byłoby dobrym posunięciem. A już szczególnie takiej ulicy w Thousand Okas przy domu Colenów.
Ona ma za sobą spory starz. Mogłaby przez całe lata opowiadać o tym, co przeżywała przez ostatnie wakacyjne miesiące.
Dziś w ostatni dzień wakacji też dane jej było pogłębiać swoją wiedzę, jeśli chodzi o dziwaków, którzy mieszkali przy jej obrzeżu. 

Cóż… na naukę nigdy nie jest za późno. 

Codziennie można dowiedzieć się o nich czegoś nowego- na przykład dziś ulica mogła ujrzeć na własne oczy, że Margaret Colen najbardziej bezwzględna czarownica na świecie ma uczucia. Skąd te podejrzenia? Ta miodowo-włosa intrygantka płakała dziś najprawdziwszymi łzami. Pewnie wielu z was jest zdziwionych. Cóż, jeśli odbiło się to na waszej psychice oraz światopoglądzie musicie bezzwłocznie udać się do specjalisty. Możecie jeszcze normalnie żyć.

Oczywiście w przeciwieństwie do siódemki sąsiadów. Dla niej nie było już ratunku. Wszystko wskazywało na to, iż pozostaną świrami już na zawsze. Ale ktoś musi być tym dziwnym, by inni mieli podstawy, aby czuć się normalnym. Prawo Jungli.
Jak to już w bajkach bywa- jeśli ktoś wyjechał gdzieś na wakacje, musi powrócić do swojego miejsca zamieszkania. Tak już ten świat ktoś wymyślił.
Dziś 31-ego sierpnia do Thousand Okas przybyła ta sama ciężarówka, co dwa miesiące temu, tyle że tym razem miała ona na celu zabranie rzeczy. 

To bezwzględnie łączyło się z jednym. Z wyjazdem zespołu z miasta.

Kiedy ich walizki wypełnione po brzegi ubraniami (oczywiście tymi, które przetrwały powódź) odjechały już wraz z resztą bagaży wcześniej wspomnianą ciężarówką, nastąpił czas na chłopaków. Samochód dawno już został podstawiony, jednak nikt nie chciał do niego wsiadać. Jeśli, któryś z nich by się odważył to wszyscy musieliby pogodzić się z faktem, iż te wakacje naprawdę się skończyły.
Ben oraz Sara nawet nie kryli się z powtarzającymi się napadami płaczu oraz żałości, która ściągała ich z nóg.
Ich córka nie była twardsza. Co chwila z jej oczu wypływały łzy, co łamało serce Louisowi oraz wszystkim pozostałym.  
         - Taki był twój plan, palancie? Rozkochałeś mnie w sobie, a teraz wyjeżdżasz- chlipała jasnowłosa przez łzy.
Nikt zbytnio nie zwracał uwagi na dwójkę, ponieważ każdy był pogrążony we własnym końcu świata.
         - Ty mała małpo zawsze zwalasz na mnie winę!- Tomlinson, próbował rozśmieszyć dziewczynę, łaskocząc ją i co chwila, mówiąc jakieś żarty.
         - TY JESTEŚ MAŁPĄ NIE JA!- wydarła się dziewczyna, aby za chwilę powrócić do użalania się nad sobą.
         - Hej przecież to nie koniec świata. Nie mam zamiaru urywać z Tobą kontaktu, Mag. Reszta na pewno też nie. Choć to byłoby najlepsze, bo nie mogę uwierzyć, że moja dziewczyna jest zołzą, która nie ma do mnie za grosz zaufania- szatyn zaśmiał się gardłowo, gdy dziewczyna walnęła go w brzuch, a za chwile popatrzył na nią wzrokiem, który był zarezerwowany wyłącznie dla niej.
         - Miałeś mnie pocieszać, a nie dołować- warknęła, wycierając swoje mokre policzki.
Sama dziwiła się w środku swojej głowy ze swojej reakcji. Nigdy nie pomyślałaby nawet przez milisekundę, że polubi tą piątkę idiotów, a już na pewno przez głowę jej nie przeszło, że jednego z nich zacznie darzyć głębszym uczuciem. Tego nie było na liście jej oczekiwań od życia. Jednak jak to mówią – wszystko, co zmienia nas w jakiś sposób, przychodzi niezapowiedziane. 

         - Nie mogę wyjechać. NIEEE!- Pełne goryczy jęki Harry’ego oraz Shalie mieszały się ze sobą. Tak, iż nikt nie był pewien, który z nich robił to głośniej. Dwójka była do siebie szczelnie przytulona. Ciemnowłosa oplatała chłopaka nogami w tali, zapewne dlatego, że w obliczu gipsu na kostce, stanie nie było teraz jej mocną stroną. Harry niemniej jednak nie narzekał na ciężar, który musiał dźwigać. Przyciskał swoją głowę mocno do ramienia dziewczyny.
         - Ale z was idioci. Przecież Shalie jedzie z nami. Zapomnieliście?- Wywrócił oczami Niall, który właśnie był ściskany przez Bena i Sarę. 
Całą siódemką postanowili, iż z uwagi na to, że Shalie mieszkała w Anglii tak samo jak zespół, to zabiorą ją ze sobą, by sama nie musiała się włóczyć. Gips, który niestety musieli założyć jej w szpitalu, zaraz po tym jak nieszczęśliwie potknęła się na gali, zdecydowanie utrudniał jej niektóre działania.
I oczywiście ku chwale niebiosom nikt nie będzie musiał słuchać już narzekań zakochanego loka.
         - Nie wiesz jak to jest Horan, więc się zamknij!- ryknął na blondyna, Liam, oczywiście stając z obronie swojej ukochanej pary. Postąpił jak prawdziwy shipper. W nagrodę dostał od Stalie uśmiech, który chociaż trochę poprawił mu humor w ten smutny dzień.
         - Louis jesteś najokropniejszym i najbardziej wrednym facetem jakiego poznałam. Czemu ja cię zaczęłam kochać?- zastanawiała się głośno dziewczyna, patrząc w boki, jakby szukając w głowie momentu, w którym zaczęła coś do niego czuć. Coś poniżej szyi, jakby dudnienie…jakaś głupia radość. Bóg jedyny wie, co to. I nie mogła pojąć, czemu zaczęła pałać czymś do pasiastego. Czymś innym niż chęć obudzenia się rano z jego ucięta głowa na łóżku, tylko czymś, co sprawiało, że rano chciała widzieć tą głowę z resztą ciała.
         - Może dlatego, że jestem również najprzystojniejszym i najseksowniejszym chłopakiem jakiego widziałaś?- podsunął jej odpowiedź, roześmiany Tomlinson, jeszcze bardziej się do niej przysuwając.
         - Nie pochlebiaj sobie. Ta miłość sprawiła, że nieco przymknęłam oko na twoje wady.
         - Ranisz mnie w taki sposób, że aż chce więcej- wyznał Lou z ręką na sercu.
Wreszcie udało mu się rozśmieszyć niewiastę i gdy tylko usłyszał jej rechot jakiś ciężar spadł mu z serca.
         - Ludzie już pora się zbierać. Jeśli nie wyjedziemy w ciągu pięciu minut to spóźnimy się jutro na wywiad- zabrał głos Zayn, który również nie krył się ze swoim jawnym smutkiem.
         - Z jakiej sfery piekła jesteś?- spytał go zrozpaczony Ben, który mocniej przycinał do piersi Liama oraz Nialla.
Mulat zignorował jego pytanie i bez słowa podbiegł, by przytulic się do niego na pożganie.
Panna Colen wybuchła nową fala płaczu, a Tomlinsonowi zaczęło walić serce. Szybko otulił swoją dziewczynę ramionami i mocno przycisnął do swojego torsu.
         - To nie koniec mała Colen. Zbyt długo czekaliśmy na tę miłość, by teraz jakaś tam odległość to zniszczyła – wymamrotał, pocierając energicznie jej plecy.
         - JAKAŚ TAM?! To tysiące kilometrów!- wykrzyczała wprost do jego klatki piersiowej.
         - Wiesz Maggie, nie mówiłem ci tego wcześniej, ale mamy z chłopakami prywatny samolot.
         - TY BOGATY SKURCZYBYKU!- miodowo-włosa płakała i darła się jednocześnie, co z boku wyglądało niebywale komicznie.

Chłopak niespodziewanie uniósł palcem jej brodę, spojrzał w jej mokre oczy i wpił się w jej usta bez ostrzeżenia. Zachłannie całował jej różowe wargi, a ona nie będąc dłużną odwzajemniała to z równie wielka pasją. Liam wybuchł niepohamowanym płaczem na ich widok, a gdy Harry i Shalie postanowili zrobić to samo co Lougaret, ciemny blondyn po prostu położył się na ziemi, by oddać się swojej żałości połączonej ze szczęściem. Kiedy pary się od siebie odkleiły wszyscy postanowili złączyć się w wielkim uścisku, ponieważ osobne pożegnania byłyby dla nich zbyt trudne. Ben i Sara nie przytulali się jednak długo, ponieważ za chwilę pobiegli do domu w poszukiwaniu aparatu.
Gdy siódemka zastała sama, każdemu od razu zaczęły przypominać się ich wspólne akcje, kłótnie, pierwsze spotkanie, nieszczęsną grę na boisku, imprezę. Wszyscy po prostu rozryczeli się bardziej.
         - Hej ludzie! To były najlepsze wakacje w moim życiu. Nie wiem, co bym bez was zrobił- odważył się przemówić mulat, mocniej ściskając stojącą obok niego pannę Swift.
         - Za rok to powtórzymy i razem odwiniemy jeszcze więcej chorych akcji – próbował pocieszać wszystkich Tomlinson.
         - Teraz, gdy już siebie znamy, wiem, że musieliśmy na początku się nienawidzić, żebyśmy zapracowali na te wszystkie wspomnienia- wychlipała Shalie, zalatując trochę tandetą w tym tekście, ale i tak wszyscy od razu przyznali jej rację.
         - Ludzie, kocham was- wyznał Niall, pogłębiając uścisk.
Zaraz zewsząd posypały się oświadczenia o wzajemności uczuć.
         - Uwaga robię zdjęcie!- krzyknął Ben, naciskając czarny guzik na aparacie.
Oczywiście banda spod ciemnej gwiazdy wyszła na zdjęciu okropnie. Z opuchniętymi oczami, z krzywymi uśmiechami oraz poczochranymi włosami.
Mimo wszystko oni nigdy nie należeli do perfekcjonistów.
         - Czas się zbierać- ogłosił niechętnie Harry, przerywając uścisk. Każdy wiedział, że autentycznie już przyszła na nich pora. 

Tomlinson nie przestawał przytulać i całować swojej dziewczyny, która ryczała z nim jak bóbr. Nastolatkowe ślamazarnie zaczęli ładować się do auta, każdy wcześniej przytulając państwa Colen oraz Margaret, którą musieli siłą wyrwać z macek Louisa.  Kiedy przyszła kolej na pożegnanie Shalie i Mag fontanna łez niemal zaczęła lać się nad ich głowami.
         - Dzwoń do mnie- mówiła jej do ucha brunetka.
         - Będę! Połamania nóg w nowym roku szkolnym- dziewczyny przez łzy zaczęły się śmiać jak to miało w zwyczaju. Obie nienawidziły się żegnać, więc nie mówiły dużo, by nie ryczeć jeszcze bardziej. Jako ostatni do nieszczęsnego auta wsiadał Tomlinson. Miał, więc chwilę więcej ze swoją dziewczyną. Para patrzyła się na siebie bez słowa, by następnie rzucić się sobie w objęcia.
         - Widzimy się za tydzień, mała – wymamrotał głaszcząc ją po włosach.
         - Tak dzieciaki zaplanowałam już z Benem grilla- dodała Sara, na co wszyscy od razu się zaśmiali.
         - Już się nie mogę doczekać!- krzyknął Liam z wnętrza samochodu.
         - Colen muszę już iść- mruknął pełen żalu marchewkowy. Dziewczyna poluzowała swój uścisk i za chwilę odwzajemniała pocałunek chłopaka. Po chwili Niall musiał siłą wciągać pasiatego do auta i dobrze, że to zrobił, bo on nie szykował się wcale, by wsiadać. 

Trójka ludzi, która została na podjeździe stanęła bardzo blisko siebie i patrzyła jeszcze, jak pasażerowie usadawiają się na fotelach.
         - Hej Zayn…oddaj mojego psa- rozkazała miodowo-włosa, wylewając kolejną porcję łez. Mulat na początku udawał, że nie zabrał Roxi’ego ze sobą, ale jego czworonożny kolega wydał go, szczekając. Z ociąganiem podał kundla właścicielce.
         - Niall odjazd! Szybko zanim się rozmyślimy i wrócimy- powiedział Styles, tuląc do siebie Shalie.
Margaret zbliżyła się do okna samochodu.
         - I Louis…- zaczęła.
         - Tak, kochanie?- szatyn zwrócił się ku niej z uśmiechem na twarzy.
         - Nadal cię nienawidzę- ogłosiła, na co wszyscy znowu zaczęli rechotać.
         - Dlatego jesteśmy razem, moja droga- zdążył powiedzieć Tomlinson nim Niall z piskiem opon ruszył z miejsca.
Maggie przytuliła się do swoich rodzicieli i z uśmieszkiem błąkającym się na ustach obserwowała odjeżdżający samochód.





          Ludzie boją się rozpoczynać coś, ponieważ boją się końca. Przeraża ich myśl, że nadejdzie zakończenie. Jednak ta siódemka idiotów pokazuje, że zakończenia są jedynie częściami pewnych etapów. Kończąc możemy zaczynać drugie. Oni zakończyli te wakacje, by móc rozpocząć nowy etap w ich życiu. Ich wspólna wakacyjna przygoda to jedynie początek tego, co zrobią razem w przyszłości. Co prawda ich ścieżka do wzajemnej akceptacji zajęła im nieco dłużej niż w normalnych przypadkach, ale może życie nie opiera się na środkach, jakich używamy tylko na pragnieniach, które w sobie kryjemy. 

Ta banda zachęca do tego, by brać życie takim, jakie jest. Nie robić niczego na siłę. Żyć jakby młodość nie miała końca. Gonić zachody słońca i tańczyć w blasku księżyca.  
Każdy zaczyna dzień z nową kartką, którą codziennie może zapisać, jak tylko mu się podoba. I jeśli tylko chcesz, to przygoda podobna do tej może cię spotkać. 


Bo przecież w każdej bajce jest ziarenko prawdy.




THE END
 






Podziękowania:

TO NASTĄPIŁO! OFICJALNIE OGŁASZAM, IŻ OPOWIADANIE: I HOPE IT GIVES YOU HELL DOBIEGŁO KOŃCA!!!
Niestety jak początek to i zakończenie. Trochę mi to zajęło, nie? Ponad dwa lata, około 290 zapisanych stron Worda (to szacowany wynik, nie wiem ile jest naprawdę). W powitaniu napisałam, że to nie jest moje pierwsze opowiadanie i mówiłam prawdę, ponieważ przed IHIGYH miałam jeszcze trzy opa, ale niestety żadnego nigdy nie dokończyłam. Kiedy zaczynałam ta historię nie byłam pewna czy uda mi się doprowadzić ją do końca. A tu proszę- epilog. Nie udałoby mi się to bez was. Pod każdym rozdziałem zagrzewaliście mnie do dalszego pisania. DZIĘKUJE WAM ZA TO! Niektórzy pisali naprawdę długie komentarze z cennymi radami, ze swoimi przemyśleniami i naprawdę miałam niezły ubaw, czytając je. Chciałam wypisać nicki tych osób, ale uznałam, że nie chcę umniejszać tych co pisali krótkie opinie, bo tak naprawdę i długie i krótkie komentarze dawałmy mi kopa.

Chciałabym podziękować mojej siostrze, która przez cały ten czas pomagała mi wymyślać akcje, dawała dużo rad oraz mówiła swoje szczere opinie kiedy było trzeba. Dzięki tobie to opowiadanie stawało się lepsze i chcę powiedzieć, że twoja pomoc jest naprawdę nieoceniona. Zachęcam was do czytania jej opowiadań, które są LSFDJDSLKFJDSKF 
OTO LINK:

Chcę również złożyć podziękowania mojej najlepszej przyjaciółce, która zawsze umiała mi doradzić i przypominała o pisaniu hahaha. Szkoda, że ty nie postanowiłaś dodawać swojej twórczości do Internetu, bo jesteś naprawdę jesteś cudowną pisarką i osobą. Mam nadzieję, ze niedługo zaczniesz myśleć pozytywnie i mniej krytycznie względem siebie i zaczniesz coś dodawać. Bedę pierwszą czytelniczką. :)

Chcę jeszcze raz podziękować wam. Tym co pisali komy i tym co raczej czytali w ukryciu. Słowa nie potrafią ocenić jak bardzo jestem wdzięczna za wsparcie. Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna. Jesteście wielcy.

Na sam koniec dziękuje jeszcze bandzie idiotów zwanej ONE DIRECTION- bez nich naprawdę nie byłoby opa haha

Co dalej z moją twórczością?
Mam w planach napisanie kolejnego opa. Tym razem coś pomiędzy komedią, dramatem, a kryminałem. Wiem sporo tych gatunków, ale pomysł nadal jest w przygotowaniach. W głownych rolach planuję obsadzić Louisa (wiem zaskoczenie, nie?) oraz jego przyjaciela Harry'ego (kolejny zaskok) oraz dziewczynę, która będzie odzwierciedleniem mnie i tego co naprawdę siedzi w mojej dziwnej głowie. 
Nie wiem czy pomysł wypali, ale jeśli coś mi znowu strzeli do głowy i zacznę pisać to jesli tylko chcecie, powiadomię was na Twitterze. 

Tutaj kończę swoją przemowę, bo tak już dużo się naprodukowałam. Jeśli komuś nie podziękowałam to przepraszam naprawdę nie mam dobrej pamięci haha
Trzymajcie się ciepło i korzystajcie z życia jak banda z mojego opa. 
Pozdrawiam ciepło-
Paulina