czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 19

       


Dom wariatów- czyli ABC mieszkania ze świrami




               Bezwładne ciało Margaret Colen leżało spokojnie na beżowej kanapie w jej domu. Dziewczyna próbowała utrzymać otwarte powieki, kiedy leniwie czytała godzinę z zegarka. Szósta rano- zdecydowanie za długi dzień jak na kogoś jej pokroju. Z piętra dochodziły nieokreślone dźwięki wydobywane zapewne przez rodziców nastolatki, którzy byli niesieni przez Liama, Zayna, Nialla oraz Louisa. Ktoś musiał im powiedzieć, że alkohol nie jest ich dobrym sprzymierzeńcem.
Maggie ze złością zmierzyła wzrokiem swoje szpilki, które aktualnie spoczywały obok kanapy. Przez nie jej nogi były opuchnięte i dodatku bolały przy każdym stąpnięciu. Zanotowała w głowie, by poprosić kogoś o masaż. Potem zauważyła swojego psa, który leżał w swoim łóżeczku zawinięty w jakiś kocyk.
Lekko przymknęła powieki, zastanawiając się gdzie do cholery jest jej przyjaciółka. Miała małą nitkę nadziei na to, że Styles upilnował jej i jest w tak dobrym stanie, jak przed zaginięciem.

          - Mój samczy instynkt podpowiada mi, że książę powinien pocałować księżniczkę, by się obudziła – wyznał Louis, który zjawił się przy leżącej dziewczynie i wpatrywał się w nią bezczelnie. Z jego nóg zniknęły buty, a z innych części garderoby również krawat. Marynarka, którą podarował Mag leżała teraz spokojnie na stoliku obok niej.
         - Na szczęście nie jesteś księciem- wymamrotała wpół śpiąca miodowo-włosa.
         - No z ciebie też żadna księżniczka. – Zaśmiał się szatyn i usiadł na podłodze przy kanapie.- Ej, ale z nas dobrana para!- zauważył uradowany.
Maggie prychnęła i zrobiła zbolałą minę, bo przypomniała sobie, że będzie musiała jeszcze się umyć i przebrać. Nawet nie miała siły o tym myśleć, a co dopiero wcielić w życie.
        - Tomlinson, do czego zmierzasz?- spytała rozsądnie, leniwie otwierając oczy i wlepiając je w sąsiada.
       - Pomogłem ci i liczyłem na małą nagrodę- oznajmił, przybliżając się nieznacznie w stronę niewiasty.
Z góry nadal słychać było, różne piski, więc najwidoczniej chłopaki nadal męczyli się z położeniem Bena i Sary.
      - Nagrodę powiadasz?- upewniła się dziewczyna, z przerażeniem, myśląc, co tym razem zrodziło się w Tomlinsonowej, szalonej głowie.
      - Tak… Może taki mały buziak dla twojego bohatera?- Marchewkowy wyglądał na podekscytowanego swoją wizją, ponieważ jeszcze bardziej zbliżył się do twarzy dziewczyny i wyciągał szyję jakby czekał na spełnienie jego życzenia.
Panna Colen z prędkością błyskawicy zmieniła się z zaspanej na pełną energii. Usiadła prędko na kanapie i szeroko otworzyła oczy, jakby próbując się uspokoić. Wzięła kilka głębokich wdechów, wpatrując się w wyszczerzonego głupkowato szatyna.
      - Po pierwsze nie jesteś mój – zaczęła wyliczać przy użyciu palców- Po drugie bohaterowie nie wsadzają ludzi do więzienia. Po trzecie podobno jestem zła w całowaniu- Tu wrzuciła swój ulubiony ironiczny ton i teatralnie przymrużyła oczy.
Szatyn przewrócił gałkami, poniósł swoje zwłoki z podłogi i zajął miejsce obok niej. Dziewczyna ku zdziwieniu samej sobie nie odsunęła się. Być może ciepło bijące od chłopaka trochę ją rozproszyło, ponieważ w domu zaczynało robić się zimno.
       - Ależ się zrobiłaś pamiętliwa. Nie jesteś taka zła…Może potrzeba ci trochę praktyki, ale w sumie dajesz radę – wyjaśnił Lou i jeszcze bardziej zmniejszył dystans pomiędzy nimi.
Dziewczynie serce podeszło do samego gardła, ale zwaliła to na barki strachu o Shalie. Za chwilę jednak odsunęła się od szatyna i lekko zamachała głową, jakby próbując się czegoś z niej pozbyć.
       - Więc idź sobie „dawać radę” z kimś innym- warknęła i przerzuciła wzrok na wyłączony telewizor. Siedzący obok niej samiec zaśmiał się gardłowo.
      - Och kocham, gdy jesteś taka wściekła- zwierzył się, a potem jego głowa w magiczny sposób znalazła się tuż przy głowie nastolatki.
        - Co ty nie powiesz – Mag chyba chciała powiedzieć to zgryźliwie, ale niemal to wyszeptała.
Usta chłopaka przybliżały się do niej coraz bardziej, a ona siedziała jak wmurowana z posadzkę. Nic nie robiła, czy więc chciała go pocałować?
        - Idę po jakieś rzeczy do naszego domu! Nie, nie bójcie się, może się nie utopie!- krzyknął Liam zanim z prędkością błyskawicy, wybiegł z mieszkania. Para z kanapy odskoczyła od siebie niczym poparzona.
Nie ma to jak kubeł zimnej wody z samego rana.
 Zaraz po schodach zszedł również Horan, a po nim Malik. Lou popatrzył na nich wymownie, jakby byli winni całemu złu świata.
        -Ale twój tata jest ciężki i… zakochany w One Direction- opowiadał z pasją blondyn, ignorując spojrzenia posyłane prze kolegę. – On chyba wie o nas więcej niż my sami!
Mulat pokiwał głową, zgadzając się z przedmówcą. To cudowne i chore, że Ben nawet we śnie o nich pamięta. Po chwili Niall zarządził, że musi coś zjeść, by posilić się przed snem po nieprzespanej nocy. Zayn popędził za nim do kuchni w biegu, ściągając z siebie rękawki pływackie. 
        - A więc zostaliśmy sami…- zaczął Tomlinson i znowu uśmiechnął się zalotnie.
        - Hej! Już jestem!- ogłosił Payne, wchodząc do salonu cały obładowany.
  W rękach dzierżył trzy telefony i dwa laptopy, a przez ramię miał przewieszone kilka par spodni i koszulek oraz kolorowych bokserek. Najwidoczniej pomyślał o wszystkich chłopakach.
         - Widziałeś gdzieś Harry’ego albo Shalie?- spytała z ciekawością nastolatka.
         -Nie, ale nie martw się moje shipperskie sondy zostały aktywowane. Znajdą się- puścił do niej oko i rzucił w stronę Lou jego ubrania.
Maggie zmarszczyła brwi i przetwarzała w głowie słowa ciemnego blondyna. Miała już wyciągać telefon, by kolejny raz zadzwonić do przyjaciółki, ale niespodziewanie z kuchni dobiegł huk. Trójka znajdująca się w salonie najpierw popatrzyła na siebie, a potem pognała w tamto miejsce.
Na środku pomieszczenia stał Malik z.. drzwiami od lodówki w ręku i szokiem wymalowanym na twarzy. W miejscu gdzie trzymany przez Zayna sprzęt powinien się znajdować, stał Niall i próbował jak największą częścią ciała, zasłonić dziurę powstałą w tej sytuacji. Własnym ciałem chronił, by produkty z lodówki nie uległy byt dużemu ociepleniu. To imponujące.
           - Nie wiem - powiedział wolno mulat, patrząc na właścicielkę domu. Ta spoglądała na niego z niedowierzaniem.
           - Ktoś...Coś...Może?- wydukała, domagając się jakichkolwiek wyjaśnień.
           - Ups wypadek przypadek- zaśmiał się blondyn nerwowo, nie przestając osłaniać chłodziarki.
           - Żebym cię przypadkiem nie wykastrowała!- zirytowała się niewiasta i pewnie podbiegłaby w jego stronę, by wytrząsnąć z niego cokolwiek, ale zatrzymała ją dłoń Liama położona na jej ramieniu. Przesłanie było jasne "nic nie będziesz wytrząsać". Dziewczyna spróbowała zapomnieć w myślach o tym, że wpuściła do domu małpy, których nie powinna zostawiać na sekundę samych, ponieważ przywitają ja z drzwiami od lodówki w ręku i do głowy przywołała sytuację, w których jej pomogli. Nie było tego niewiele, ale jej ciśnienie trochę spadło.
           - Spokojnie mała, przecież wszystko odkupimy- pocieszył ją Niall.
Zaraz podbiegł do niego Lou i przykrył jego zziębnięty tors jakimś kocem.
           - Masz żeby ci się za bardzo nie skurczył- rzucił, a potem dokładnie go opatulił. Nie ma to jak braterska przyjaźń nieznająca granic.
           - Taką bestię trudno tak szybko pokonać, ale dzięki- oznajmił Horan, potem zaśmiał się razem z przyjaciółmi.
Maggie nie mogła uwierzyć, że słucha o jego przyrodzeniu. Zaraz potem zaczęła się zastanawiać, czy chłopcy widzieli się nawzajem nago. Po chwili doszła do wniosku, że to oczywista oczywistość. W sumie co to za przyjaźń bez homoseksualnych zapędów.
            - Może na razie przykleimy jakoś te drzwi, wiecie, żeby rodzice Maggie nie dostali zawału- zabłysnął swoją inteligencją Louis.
Kiedy pomysł został zaakceptowany wszyscy rozbiegli się w poszukiwaniu jakiegoś kleju. Panna Colen, która trwała nadal w pewnego rodzaju wstrząsie została potrącona przez czwórkę chłopaków, przez co ledwo utrzymała się w pozycji pionowej. Ze złości walnęła ostatniego wybiegającego nieszczęśnika z całej siły w plecy.
Podczas gdy sąsiedzi spokojnie demolowali jej dom w poszukiwaniu pożądanego przed nich przedmiotu, ona usiadła przy stole, podpierając głowę dłońmi. Sen znów zaatakował.
            - Mam!- krzyknął, któryś z poszukiwaczy.
Zaraz czwórka zjawiła się z powrotem w kuchni i zabrała się za klejenie. Po jakiś dziesięciu minutach pracy udało im się. Zayn dalej przytrzymywał drzwi, by klej dobrze zasechł. Louis ogłosił, że nie chce, by mulat go dotykał, ponieważ bał się, że jakaś część ciała również przypadkiem zostanie mu w dłoni. Payne przyniósł z salonu komputer i począł szukać w sklepie internetowym nowej lodówki dla Colenów. Siedząca obok niego Mag nie była tym zbytnio zainteresowana, więc ciemny blondyn wybrał dokładnie taki sam model jak poprzedni, a w zamówieniu dopisał, że prosi o szybką przesyłkę. Kto, jak kto, ale Liam Payne umiał robić interesy szybkie i przebiegłe niemal na miarę marynarki wojennej.
Pozostał jeden problem. Lodówka nie dała się teraz otworzyć, a głód blondyna zaczął już być słyszalny. Louis począł przewidywać marne zakończenie dzisiejszego dnia, każdy pomysł kończąc słowami „i tak właśnie znaleźliśmy się w brzuchu Nialla Horana”.
W pewnym momencie właściciel blond pukli wybiegł z domu i udał się do garażu domu Colenów.
Maggie zarejestrowała to tylko przez przypadek, ponieważ już praktycznie spała na stole. Liam z troską położył na jej odkrytych plecach koc, który wcześniej chronił jego przyjaciela. Dziś był ten dzień, w którym Payne zachowywał się niczym prawdziwy rodzic-nudziarz.
Po minucie spędzonej w ciszy do kuchni ponownie wparował Horan.  W ręku dzierżył wiertarkę, więc wszyscy łącznie z Mag stanęli wokół niego, ponieważ nie trzeba było być prorokiem, by wiedzieć, że wszystko skończy się źle.
           - Niall nie rób nic głupiego, zaraz pójdziemy do sklepu i coś kupimy – pokojowo orzekł mulat.
Blondyn zmarszczył na niego brwi, podłączył wiertarkę do kontaktu i bezceremonialnie, zaczął wiercić nią dziurę w lodówce.
          - No, co i tak odkupimy – powiedział, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie- Chociaż weźmiemy sobie coś do jedzenia. Wywiercę dziurę i coś wyciągnę- dodał głośno, by przekrzyczeć sprzęt.
Właścicielka domu machnęła na niego ręką i skierowała swoje ciało na górę, by umyć się i wreszcie położyć spać. Jednak, kiedy już miała wchodzić na schody usłyszała jak drzwi frontowe się otwierają.
Minęło trochę czasu zanim goście niemal wlali się do środka. To mogły być tylko dwie osoby – Shalie i Harry. W dodatku zalani w trupa.
          - Bunkry budujcie bunkry, by chronić się przed wielką dupą Tomlinsona!- krzyknął Styles.
Ręce miał oplecione wokół talii dziewczyny, która ledwo co trzymała się na nogach, ale za to śmiała się wniebogłosy. Co chwila wyginała się w rożne strony, co jeszcze bardziej ją bawiło.
Zaraz w holu pojawił się również Zayn, Liam i Lou.
          - Csiii mała otoczyli nas, ale nie bój się! Jam jest król Maciuś pierwszy, mi nie straszne żadne przeszkody!- Harry postanowił drzeć się najgłośniej jak umiał.
Miodowo-włosa dziękowała Bogu, że jej rodzice również są w stanie nietrzeźwości i nie widzą tego, co właśnie się tu dzieje.
Jej przyjaciółka wyplątała się z macek swojego pijackiego partnera, podeszła do Zayna i spojrzała mu prosto w oczy.
          - I powiedz mi, kto jest bardziej pijany ja czy ty?!- wydarła się mu prosto w twarz.
Styles ze śmiechu upadł na podłogę, a zaraz obok niego wylądowała również brunetka. Panna Colen patrzyła na nich i zaczynała tracić powoli wiarę w ludzi. Koledzy Stylesa śmiali się z pary pod nosem. Lokowany przytulił ciało Swift mocno do siebie, nie przestając rechotać. Chyba nie zauważyli, że ktoś znajduje się poza nimi w holu. Najwidoczniej pijąc procenty, musieli pogodzić się z tym, że rozum nie wróci im prędko.
        - Patrz Harry robię mostek – oznajmiła brunetka, wyginając swoje ciało w bardzo dziwny, nienadający się do opisania sposób.
Lok popatrzył na nią z podziwem, skanując ją od góry do dołu.
        - Wyglądasz jak woda- wyznał i wśliznął się tak, że leżał pod nią na brzuchu.
Słuchacze nie mogli wytrzymać i zaśmiali się szczerze z ich głupoty.
        - Wiem!- zgodziła się z nim dziewczyna.
Potem położyła się na jego plecach, ponieważ nie dała rady dłużej wytrzymać w tej męczącej pozycji. Styles chyba tego nie zauważył, bo nadal głupkowato rechotał, przyciskając rozgrzany od procentów policzek do zimnej posadzki.
        - Potrzebujecie pomocy?- spytała rozsądnie jasnowłosa.
Prawdę mówiąc marzyła tylko o ciepłym łóżku i zrzuceniu turkusowej sukienki z siebie.
        - O Maggie! – Olśniło nagle bruneta z podłogi.
        - Nie…Jezus Chrystus z Nazaretu- rozjuszyła się właścicielka domu.
        - Słyszałaś Shal? To Jezus Ch…- zawiadomienie Stylesa zostało natychmiast przerwane.
        - Boże to ja Maggie ciemnoty! Gdzie wyście byli do cholery? Martwiłam się o ciebie Shalie!- Nastolatka podeszła do swojej przyjaciółki i lekko nią potrząsnęła. Ta oczywiście zaczęła rechotać, a chłopak pod nią uznał e wibrację za zachętę do poruszania się w boki, w celu zapewnienia jej dodatkowych atrakcji.
        - Więc to było tak HAHAHA… Stał sobie taki klub- Tu na chwilę przerwała, bo lokers zarzucił nią zbyt mocno i upadła na niego z głuchym hukiem – i wszystko jakoś tak i Harry i Styles- tłumaczyła, ale słowa nie sklejały się jej w logiczne zdania.
         - Ok Dokończysz jutro – zarządziła miodowo-włosa i z pomocą Louisa ściągnęła swoją przyjaciółkę z loka.
Oczywiście wtedy chłopak z podłogi zasmucił się tym faktem, wstał na równe nogi i ogłosił, że zaniesie ją po schodach, aż do samego pokoju. Przyjaciel zaraz wybił mu ten plan z głowy, ponieważ nie wierzył w jego mięśnie odurzone taką dawką alkoholu. Styles uwiesił się na Lou i błagał go, by oddał mu brunetkę. Wtedy szatyn kiwnął na kolegów, ponieważ zaczął uginać się od takiego ciężaru.
         - Hej chłopaki fajne fryzury, normalnie bomba. Co robicie w domu Mag? Przecież zaraz coś popsujecie. Kocham was. Kocham świat. Do boju koniczynki! Razem jesteśmy taką dużą grupą. No przyznawać się, kto tęskni za śniegiem?- Właśnie, kiedy każdy miał już dosyć słuchania pijaków, panna Swift dostała słowotoku i w ogóle nie kontrolowała, co mówi. Harry chyba ją rozumiał, bo odpowiedział na pytanie i zaśmiał się w paru miejscach grzecznie.
Potem Payne i Malik złapali swojego pokręconego kumpla pod boki i zaprowadzili na górę, Louis wziął ciemnowłosą na ręce, odpowiadając w miedzy czasie na jej różne pytania dotyczące w większości wojny secesyjnej.
Maggie udała się do kuchni, by nalać sobie w szklankę trochę wody. Zastała tam Nialla, który trzymał rękę w dziurze, którą wywiercił i wyciągał sobie jakieś produkty potrzebne mu do kanapki.
           - Co tam nasze wróbelki wróciły zalane w trzy dupy? Styles nie ma umiaru w piciu, więc to było do przewidzenia, że upije naszą małą Shalie. Zero klasy tylko pierwotne samcze zapędy- Blondyn sam zaśmiał się z własnych słów, a potem z gotowym posiłkiem popędził na górę.
Maggie weszła po schodach zaraz za nim. Po jej pokoju krzątało się sporo osób. Oczywiście nikt nie pomyślał o rozłożeniu materaca, więc jakoś musieli pomieścić się w dwóch łóżkach i jednym pojedynczym śpiworze, który swoją drogą od razu został zaklepany przez Zayna. Być może chłopak uważał, że dziś należy oddalić się od społeczeństwa, by nie wyrządzić nikomu krzywdy.
Jasnowłosa rzuciła okiem na swoją przyjaciółkę i Harry’ego, którzy spali razem. Chłopak przytulał jej plecy do siebie, trzymając nos w jej włosach, a dziewczyna zaś uśmiechała się głupkowato, jak to miała w sowim pijackim zwyczaju.
 Kto by pomyślał, że siódemka najbardziej nienawidzących się sąsiadów w Thousand Oaks skończy razem w jednym pokoju z dwoma łóżkami i jednym śpiworem. Potem Maggie zrozumiała, że pomimo wszystko ostatnio chłopcy nie przeszkadzali jej tak bardzo. To było dziwne.
Zaspana nastolatka podeszła do komody i wygrzebała z niej swoją piżamę, czyli- różowe, krótkie spodenki i luźną żółta bluzkę z napisem „nie słucham cię, bo śpię”.
Minęła się w wejściu z Louisem i Liamem, którzy postanowili wybrać się do łazienki na dole i tam odczynić wszystkie rytuały przed snem. Mag przeszło przez głowę, że idą tam w dwójkę, więc naprawdę widzieli siebie nago… Cudownie jest mieć tak mądrą głowę.
Z małą trudnością zrzuciła z siebie sukienkę, a potem wzięła szybki prysznic, notując sobie w głowie, że musi umyć głowę, gdy wstanie. Wytarła się dokładnie ręcznikiem, założyła piżamę, umyła zęby i wreszcie była gotowa do snu. Ledwo trzymała się na nogach przez tyle wrażeń.
Wkroczyła do swojego pokoju i zauważyła, iż wszyscy już tam się znajdują. Malik właśnie zasuwał suwak w śpiworze, trzymając jednocześnie Roxi’ego w objęciach, ciemny blondyn dumał nad czymś w kącie, a Niall patrzył co chwila na obydwa łóżka, wiedząc, że musi w końcu wybrać.
             - Gdzie są wasze koszulki?- zapytała Margaret, zauważając, iż żaden z chłopaków (odliczając Stylesa) nie posiada górnej części garderoby.
             - Spadły – zaśmiał się Tomlinson. – To jak się kładziemy?- Popatrzył z błyskiem w oku na jasnowłosą.
             - Ja idę do nich- Horan wskazał na Shalie i Harry’ego- Oni nie mają siły, by mnie molestować- wyznał i zaczął układać swoje zwłoki obok zalanego Stylesa, który nawet się nie poruszył.
Maggie wytrzeszczyła oczy i spojrzała na szczerzącego się Lou.
             - Spokojnie, nie pozwolę wam na nic, czego nie uznam za stosownego przed ślubem- oznajmił uśmiechnięty Liam „przyzwoitka” Payne. Jego shipperskie serce chyba umarło, ożyło, odtańczyło kankana i znowu umarło.
Jasnowłosa nie miała sił, by jakoś zakwestionować tą decyzję, więc ułożyła się obok Tomlinsonowego ciała, a przy niej położył się uradowany ciemny blondyn. Leżała, więc sobie pomiędzy dwoma chłopakami, którzy mieli bardzo dziwne nawet przerażające miny, ale wiedzieli, że jeden ruch nie tak i wylądują po drugiej stronie drzwi frontowych.
Zręcznie próbowała ignorować fakt, że Liam patrzy na nią i Lou z uwielbieniem w oczach. Zaczynała żałować, iż to wyrko nie jest większe i musi uczuć obok siebie tors Lou oraz jego nogi zaplątanie w pościeli. Payne chyba zajął jak najmniej miejsca, by tylko dać im więcej prywatności.
           - Dobranoc ludzie – powiedział Zayn tym samym, rozpoczynając falę nocnych pożegnań i życzeń.
Gdy zapanowała cisza, każdy zamknął oczy i spróbował zapaść w objęcia Morfeusza. Maggie wierciła się i zsuwała z siebie pościel, ponieważ spanie z dwoma chłopakami jej nie służyło.  Cały czas zmieniała położenie a to ręki, a to nogi. Tomlinson śmiał się z niej pod nosem, co oczywiście ją irytowało.
          - Czy wy macie podgrzewane te klatki piersiowe?- spytała w końcu z wyrzutem.
          - Wiesz gorący z nas towar, czego się spodziewałaś?- odpowiedział pytaniem na pytanie szatyn, a zaraz po tym przybił razem z Liamem piątkę nad głową dziewczyny.
Przez piętnaście minut po prostu leżała, próbując zapomnieć o tym, że ma jakieś 100 stopni pod pościelą. Zamknęła powieki i wsłuchiwała się w coraz bardziej miarowy oddech Liama.
Ręka Lou oplotła jej talię w tak mocnym uścisku, że ledwo mogła się ruszyć. Typowe.
          - Tomlinson ty zboczona cioto. Daj mi oddychać – zawarczała, napinając wszystkie mięśnie pleców, by się od niego odsunąć. Chłopak oczywiście nic sobie z tego nie robił i dalej udawał, że śpi.
Maggie westchnęła zrezygnowana i oparła głowę o niemiłosiernie nagrzany tors chłopaka.
Zapowiadała się gorąca noc.




Ten sam dzień, 17:00
           Margaret Colen leniwie otwierała powieki, gdy jej wewnętrzny zegar uznał, że nastała dobra godzina, by wstać. Jej łóżko było dziwnie…puste. Zmarszczyła brwi, przypominając sobie, że gdy się kładła, były tu z nią jeszcze dwa inne ciała. Teraz po Tomlinsonie nie było śladu. Zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy wychyliła głowę i zobaczyła, że Liam pochrapuje sobie na podłodze. Jak przez mgłę pamiętała, iż zepchnęła go w ciągu ich drzemki z łóżka. Cóż sam się prosił, był zbyt gorący.
Zerknęła na pozostałych. Harry najzwyczajniej w świecie spał na Shalie i chyba nie należał do najlżejszych, ponieważ dziewczyna miała bardzo zbolała minę. Nialla nie było. A Zayn wraz z Roxim ciągle smacznie spali.
Mag postanowiła udać się do łazienki i umyć włosy. Zgarnęła z szafy jakieś ubrania, w uszy włożyła słuchawki z jej ulubioną playlistą i wolno skierowała się do łazienki, wcześniej upewniając się, że jej rodzice nadal śpią.
Umyła zęby przy umywalce, a potem idąc tanecznym krokiem do kabiny ukrytej za ścianą, ściągnęła bluzkę oraz sportowy stanik, który niestety musiała wczoraj założyć z uwagi na gości. Już miała ściągać spodenki, ale coś odwróciło jej uwagę. A raczej ktoś.
Tomlinson wychodził z zaparowanej kabiny… jak go pan Bóg stworzył. Nie wiadomo czyj szok był większy. Mag z uszu wyleciały słuchawki, a jej wzrok powędrował nieco w dół.
           - Więc jednak dopięłaś swego Mag. Zobaczyłaś mnie nago- Tomlinson, mówiąc to nie spuszczał wzroku z klatki piersiowej dziewczyny.
Uśmiechnął się niczym pedofil na placu zabaw.
           - AAAAAA WIDZĘ TWOJEGO PENISA AAAAA- zaczęła histeryzować miodowo-włosa.
Potem wykonała w tył zwrot, w biegu przyciskając wcześniej porzuconą koszulkę do nagich piersi. Louis dostał napadu śmiechu, widząc jej reakcję.
Autentycznie przerażona dziewczyna zaczęła pokonywać schody prowadzące na dół z prędkością światła. Skończyła swój bieg, kiedy wpadła na Nialla wychodzącego z kuchni.
Objęła go jedną ręką, a drugą nadal podtrzymywała bluzkę. Nerwowo odkręcała się w tył, by zobaczyć czy sprawca tego wszystkiego już za nią idzie. Blondyn oplótł jej nagie plecy swoimi ramionami i również nerwowo oglądał się dookoła.
            -Gdybym wiedział, że chodzicie po domu topless, to już dawno bym się wyprowadził od tej bandy napalonych wacków – rzekł niemal z wyrzutem.
            - Niall tam w łazience. Ja widziałam..nie było ubrania- dukała nastolatka, patrząc na chłopka i ściskając jego koszulkę w pięści.
Horan marszczył brwi i patrzył na nią z góry.
            - Spokojnie Mag, to normalnie, że twoje ciało cie przeraża. Nie czekaj to nienormalne- zastanawiał się na głos. Nie był najlepszy w pocieszaniu.
           - Nie o to chodzi!- wrzasnęła niewiasta prosto w jego twarz jakby to on był wszystkiemu winny. Biedaczek ze strachu złapał się za serce.
           - Więc, o co?
           - On tu idzie – wyszeptała dziewczyna z obłędem w oczach i znów spojrzała się w tym.
Blondyn mocniej przycisnął ją do siebie i lekko się pochylił.
           - Kto? Potwór?- zapytał przestraszony również szeptem
           - Coś gorszego!
Dziewczyna zaczęła kierować ich za ściankę w salonie, by mogli się ukryć. Poruszali się dziwnie, rozglądając się nieprzerwanie w każdą stronę. Wydarli się oboje, gdy przez przypadek wpadli na zaspanego Malika.
            - Mag nie to żebym narzekał, ale jak Styles tu zejdzie, a to całkiem możliwe, bo już się obudził, to wszyscy utoniemy w morzu jego śliny- rozsądnie ostrzegł mulat, patrząc na gołe plecy niewiasty oplecione tylko ramionami Nialla. – Chociaż z drugiej strony dla takiego widoku mógłbym się poświęcić- dodał.
           - Coś ty Zayn, przecież on teraz już nie zwróci uwagi na inne. Dobrze wiesz, co się kroi- paplał blondyn niespokojnie, skanując przestrzeń wokół niego.
Dziewczyna, którą trzymał w uścisku, zaczęła myśleć nad jego słowami.
           - O co ci chodzi?... O nie! Idzie kryć się- Cała trójka mogła usłyszeć, że po schodach ktoś zbiega.
Malik automatycznie przytulił się do pleców dziewczyny, by zmieścić się za niewielkim murkiem w salonie. Wszyscy musieli ukucnąć, by nie zostali zbyt szybko zauważeni.
Maggie przez chwilę rozważała czy nie założyć bluzki, ale uświadomiła sobie, że nie dałaby rady zrobić tego bez świecenia nagim biustem. To nie był dobry pomysł w domu pełnym facetów w dodatku w większości nastolatków. Powszechnie wiadomo, iż ich hormony buzowały w każdym możliwym zakątku ich ciała i tylko czekały na jakąś sensację.
Trójka zza filaru mentalnie ograniczała swoje czynności życiowe.
          - Buum!- wrzasnął prosto w ucho Horana, Tomlinson.
Oczywiście wszyscy zaczęli krzyczeć, przerażeni tak niespodziewanym pojawieniem się chłopaka.
         - Maggie przepraszam cię, nie chciałem wyprzeć na tobie aż takiego wrażenia- ukazał swoją skruchę szatyn, rzecz jasna szczerząc się głupkowato.
         - Co ty robiłeś w tej łazience?- spytała podburzona dziewczyna i z wyrzutem wycelowała swoje zranione spojrzenie w Lou.
         - Hmmm… odpowiedziałbym, że się myłem, ale to takie przyziemne. Twoje pytanie wymaga zaskakującej odpowiedzi- myślał chłopak, jeżdżąc po swojej brodzie palcem.
         - Byłeś tam nago!
Dziewczyna e geście bezradności wyrzuciła ręce w powietrze, jednak zaraz mocno przycisnęła je z powrotem. Dziękowała Bogu za to, że Niall mocno przyciąga ją do siebie i nieświadomie pomaga utrzymać materiał w miejscu.
         - O mój Boże! Jak ja mogłem?!- Tomlinson złapał się za głowę i udał przerażenie. – Ale swoją drogą ty też nie miałaś na sobie zbyt wiele- dodał, zmieniając wyraz twarzy na radośniejszy- Nie martw się masz bardzo ładne piersi.
Margaret rzuciła mu zszokowane spojrzenie, czerwieniąc się po same cebulki włosów głównie ze złości.
Zayn i Niall szeroko otworzyli usta i niemal zbierali zęby z podłogi.
         - Ty za to pewnie masz dużo kompleksów- odgryzła się niewiasta i mocniej objęła blondyna w pasie.
         - Pewnie tyle samo, co ty w spawie swojego całowania- Louis mówiąc to, zawiązał ręce na piersi i zrobił minę typu „Ha! I tu cię mam! Co teraz powiesz?”
Dziewczyna zmrużyła powieki i miała minę zwierzęcia, które za chwile będzie uczestniczyło w szaleńczym biegu po ofiarę.
          - Całowaliście się?- spytała rozważnie mulat, z niedowierzaniem spoglądając na parę. Musiał odkleić się od pleców jasnowłosej, by wstać i z góry oglądać całą sytuację.
         - Widzieliście się bez ubrań?- Bardziej stwierdził niż zapytał Niall, szybko klejąc fakty w całość.
Po chwili wszyscy usłyszeli tupanie i ujrzeli ciało Liama Payne’a wchodzącego do salonu. Chłopak popatrzył najpierw na Horana i Colen, zmarszczył brwi, potem chwilę próbował odczytać coś z twarzy Zayna, a następnie wlepił pytający wzrok w Tomlinsona.
         - Co tu się stało?- zapytał, patrząc oskarżycielsko w jego oczy.
         - Mag i Lou się całowali, a potem uprawiali sex w łazience- wyjaśnił pośpiesznie Malik.
Payne jedną dłoń położył na klatce piersiowej, a drugą szukał jakiegoś podłoża, na którym mógłby usiąść.
          - Moje shipperskie serce- wymamrotał, zanim padł na kanapę.
         - To nie tak- Lou i Maggie zaczęli szybko zaprzeczać, ale nic nie docierało do wpółprzytomnego ciemnego blondyna.
          - My tam już wszystko wiemy- Do salonu wkroczył Harry z dziwnym wyrazem twarzy i Shalie przy boku. Oboje mieli lekko zaciśnięte powieki, więc oznaczało to, że męczy ich kac morderca.
         - Styles nie rób tej głupiej miny!- Ostrzegł przyjaciela Lou i wywrócił oczami, gdy lokers zaczął się głupkowato uśmiechać widząc Maggie przyciśniętą do Nialla.
Panna Swift szeroko otworzyła w oczy i próbowała mentalnie skontaktować się z przyjaciółką.
       - Nie uprawiałam sexu z Lou!- krzyknęła miodowo-włosa w akcie bezsilności
       - Czekaj to znaczy, że prawdą jest, że się całowaliście? Ale numer.
Para nie zaprzeczyła, więc Harry uśmiechnął się triumfalnie.
       - To było zadanie na weselu. Nie chcieliśmy, by się wydało, że tylko udajemy parę- tłumaczyła panna Colen.
       - Zanim znów się odezwiesz, Styles… Zamknij się- powiedział Lou, w tym samym czasie, co jego kumpel otwierał usta.
Lokers wprost uwielbiał tematy, które wywoływały niezręczność u drugiego człowieka. Urodził się po to, by dobijać ludzi swoją prostolinijnością, wszystkowiedzącym spojrzeniem oraz uśmiechem i pewnością siebie. To była maszyna do wpędzania ludzi w kłopotliwe sytuacje.  
        - Korzystając z tego, iż jesteśmy tu wszyscy, chcemy wam cos powiedzieć dziewczyny, a właściwie zaprosić- Liam wstał z kanapy, otrząsając się po napadzie serca. Szybko kiwnął głowami na Stylesa i Tomlinsona, a oni udali się w stronę dziewczyn.
        - Musicie to robić, kiedy jestem praktycznie naga?- jęknęła jasnowłosa, obserwując jak sylwetka Lou zbliża się w jej stronę.
        - Ej Mag przecież nikt nie narzeka-Machnął dłonią Niall.
        - Margaret Colen czy pójdziesz ze mną na galę rozdania nagród?- spytał uroczyście szatyn, wpatrując się w niewiastę. Ta natomiast chyba szukała języka w budzi, bo przez pierwsze sekundy nie odezwała się ani słowem. W między czasie usłyszała jak jej przyjaciółka zgadza się na propozycję Stylesa, byleby tylko przestał mówić tak głośno.
         - Przecież tam pewnie będzie mnóstwo ludzi. Wezmą nas za parę – wyrzuciła z siebie w końcu Maggie.
         - Ja byłem z tobą na weselu – przypomniał Tomlinson i zmierzył obejmującego dziewczynę blondyna palącym wzrokiem- Nie zabierasz jej zbyt dużo powietrza Niall?- Chłopak zrozumiał aluzję i wypuścił Colen z objęć.
Dziewczyna chyba nawet tego nie zauważyła, ponieważ dalej w głowie dumała nad pytaniem szatyna.
        - To super, że się zgadzasz Maggie!- wykrzyknął chłopak zanim jeszcze uzyskał jakąkolwiek odpowiedź. Przycisnął dziewczynę do siebie i udawał, ze nie słyszy jej protestów.
Nastolatka zrozumiała, iż będzie musiała dotrzymać jemu towarzystwa na gali.
Liam popłakał się ze szczęścia i przytulił Stalie do siebie. Jego shipperski duch właśnie wygrał na loterii.
       - Będzie fajnie kupimy wam sukienki, umalujemy, uczeszemy – wyliczał uradowany lokers, przyciskając ciało Shalie do swojego torsu.
       - Ale najpierw wstawimy nową lodówkę- oznajmił Zayn, który przez okno zauważył, iż pod dom podjechała wielka ciężarówka, przewożąca sprzęty AGD.
Chłopaki pognali na przywitanie kurierowi, a panna Swift usiadła obok swojej przyjaciółki. Poklepała ją po nagim ramieniu i przytuliła.
     - Przeżyjemy Colen- zapewniła i patrzyła jak chłopcy wnoszą sprzęt do środka.
Mag wtuliła się w dziewczynę i modliła się o, to by tak było.







HEJG LUDZIEEEEEEEEEEEE!!!!!!!
CO TAM SŁYCHAĆ? U MNIE TO WIADOMO WAKACJE PRZELECIAŁY W 3 MIN
hahah JAK SIĘ WAM PODOBA ROZDZIAŁ? 
PROSZE O KOMENTARZE I DZIĘKUJE ZA PONAD 44 TYSIĄCE WEJŚĆ TO NAPAAARWDĘ BAAARDZO DUŻO
MALIK SIĘ ZARĘCZYŁ WOW SIEDZI CICHO I TYLKO KMINI SOBIE W TEJ GŁOWIE XD

ALE WRACAJĄC DO TEMATU DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO!
JESTEŚCIE TU ZE MNĄ BAARDZO DŁUGO BO JUŻ PONAD ROK 
16 SIERPNIA TEN BLOG OBCHODZIŁ URODZINY
MIAŁAM DODAĆ ROZDZIAŁ WTEDY, ALE WYNIKŁA BARDZO ZŁA SYTUACJA Z CHANNEL 4 I SIĘ TROCHĘ PODŁAMAŁAM HAHHA
TU MACIE LINK DO ZAPOWIEDZI FILMOWEJ TEGO OPA - http://www.youtube.com/watch?v=k5Y_8AwqCRA TUTAJJ NABILIŚCIE 2 TYSIĄCE WYŚWIETLEŃ I JESTEM BARDZO WDZIĘCZNA.
PISZECIE WSPANIAŁE KOMENTARZE I DZIĘKI WAM CZUJĘ SIE DOCENIANA.
TEN ROK Z WAMI I "I HOPE IT GIVES YOU HELL" BYŁ WSPANIAŁY, ALE NIESTETY WSZYSTKO SIĘ KIEDYŚ KOŃCZY.
TO OPOWIADANIE TEŻ. PRZEWIDUJĘ JESZCZE TYLKO JAKIEŚ 2/3 ROZDZIAŁY +EPILOG
BYĆ MOŻE KIEDYŚ POWRÓCĘ Z KOLEJNYM OPOWIADANIEM, BO POMYSŁ JUŻ POWOLI RODZI SIĘ W MOJEJ GŁOWIE XD NIESTETY ZACZYNAM SZKOŁE ŚREDNIĄ WIEC NAUKA BĘDZIE DLA MNIE WAŻNA (LOL NIE)
NA RAZIE CZYTAJCIE KOMENTUJCIE OGLĄDAJCIE I DOBRZE WYKORZYSTAJCIE OSTATNIE DNI WAKACJI XDDD

OTO LISTA CZYTELNIKÓW:
@611_natalia @Misiooolxd @paula_jas_x @marysia_lawecka
@Pani_Horan  
 @alekslloyd  @AwwKevin @iWantHarryHug , 
@Mags_Poland_1D @poisonedx @edzio_wiertara @Ola143Cody,
@xMissxxNothingx @Enchanted_200  @EverBeforee @_yourkitty 
@Martyna_ma @karLla136 @LoveStayStrong_ 
 @hideanemptyface @AwMyBooBear 
@luvmyTomlinson
@Zuzu_Kazu  @shanny_one_time @eat_love_laugh 
@BackForBlue  @JustinePayne81 @Diamond_Things
@Zosia_Michalska@myswaglarry

JEŚLI KOGOŚ POMINĘŁAM TO PRZYPOMINAĆ W KOMENTARZU XD

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 18

  
Więzienie- czyli przetrwaj lub zgiń




        - Przestań. Stukać. Tymi. Szpilkami – wycedził wolno przez zęby Louis Tomlinson.
Margaret Colen zmierzyła go wzrokiem spod przymrużonych powiek.
      - A ty przestań oddychać panie „nie wziąłem dokumentów”.
Szatyn machnął na nią dłonią i zaczął lustrować pomieszczenie, w którym się znajdował. Cóż…cela ta nie kryła w sobie nic powalającego. Białe ściany i wielka krata dokładnie przed nim, łóżko, które ciężko było nazwać tym mianem, ponieważ nie posiadało nawet materaca. Mały kibelek ukryty za rogiem, Margaret oraz ON. Facet, który wyglądał jakby chciał pożreć własną dłoń. I choć Louis nie chciał przyznać tego na głos to zaczynał powoli obawiać się tego mężczyzny.
      - Nie mogę uwierzyć, że jesteśmy tu przez ciebie – zaczęła histeryzować dziewczyna.
     - Spokojnie przez ciebie też zdążymy tu trafić – droczył się szatyn, rozkładając swoje długie ciało na pryczy. Stamtąd bez skrępowań mógł oglądać Maggie.
      - Kochany żadne „my”. Nie mam zamiaru się z tobą zadawać, gdy stąd wyjdziemy – zaśmiała się panna Colen, a po chwili usiadła na łóżku obok kończyn chłopaka. Najwyraźniej chodzenie w tych niebotycznie wysokich butach nie wyszło jej na dobre, bo zaczęła rozmasowywać łydki.
       - Wczoraj podczas pocałunku nie byłaś do mnie tak wrogo nastawiona. – Lou spojrzał na nią niewinnie. Dziwiło go, że makijaż nadal znajdował się na jej twarzy.
      - To było tylko zadanie, a poza tym to było przed tym jak wsadzili nas do celi na 48h.
Dziewczyna odruchowo spojrzała na zegarek wiszący na ścianie komisariatu, wskazywał trzecią na ranem. Margaret spędziła, więc już dwie godziny w towarzystwie Lou-zaczepiacza i mężczyzny-psychopaty. Państwo Colen od razu zostali skierowani na izbę wytrzeźwień.
       - Chciałbym tylko stwierdzić, że powiało u ciebie brakiem doświadczenia w kwestii tego pocałunku.
Tomlinson chyba nie wiedział, na co się pisze, wypowiadając te słowa. Maggie można było wytykać wszystko, ale nie jej słabości. Szczególnie, że wcale nie uważała, że jest zła w tej czynności. Przynajmniej jej poprzedni chłopak nigdy nie narzekał. Choć trzeba było przyznać, że zerwała z nim dwa lata temu, więc zabrakło jej trochę praktyki.
Miodowo-włosa zerwała się z łóżka i podbiegła do kraty, by zacząć nią trząść.
       - Uwolnijcie mnie, ja nic nie zrobiłam! Nie chcę siedzieć z nim w jednym pomieszczeniu. Proszę! On narusza moja przestrzeń osobistą!- krzyczała dziewczyna, kopiąc kratę ze złości. Słyszała jak Lou zanosi się śmiechem, co tylko bardziej ją rozwścieczyło. Nikt z dyżurujących policjantów nie zareagował na nawoływania.
       - Zapłacę ci jeśli, będziesz tak kopała we mnie – odezwał się facet z rogu celi.
Jasnowłosa popatrzyła na niego przerażona, zastygając niczym figura woskowa.
        - O mój Boże – wyszeptała i wolno skierowała się w stronę Louisa –Musimy się stąd wydostać – powiedziała cicho do szatyna, nie spuszczając psychopaty z oczu.
       - Posterunkowy mówił, że nie ma nawet mowy o wcześniejszym wyjściu – odparł Tomlinson rzeczowo.
       - Ucieknijmy – zaproponowała dziewczyna bardzo poważnym tonem. – Wiem, co robić miałam obsesję na punkcie „Skazanego na śmierć”.
       - Ja też uwielbiałem ten serial!- przypomniał sobie marchewkowy i uśmiechnął się promiennie do dziewczyny.
Z początku ta odwzajemniała gest, lecz potem gwałtownie odwróciła oczy w stronę psychopaty, który nadal miał wyraz ten specyficzny twarzy. A mówiąc specyficzny miała na myśli taki, który przyprawia o dreszcze całego ciała.
        - Stąd wychodzi się albo w pomarańczowym kombinezonie, albo w czarnym worku- rzucił niby do siebie facet z celi.
Para najpierw rzuciła okiem na niego, a potem na siebie. Zaczęli pracę w przyśpieszonym tempie. Maggie podbiegła do krat, by kontrolować, czy nie zbliża się jakiś policjant, Lou natomiast przeczesywał pomieszczenie w poszukiwaniu kamery. Dojrzał ją… tuż nad ramieniem psychopaty. Niepewnie zbliżył się do niego.
       - Hej, możesz się przesunąć?- zapytał, wpatrując się w obłąkane oczy mężczyzny.
       - Ona jest twoja?- odpowiedział pytaniem, wskazując na zdezorientowaną Margaret.
Lou rozciągnął wargi w szerokim uśmiechu, wiedział, że dziewczyna zaraz się wzburzy.
       - Nie należę do nikogo. Chyba przeminąłeś fakt równouprawnienia dla kobiet. To nic dziwnego w końcu jesteś facetem, to logiczne, że zatrzymałeś swój rozwój intelektualny…- wyrzucała z siebie jasnowłosa tempie karabinu maszynowego, mocno zaciskając pięści. Marchewkowy chichotał pod nosem z jej wyrazu twarzy.
       - Więc wezmę sobie ciebie za darmo- stwierdził psychol, śliniąc się na tę myśl niczym pedofil w sklepie z zabawkami.
Dziewczyna wciągnęła powietrze ze świstem. Co miało znaczyć to zdanie?
       - Nie, słuchaj żartowałam. Bardzo należę do niego- tu podbiegła i przytuliła do swojego boku Louisa. Psychopata wyglądał na zmartwionego tym faktem. Jasnowłosa przekręciła się, wchodząc w kąt celi, aby uchronić się przed mężczyzną, przyciągnęła przed sobie swoją nową tarczę obronną- Tomlinsona. Musiała użyć trochę siły, aby ustawić go, ponieważ jak na kumatą osobę przystało nie załapał, czego dziewczyna od niego chce. Maggie nie sądziła, że nadejdzie dzień, w którym zacznie bronić się swoim sąsiadem. W sumie nie sądziła też, że kiedykolwiek wargi jej i Louisa się połączą, ale życie ostatnio ciągle ją zaskakiwało.
       - Oddaj mi ją za dwie krowy- zaproponował mężczyzna. Dziewczyna ścisnęła Tomlinsonową marynarkę z tyłu i przyciągnęła go bliżej do siebie.
       - To się nie dzieje- wyszeptała pod nosem i wyjrzała zza pleców chłopaka, by przekonać się, że psychopata nadal tam stoi. Wyglądał jakby wmurował się w posadzkę.
Marchewkowy zmierzył go spojrzeniem od góry do dołu i zasmucił się, ponieważ nie sądził, iż na świecie istnieją jeszcze tak zacofani ludzie.
      - Nie, nie oddam ci jej – powiedział twardo. Dziewczyna za nim niemal zemdlała z radości. Prawdę mówiąc nie wiedziała, czego ma się spodziewać po swoim sąsiedzie.
      - Trzy krowy – psychopata się nie poddawał.
      - Nie!- odparł szybko szatyn.
      - Cztery.
     - Czekaj Mag ta propozycja wydaje się kusząca- żartował sobie z dziewczyny za nim. Zaraz w jego plecy została wymierzona pięść. Marchewkowy zaśmiał się głośno – Nie jednak nie chcę jej oddać.
Facet długo nie spuszczał oczu z dwójki, ale po chwili dał sobie spokój i zaczął się oddalać.
       - Jego głowa obraca się o 360 stopni- szepnęła dziewczyna, widząc jego szyję wygiętą pod imponującym kątem. Szatyn stanął przodem do dziewczyny, uśmiechając się lekko. Jasnowłosa zaczęła wbijać się w kratę, by uzyskać więcej prywatnej przestrzeni. Chłopak perfidnie skanował jej usta wzrokiem.
       - Więc jesteś moja?- zaczął się z nią droczyć.
       - To było w obronie świnio – nastolatka przepchnęła się jakimś cudem i wyszła z klatki zbudowanej z marchewkowych ramion. Poczęła ściągać szpilki z nóg, ponieważ jej stopy zaczęły niemiłosiernie piec. Kiedy się ich pozbyła, niemal popłakała się z ulgi. Było to poświęcenie z jej strony, ponieważ dzięki wysokim szpilkom zyskała parę centymetrów wzrostu, a po ich zdjęciu była niemalże upokorzona.
       - Podniosę cię, a ty założysz moją marynarkę na obiektyw – wymyślił Louis, sprawdzając, czy nikogo nie ma na korytarzu. Po chwili zrzucił okrycie ze swoich ramion i wręczył je dziewczynie – tylko zrób to tak, żeby nie było ciebie widać.
      - Nie jestem głupia, wiem jak to zrobić- powiedziała urażona Mag.
Para ustawiła się w samym rogu celi. Tomlinson stanął za dziewczyną i ułożył swoje ciepłe dłonie na jej biodrach. Po chwili dziewczyna została uniesiona w górę. Musiała się nieźle naprężyć, by dosięgnąć kamery. Zwinnie zakryła obiektyw marynarką i została odstawiona na podłogę.
       - Energia, energia hura- mamrotał psychopata pod nosem.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i odsunęła się od Louisa, by podziwiać swoją pracę. Zdecydowała, że powinna napisać o tym książkę. Przepełniona dumą odwróciła się i ujrzała faceta- psychopatę dwadzieścia centymetrów przed jej nosem, wlepiającego w nią swoje obłąkane spojrzenie. Nerwowo przełknęła ślinę.
         - Lou pomóż mi – poprosiła, niemal z jękiem. Pierwszy raz w życiu chciała chłopaka tak bardzo przy swoim boku.
         - A co będę z tego miał?- zaśmiał się szatyn, wędrując wolno w stronę dziewczyny.
Tylko on mógł mieć czas na żarty w takim momencie.
        - Brak siniaka na dupie – warknęła Maggie, zaczynając się odsuwać od mężczyzny. Jednak on ja cień zbliżał się do niej.
      -Hmm…niech pomyśle. Czyli do tego celu będziesz musiała mnie dotknąć?- chłopak teatralnie drapał się po głowie i udawał, że rozmyśla jej ofertę.
W dziewczynie wszystko się zagotowało.
      -Tak metalowym prętem, który zaraz wyrwę z krat – wysyczała, nie tracąc kontaktu wzrokowego ze swoim prześladowcą.
Szatynowi nie spodobał się ten pomysł, więc stanął pomiędzy psychopatą a Maggie, tym samym zakrywając jej ciało.
      - Okay, koleś. Przestrzeń osobista to przestrzeń- zaczął twórczo - I choć ona jest mała, to nadal potrzebuje jej tyle samo, co inni, czyli metr…dla ciebie trzy. Sorry.
Słowa szatyna nie szczególnie podziałały na mężczyznę. Jego klatka zaczęła się szybko unosić i opadać.
       - Pięć krów i to jest moje ostatnie słowo- powiedział twardo.
      - O mój Boże- wyszeptała Maggie nienaturalnie wysokim głosem. Ta cela była niemal horrorem na jawie.
      - Nie. Powiedziałem już, że jej nie oddam- odparł znudzony szatyn.
Psychopata wygiął usta w podkuwkę i tęsknie popatrzył na ciało dziewczyny.
     - Ej nie smuć się, jak bym się cieszył, ona jest agresywna- pocieszył go Tommo, za co oczywiście zarobił łokciem w żebra.
      - To ja ci tu pomagam, a ty mnie bijesz. Liczyłem na nagrodę. Może jakiś buziak? Wiesz mogę cię nawet podszkolić w kwestii tego całowania – rozgadał się chłopak, ale dziewczyna nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Wyraźnie się nad czymś zastanawiała.
      - Lou ja mam przy sobie telefon – wypaliła nagle.- Możemy zadzwonić do Shalie, żeby nas stąd wyciągnęła.
Szatyn zmarszczył brwi, ale zaraz przypomniał sobie, gdzie dziewczyna schowała komórkę na czas wesela. Uśmiechnął się jak zboczeniec, którym był. Dziewczyna odwróciła się do niego tyłem i zaczęła grzebać w górze swojej sukienki.
        - Może pomóc?- zaoferował się szybko podekscytowany chłopak.
       - Nie w tym życiu.
Po chwili Maggie dzierżyła komórkę w dłoni. Schowała się za Louisem w rogu celi i wybrała numer do swojej przyjaciółki, modląc się, by go odebrała. Jeden sygnał, drugi, trzeci, oddech marchewki tuż nad uchem dziewczyny, czwarty sygnał.
        - Halo?- dziewczyna pisnęła do słuchawki, gdy ktoś w końcu raczył odebrać – Horan? Horan blondasie!- pierwszy raz tak ucieszył ja głos jednego z jej sąsiadów- Daj mi Shalie do telefonu- rozkazała, między czasie kontrolując, czy żaden z policjantów nie kręci się przy celi- Jak to jej nie ma? A gdzie jest? Porwał ją jakiś Bożek od medytacji?- zaśmiała się pod nosem, ale za chwile jej twarz wyrażała tylko zaskoczenie – Jak to Harry? Styles ją porwał?- Louis popatrzył na nią pytająco, na co ona wzruszyła ramionami- Wyszła z Lokersem dobrowolnie?...Jesteś trzeźwy?..Chuchanie przez telefon raczej się nie liczy Einsteinie! Ok. daj mi Liama do telefonu.
Dziewczyna słyszała w słuchawce dziwne, głośne odgłosy, więc odsunęła ją od ucha na pewną odległość. Lekko odepchnęła Louisa od siebie, ponieważ niemal na niej leżał.
          - Halo! Gdzie jest do jasnej cholery Shalie? Tylko mów mi prawdę!-  zdenerwowana jasnowłosa, warknęła do słuchawki- Tak, to już słyszałam!...Wiec mówisz, ze od dziś shippujesz Stalie? Jesteś bardzo nie stały w uczuciach, niedawno lubiłeś tylko Lougaret- dziewczyna z uwagą słuchała wywodu Liama- Tak, wiem, że masz podzielne serce…Nie, nie oddawaj słuchawki Zaynowi! To nie głuchy telefon! Liam?!
Z komórki znowu zaczęły wydobywać się niezidentyfikowane trzaski, a nawet jęki, więc dziewczyna znowu lekko odsunęła ją od ucha. Szatyn wisiał nad nią i uśmiechał się głupkowato. Wywróciła na niego oczami.
        - Hej Zayn!- przywitała się przez zaciśnięte zęby- Tak wiem, że wyszli…Nie, nie będzie żadnego ślubu. Człowieku odstaw tą medytację!- przez chwilę tylko mulat produkował się przez telefon, a Margaret zrobiła pełną politowania minę –Nie zabiłam Lou, stoi obok mnie- powiedziała poirytowała jasno głowa. Szatyn wyrwał z jej rąk komórkę.
        - Hej Zayn! Hej Niall, czyżbyś chrupał chipsy? Masz mi trochę zostawić spaślaku! Hej Liam!- wesoło gawędził z przyjaciółmi.
      - Okay koniec powitań!- dziewczyna cudem odzyskała telefon z powrotem- Zgadnij gdzie jesteśmy?...Nie, nie w domu! Zayn nie biegnij tam!- Mag była teraz jedną wielką górą irytacji. – Jesteśmy na posterunku…Mówiłam już, że nikogo nie zabiłam! Zayn, jestem poważna jak na pogrzebie chomika. To przenośnia! Nie mam chomika! Nie, nie chcę mieć!- Maggie nerwowo tupała nogą w miejscu, rozmowy z jej sąsiadami, były jeszcze dziwniejsze niż te rozmowy w cztery oczy – Stop! Powiedz mi kochany, masz prawo jazdy?... Halo?...Horan?- Dziewczyna zmarszczyła brwi- Masz prawo jazdy?...To świetnie, bo musisz odebrać nas z posterunku…Nie mam na to czasu, jakiś typek zaproponował, że kupi mnie za pięć krów…Uwierz nie chcesz mi podpaść..Po prostu jedź!
Maggie nerwowo nacisnęła czerwoną słuchawkę.
        - Wszyscy umrzemy- wyszeptał konspiracyjnie psychopata, rozglądając się nerwowo.
Istnieją dwa typy osób psychicznie chorych. Pierwszy wariant to człowiek, który jest w pełni sprawny umysłowo, nie bierze żadnych śmiesznych tabletek, ale czasami zachowuje się jakby powinien. Drugi typ to osoba, która urodziła się, by być dziwną i choć myśli, że wszystko z nią dobrze, to jest w błędzie. Kolorowe proszki czasami sprawiają, że potrafi funkcjonować, jak reszta społeczeństwa, ale ogólnie rzecz biorąc, to po prostu jest inna i żadna medycyna tego nie zmieni.
Facet, który przebywał w celi z Lou i Mag należał właśnie do tej drugiej grupy. Co to dużo mówić… psychopata naprawdę był psychopatą.
Maggie usiadła na łóżku, oparła plecy o ścianę i rozłożyła swoje nogi. Szatyn zjechał dziewczynę wzrokiem od góry do dołu, a następnie potrząsną głową, by wyrzucić z głowy wszystkie obrazy. Przysiadł na końcu łóżka, również opierając się o ścianę. Dwójka patrzyła w ciszy na upływające minuty. Była już 4;30. Dojazd z domu Maggie na posterunek powinien zająć około piętnastu minut, więc wolność nadchodziła wielkimi krokami. W pewnym momencie Tomlinson zaczął uśmiechać się nawet dziwniej niż psychopata z celi. To zwiastowało jedno- kłopoty.
         - Jesteś dziewicą? – zapytał tak naglę, że Maggie niemal podskoczyła na łóżku. Jej gałki oczne przypominały wielkością spodki. Szatyn pierwszy raz w swoim życiu mógł zobaczyć, że dziewczyna się rumieni.
         - Nie odpowiem na to pytanie- odparła rzeczowo.
Tomlinson wybuchł śmiechem i niemal zaczął się dławić. Mag wkurzona na maxa przysunęła się do niego i bezceremonialnie zacisnęła mu dłonie na szyi. Przewiercała jego twarz spojrzeniem, a po chwili zwróciła uwagę na jego usta. Nie wiedzieć, czemu bardzo ją one zdekoncentrowały. Poczuła jeszcze jak chłopak odsuwa jej dłonie od swojej szyi. Co się z nimi działo?
Mag pomyślała, że musi być bardzo zmęczona, skoro tak zainteresowały ją wargi jej wroga.
          - Colen, Tomlinson! Jesteście wolni! – Ktoś krzyknął i para odskoczyła od siebie, jak poparzona paralizatorem.
Dziewczyna popatrzyła na policjanta stojącego przy otwartej kracie. Szybko wzięła z podłogi swoje buty, ale postanowiła ich nie wkładać, ponieważ odciski na stopach nie dałyby jej chodzić.
         - Sześć krów!- Spróbował znowu psychol.
         - Wypchaj się dżemem!- krzyknął Tomlinson, a następnie pochwycił swoją marynarkę, zdejmując ją z kamery. Para zignorowała podejrzliwe spojrzenia policjanta i przekroczyła próg celi.
         - Macie szczęście, że przyjechali po was ulubieni członkowie zespołu mojej córki- wyznał posterunkowy.
Maggie wyglądała niczym lalka w turkusowej mgiełce z jej sukienki, w pięknych długich włosach i z gołymi stopami. Nie dziwne, że mężczyźni zawieszali na niej oko.
        - Idą tam! Nasi kryminaliści!- zawołał z dumą Niall.
Potem podbiegł do pary i każdego z nich przytulił.
         - Cześć wam! Teraz to normalnie strach się was bać. Podobno jak już ktoś raz siedział w pace, to nie ma bata, żeby nie wrócił- przemawiał Liam, który najwyraźniej postanowił przyjechać razem ze swoim przyjacielem.
       - Bardzo śmieszne Payne- zirytował się Tomlinson, a następnie zarzucił swoją marynarkę na ramiona Mag, ponieważ w holu, było dość chłodnawo.
Dziewczyna posłała mu wdzięczne spojrzenie, zdziwiona tym gestem. Potem dwójka została zawołana do podpisania jakiś papierów, ale na szczęście nie zajęło im to długo. Margaret została chwilę po tym jak Tomlinson opuścił kantorek, ponieważ omawiała z policjantem odbiór samochodu jej rodziców oraz ku jej szczęściu odzyskała swoją torebkę.  Po wyjściu ujrzała Bena i Sarę. Oczywiście nadal w stanie nietrzeźwości. Najwyraźniej Niall i Liam musieli dobrze poczarować, by wypuścili ich z izby wytrzeźwień w takim stanie. Ojciec Maggie uwiesił się na ramieniu Liama i wyglądał jakby nadal spał. Natomiast Sara lekko opierała się o ramię Louisa, który coś do niej mówił. Całą szóstką zebrali się do wyjścia i zanim jasnowłosa schyliła się, by założyć buty, została porwana w ramiona przez Nialla.
          - Ty wiesz, że zdjęcia twoje i Lou są w sieci? Trzymacie się tam za ręce to takie słodkie – zaczął przemawiać blondyn. – Harry powinien otworzyć szkołę dla osób, które chcą udawać pary.
Horan zatrzymał się przy samochodzie, czekając aż jego koledzy zapakują Bena i Sarę do auta. Mag dziękowała niebiosom, że teraz jej rodzice postanowili się zamknąć. Potem blondyn otworzył tylne drzwi i widząc, że nie ma miejsca dla kolejnej osoby, usadził Maggie na kolanach szatyna.
        - Niczego nie próbuj – ostrzegła na wstępie jasnowłosa., na co Tomlinson wzruszył ramionami w geście „a skąd mam wiedzieć, co mogę odpierniczyć?”.
        - Wesołą przejażdżkę czas zacząć- ogłosił Payne, kiedy tylko zapiął pasy na miejscu pasażera.
         - Śpiewajmy razem „Niall umie dzieci robić la, yeah, la!”- Horan darł się niemiłosiernie i chyba tylko cud sprawił, że rodzice Mag potrafili zapaść w sen.
Droga mijała w miarę szybko, Horan co chwila sypał jakimiś żartami, a Maggie przyszło do głowy, że będzie za tym tęskniła, gdy wakacje się skończą. I sama do końca nie wiedziała, czemu tak uważała, bo w sumie przez większość lata toczyła ze swoimi sąsiadami wojnę. Nim się obejrzała samochód stał już przed domem chłopaków. Postanowili, że to w tym domu spędzą noc, ponieważ nikomu nie uśmiechało się wnosić rodziców Maggie po schodach. Wszyscy szybko opuścili wóz i popędzili do drzwi frontowych. Pierwsza do mety dotarła miodowo-włosa i zdziwiła się, gdy stanęła w kałuży. Skąd woda w środku suchego lata? Dziewczyna niepewnie pociągnęła za klamkę, a wtedy jej stopy zalała fala najprawdziwszej wody.
        - Co tu się stało?- zapytała, patrząc na ludzi za nią.
Po chwili oczom wszystkich ukazał się Zayn… pływający w pontonie. A żeby tego było mało odpychał się od podłogi kijem bilardowym (najwyraźniej nikt nie pomyślał o wiośle).
       - Cześć wam!- zawołał mulat radośnie.
Jego ramiona zdobiły kolorowe rękawki. Cały hol był zalany pięciocentymetrową warstwą wody, która swoją drogą wypływała zza drzwi kuchennych.
       - Pewnie się zastanawiacie, co się stało. W sumie sam nie wiem. Już szedłem do łóżka, ale zahaczyłem jeszcze do kuchni po szklankę wody. Podchodzę do kranu, a woda nie leci, więc zacząłem się z nim szarpać i on po prostu..został mi w ręku i wtedy woda wystrzeliła.  Nie zatamowywałem tego, bo przypomniało mi się, że mamy nieużywany ponton w domu, ale wymyśliłem co? – pochwalił się swoim niecnym planem Zayn i podpłynął bliżej wejścia. Payne wszedł do domu, otworzył szafkę i wyjął z niej kalosze, by popędzić do kuchni i zakręcić jakoś wodę.
       - Nie sądziłam chłopaki, że to powiem, ale jestem wam bardzo wdzięczna, więc zapraszam do mnie – powiedziała Maggie.
Malik trochę zasmucony wyszedł ze swojej pływającej łódki i popędził w stronę domu Colenów. Oczywiście zaraz po wyjściu z domu zaliczył epicką glebę.


Wniosek dnia? Żyj tak, żebyś miał, czego żałować i co wspominać oraz pamiętaj, że tylko psychopata pierwszego stopnia jest fajnym psychopatą. 





AAAAAAAAAAAAAAA BURZaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa