Udawanie- czyli wmówmy sobie, że mamy
mózgi i uwierzmy w to
- Nienawidzę Cię ty brudna, tępa, bezmózga, prymitywna poczwaro!- Zaskakująco głośny wrzask jasnowłosej wlatywał prosto do Tomlinsowego ucha, sprawiając, że od ogłuchnięcia nie dzieliły go minuty tylko sekundy. Rozjuszona dziewczyna kończąc szaleńczy bieg, wpadła prosto na znienawidzony tors swojej ofiary. Niesiona umotywowaną chęcią mordu szybko ujęła w niewielkie dłonie pasiastą (a to niespodzianka) bluzkę chłopaka, i chaotycznie zaczęła nią szarpać.
- Ja ciebie też
podstępna wiedźmo!- Szatyn nie chcąc zostawiać w tyle z potyczką, przystąpił do
szczypania przeciwniczki w ramiona. Ta jednak wiła się tak, że nie sposób było
nadążać za nią wzrokiem, więc jego pozornie dobra taktyka spełzła na niczym. Musiał
się szybko poprawić.
I tak o to zwykła bitwa przerodziła się w autentyczną rzeź.
Nastolatek deptał sąsiadkę po stopach jednocześnie
przytrzymując jej ręce jak najdalej od swoich oczu. Natomiast ona cudem
wyrywając jedną dłoń z jego stalowego uścisku, złapała za ucho rywala i
pociągnęła jak najmocniej w dół, śmiejąc się przy tym jak Baby-Jaga. Louis, wkurzony
nie na żarty mocnym szarpnięciem uwolnił swój poszkodowany organ i począł z
pasją wyrywać włosy Margaret. Gdzieś w
morzu jęków i okrzyków dało się usłyszeć, że wyzwiska i zbliżające się nieubłaganie kroki kolegów walczącej dwójki.
Dziewczyna, przecząc totalnie jakimkolwiek prawom etyki (oraz
BHP) i zachowaniom ogólnie przyjętym dla kobiet w jej wieku, zabrała się za
gryzienie pasiastego gdzie popadnie. Współzawodnik ze zdumienia wytrzeszczył
oczy i uświadomił sobie, że jest właśnie świadkiem jej przemiany w chomika
ludojada.
- Imponujesz mi,
postój tu chwilę to zrobię Ci pamiątkową fotkę - poradził, udając, że wyciąga z
kieszeni aparat. Za chwilę jednak przystąpił z powrotem do bójki.
- To za czerwony, to
za ten w panterkę, a to za koronkowy.- Nastolatka, aby poprawić dobitność
swoich słów, przy każdym przymiotniku gryzła chłopaka w ramię.
Przed śmiercią, któregoś z nich (lub nawet obojga) uchronił
ich Liam, który wpadł na dość nieprzemyślany pomysł oblania ich lodowatą wodą z
węża ogrodowego.
Jednak, aby zrozumieć, o co chodzi w tej rzece nieporozumienia
trzeba zejść do jej źródła.
↯
Ranek nastał zdecydowanie za szybko.
To była pierwsza myśl Shalie, tuż po brutalnym obudzeniu przez promienie słoneczne przedostające się przesz szybę prosto na jej zaspaną, zmęczoną twarz.
Dziewczyna przekręciła się na drugi bok, ale nic to nie dało.
Sen o tęczowej chmurze spełniającej marzenia odszedł gdzieś daleko w przestrzeń
kosmiczną, powodując, że jej prośba o wyjazd na Karaiby z przystojnym brunetem
z klatą jak marzenie, odeszła wraz z nim.
Sfrustrowana podeszła do okna, aby zasunąć rolety, przystanęła
jednak na chwilę i zmrużyła oczy, aby poprawić swoją ostrość widzenia. Jej
wzrok się nie mylił, przez wielkie okno w domu obok dostrzegła ciasno zbita
grupkę sąsiadów z laptopami czy też tabletami na kolanach.
Oczywiście najpierw zrobiło się jej niedobrze, bo niestety nie
dało się nie zauważyć, że siedzieli tam w samych bokserkach, ale zaraz potem
ogarnęło ją przerażenie. Przypomniała sobie kawałek po kawałku poprzedni dzień
i stwierdziła, że był tylko jeden racjonalny powód, dla którego mogli wstać o
świcie i szukać czegoś w komputerze.
Autorów oczerniających ich plotek.
Trzeba było jak najszybciej coś wymyślić.
Podleciała szybko do łóżka swojej przyjaciółki i potrząsnęła
mocno jej pogrążonym w krainie morfeusza ciałem. Reakcji nie było. Musiała
przejść do drastycznych kroków. Z całej siły uszczypnęła ją w ramię i dla
polepszenia efektu potrząsnęła nią jeszcze raz. W ciągu sekundy dostała
plaskacza w policzek, ale za to Colen usiadła na łóżku prosto jak tyczka i
wlepiła wzrok we współlokatorkę.
- A ty, co, wylałaś
sobie na policzek barszcz czerwony?- spytała sennie, przecierając oczy.
Brunetka z drgająca powieką wpatrywała się w przyjaciółkę, ale nie miała jednak
czasu na wygarnięcie jej ani na oddanie. Westchnęła tylko i obiecała sobie, że
już nigdy nie będzie jej budziła, nawet gdyby się paliło.
- Mamy problem, chyba
nasi słodcy sąsiedzi wzięli sobie do serca słowa tego całego osiłka- Paula. Oni
naprawdę szukają tych, co rozpowiedzieli o nich te plotki - wyjaśniła szybko,
przelotnie głaszcząc, Roxiego po czarnym, puchatym grzbiecie. Swoją drogą nie wiedziała,
po co rodzicie Margaret kupili mu takie wypasione legowisko skoro on i tak na
przekór wszystkiemu spał w łóżku u swojej właścicielki.
- Zalewasz.-
Miodowo-włosa z nadzieją spojrzała w oczy koleżanki, ta jednak pomachała
przecząco głową. Sprawa nie wyglądała
dobrze. Nastolatki zaczęły nerwowo chodzić po pokoju, wytężając swój umysł do
granic możliwości (w wakacje to powinno być karalne).
- Nie potrzebnie
godziłyśmy się na tą fotkę z fankami, ale może nie wrzuciły tego do Internetu.
– Jasnowłosa nadal pełna nadziei czekała na jakąkolwiek reakcje współlokatorki,
ta jednak posłała jej takie spojrzenie, iż uświadomiła sobie, że jej wiara zmieniła
się już w złudne marzenie. Dziewczyna
wyciągnęła z szuflady lornetkę i skierowała ją w stronę domu sąsiadów. Na
szczęście nie był to badziewny sprzęt, zapłaciła za niego grubą kasę, która
zarobiła rozdając ulotki na zniżkę w pizzerii (ach Ci fani detektywa Monka).
Mogła doskonale zobaczyć, na jakim portalu przebywają członkowie zespołu 1D. Tak
jak obie podejrzewały przesiadywali na Twitterze, oczywiście za wyjątkiem
Nialla, który grał w kulki.
Wiadomo, że nawet totalny tępak, z łatwością znalazłby tam
informacje na temat tych niesfornych twórców oszczerstw.
Kolejne pytanie wiązało się z tym, jaka kara im groziła i do
czego mogą posunąć się poszkodowani. Shalie, która z zapartym tchem oglądała,
„CSI- kryminalnie zagadki Nowego Jorku”, wiedziała, że chłopcy mogą oskarżyć je
o zniesławienie i wytoczyć proces, który może ich skazać na uiszczenie kary
grzywny. Przestraszone nie na żarty przełknęły ślinę i wlepiły wzrok w dom
obok.
- Może pójdziemy do
nich i powiemy, że chcemy im pomóc, ale tak naprawdę napiszemy do fanek, że te
plotki to nieprawda a autorki ich wyjechały do Timbuktu - zabłysnęła
ciemnowłosa, wkładając na siebie zwiewną, biała sukienkę do połowy ud. Prawdą było, że nie za bardzo lubiła tego
typu odzież, ale od czasu do czasu lubiła mieć trochę odmiany.
Jasna głowa przez chwilę intensywnie zastawiała się nad
słowami przyjaciółki, ale po chwili zmarszczyła czoło i pokręciła głową.
- Wiesz ile oni mają fanów? Jedna wiadomość nic nie da a chyba nie mamy czasu na wysyłanie
każdej po kolei.
W pokoju znów zapanowała cisza. Faktem było, że dziewczyny
miały duże kłopoty i prawdopodobnie ich czas na wynalezienie rozwiązania liczył
się w dziesiątkach sekund. Colen szybko zarzuciła na siebie jeansowe krótkie
spodenki i turkusową lekka koszulę.
- A może z nimi po
prostu pogadamy?- rzuciła jakby od niechcenia Shalie. Niby tak oczywiste
pytanie sprawiło, że czas jakby stanął. Właścicielka domu zmarszczyła brwi, bo
prawdę mówiąc nigdy nie rozmawiała z chłopakami, zawsze wszystko sprowadzało
się kłótni. Zdumiewający był fakt, że zapomniała, iż są ludźmi i może umieją
prowadzić w miarę cywilizowana konwersację.
Nastolatki szybko zeszły na dół, zahaczając najpierw o
łazienki w celu uzupełnienia porannej toalety. A na wypadek gdyby rozmowa nie
wystarczyła zgarnęły do toreb chyba cały asortyment ciastek, żelków i lodów,
który był w domu, Mag poświęciła nawet dwa opakowania swoich cennych orzeszków
ziemnych.
Obładowane i z dudniącymi sercami skierowały się do
sąsiedniego budynku.
Shalie łagodnie zapukała do drzwi a gdy nikt nie otwierał
powtórzyła czynność mocniej. Ich oczom ukazał się Niall, ku radości
przyjaciółek – ubrany. Zmarszczył brwi i przez chwilę wyglądał jakby miał zadać
pytanie, ale gdy zauważył torby sąsiadek, szybko zrezygnował z tego szalonego
pomysłu.
- Wchodźcie kochane,
co tak stoicie w wejściu – otworzył szerzej drzwi, aby goście mogli wejść. -
Dajcie te torby, pewnie jest wam ciężko.- Gdy tylko dostał w ręce to, co
chciał, skierował dziewczyny do salonu a sam poszedł „rozpakować pakunki” do
kuchni.
- Och, jak dobrze, że
jesteście! – Ciemny blondyn, podbiegł do dziewczyn i przygarnął je do siebie
ramionami. Przyjaciółki uśmiechnęły się przebiegle, uświadamiając sobie, że jednak
ich sąsiedzi są tępi i nadal nie znaleźli winowajców. To poprawiło im humor na
tyle, że nawet nie zwróciły większej uwagi na fakt, że Liam nadal nie ma na
sobie górnej części garderoby. – Wiecie, że Ci wstrętni bajkopisarze,
powiedzieli, że jestem niski! Jakim prawem? Przecież to się w głowie nie
mieści!- Zdesperowany chłopak, przycisnął sąsiadki mocniej do swojego nagiego
torsu.
- Rzeczywiście, są okropni - odezwała się niepewnie Shalie idealnie akcentując ostatnie słowo. Payne chyba
nie miał zamiaru puszczać nastolatek, więc, zanim to uczynił Maggie już zdążyła
ogarnąć sytuacje panującą w salonie.
Zayn oderwał wzrok od swojego białego laptopa i machał jak
nakręcony do nowo przybyłych. Natomiast Tomlinson obejmował pokręconego, który
uważnie śledził ekran swojego tableta i chyba nawet nie myślał o wyjściu spod
koca w misie. Nie to jednak było dziwnie. Niezrozumiałe było to, że Harry miał
tak zbolała minę, jakby przynajmniej dowiedział się, że umrze za 8 minut. Kumpel
mówił mu coś na ucho, ale bezskutecznie. Lokers zachowywał się jakby zatrzymał
się w czasie.
Kiedy Liam wreszcie łaskawie puścił swoje przytulanki, począł
opowiadać im, co właściwie dzieje się ze Stylesem.
- Hmm, siedzi tak od
wczoraj. Prawdopodobnie zrozumiał plotkę na jego temat, te o tym, że jego… No
wiecie, że nie sprawdza się, jako mężczyzna.
Dziewczyny popatrzyły
na siebie z przestrachem, ale zaraz wrzuciły na twarz swoja udawaną maskę
troski.
- Kto mógł wymyślić
takie bzdury?!- odezwała się „oburzona” Margaret- Na poprawienie humoru
przyniosłyśmy wam słodycze… ALE- przerwała widząc, że banda rozwydrzonych
wyrośniętych małp szykuje się do szaleńczego biegu (zapewne na śmierć i życie),
po swoje przysmaki.- Najpierw zagramy w
grę „Słodycze bez elektryczności”. Oddajecie nam wszystko, co posiada baterię
lub w inny sposób jest zasilane prądem elektrycznym. Kto tego nie zrobi nie
dostanie słodkości - wyjaśniła wolno, tak żeby wszystko zrozumieli.
Przeraziła się nieco, gdy w pomieszczeniu zapanowała napięta
cisza i kilka par oczu zwróciło się w jej stronę.
- Ale fajna gra! Oddam
wszystko pierwszy!- wykrzyknął Tomlinson z szaleńczym ognikiem w tęczówkach.
Po chwili dziewczyny
były w posiadaniu wszystkich urządzeń elektrycznych, jakie miało w swoim domu
One Direction. Oczywiście miodowo-włosa trochę źle sprecyzowała warunki i
spędziła parę minut na tłumaczeniu chłopcom, że obejdzie się bez bieżni z
siłowni. Banda biegiem skierowała się do kuchni, w której już obżerał się Horan.
Prawdę mówiąc, takie okazy wygłodniałych osobników płci brzydkiej są raczej
rzadko spotykane, ponieważ powszechnie wiadomo, że oni wszędzie znajdą coś, co
można będzie zjeść/schrupać/wypić/wylizać.
Shalie patrzyła z dumą na swoją przyjaciółkę i miała ochotę klęknąć oraz dziękować za tak wspaniały dar, jaką jest. Wszystko szło po ich myśli- były teraz w posiadaniu wszystkich pięciu maszyn śmierci a przecież, kiedy je mają, sąsiedzi nie mogą szukać.
Shalie patrzyła z dumą na swoją przyjaciółkę i miała ochotę klęknąć oraz dziękować za tak wspaniały dar, jaką jest. Wszystko szło po ich myśli- były teraz w posiadaniu wszystkich pięciu maszyn śmierci a przecież, kiedy je mają, sąsiedzi nie mogą szukać.
Jako, że Harry nadal pozostał w miejscu, ciemnowłosa chcąc nie
chcąc musiała ciągnąć całe przedstawienie.
Wywróciła znudzona oczami i ruszyła w jego stronę.
- Hej, może pójdziesz coś zjeść - zaczęła, najuprzejmiej jak umiała (zastanawiają c się, które z nich prędzej zachoruje na cukrzycę). Brak reakcji. Nastolatka przypomniała sobie, że równie podobnie rano zachowywała się jej przyjaciółka. Stłumiła w sobie chęć uiszczenia metody, która na pewno wzbudziłaby pokręconego z letargu. – Mamy ciastka truskawkowe, lody orzechowe, jabłecznik, chipsy serowe, orzeszki, żelki..
- Hej, może pójdziesz coś zjeść - zaczęła, najuprzejmiej jak umiała (zastanawiają c się, które z nich prędzej zachoruje na cukrzycę). Brak reakcji. Nastolatka przypomniała sobie, że równie podobnie rano zachowywała się jej przyjaciółka. Stłumiła w sobie chęć uiszczenia metody, która na pewno wzbudziłaby pokręconego z letargu. – Mamy ciastka truskawkowe, lody orzechowe, jabłecznik, chipsy serowe, orzeszki, żelki..
- Haribo?- Z ust
chłopaka padło pytanie, które sprawiło, że dziewczyna zaprzestała wyliczania i
rzuciła mu zdziwione spojrzenie.
- Eee… chyba tak. –
Styles wstał i strząsnął z siebie przykrycie. Brunetka niestety nie miała tyle szczęścia,
co wcześniej, nastolatek miał na sobie jedynie czerwone bokserki z Zygzakiem
McQuinem i nawet nie wydawał się tym faktem przejęty.
Zarzucił jej masywne ramię na barki i opierając się na niej
powoli zaczął stawiać kroki. Nastolatka natomiast próbowała zapomnieć o tym, że
jego naga skóra ociera się o nią i koncentrowała się na tym by nie upaść pod
ciężarem cielska pokręconego.
- Jak można było
powiedzieć, że mam małego? No jak? Za kogo teraz uważają mnie te wszystkie
fanki? Ja Ci powiem, za kogo! Za takiego, z którego można sobie żartować!-
Harry w końcu wybuchł i niemalże rozpłakał się z powodu tak straszliwej zniewagi,
z jaką musiał się zmierzyć. Szczerze mówiąc tak rozzłoszczony członek 1D
prezentował się wręcz komicznie i ciemnowłosa musiała się kontrolować by nie
wybuchnąć śmiechem. – Uwierz mi, że ten,
kto to napisał może już zaczynać oglądać miejsce na cmentarzu. Chłopaki powiedzieli,
że to szaleństwo, ale możesz być pewna, że wynajmę płatnego mordercę i wcale
nie poproszę go o szybką i bezbolesną śmierć dla winowajców. Najpierw odetnie
im…
- A może po prostu
zapomnicie o całej sprawie, przecież to sumie nie są takie poważne plotki, na
pewno nikt nie uwierzył - rzuciła niepewnie nastolatka, zastanawiając się czy
zemdleć teraz czy uciec i zrobić to w domu. W końcu postanowiła trzymać fason
(jakby nie mało było Harrego do noszenia) i wynegocjować z lokersem jakąś inną
karę.
- Żartujesz? Dziś dzwonili z RolingStone i
pytali się czy mogą zmierzyć Liama.
Shalie nerwowo się zaśmiała i przełknęła ślinę, orientując się
jak wielki bałagan zrobiły z Maggie. Mogła się spodziewać, że jak zwykle się w
coś władują. Od kiedy tylko pamiętała nie było dnia w ich wspólnej szkole, żeby
nie były w tarapatach. Najpierw w pierwszej klasie podstawówki jasnowłosa
pobiła jakąś dziewczynę, bo ta dostała się do samorządu klasowego, choć razem z
Shalie włożyły więcej karteczek z jej imieniem do urny.
W drugiej upiekło im się pomalowanie wszystkich luster
wodoodpornym markierem, ponieważ szły wtedy do komunii i wybroniły się faktem,
że Bóg wszystkim wybacza.
Następnie, gdy w trzeciej klasie spokojnie siedziały sobie na
schodach, dyrektor, który biegł na spotkanie wywrócił się o nie i połamał
obydwie nogi, przez co musiały do końca roku szkolnego zostawać po lekcjach i
czyścić wszystkie ławki.
(W ich dalszej kadencji, działy się rzeczy, o których lepiej
nie wspominać, gdyż nawet one próbują o nich zapomnieć).
Kiedy wreszcie udało im się dotrzeć do reszty, Shalie szybko
oddała przyjaciółce tablet, który niepostrzeżenie zabrała pokręconemu.
Tymczasem Margaret próbowała uśmiechać się szczerze do swoich sąsiadów, ale
omal nie spadła z barowego krzesła, gdy sam marchewko-jadacz posłał jej szeroki
uśmiech ukazując swoje wysmarowane czekolada uzębienie. Dziewczyna jedynie
zmarszczyła brwi i przerzuciła wzrok na mulata, który rozczłonkowywał swoje
ciastka zbożowe sztućcami i uśmiechał się do talerza jak obłąkany. Shalie,
która również go obserwowała wstrzymała gwałtownie oddech i z zamiarem
przekazania ważnej informacji przyjaciółce uszczypała ją mocno w udo.
- Ała! No, co
zrobiłem? Czy nie uważasz, że i tak dziś dużo wycierpiałem? – wydarł się Styles
niemal gromiąc nastolatkę wzrokiem. No tak, brunetka na śmierć zapomniała, że
lokers zmusił ja by usiadła pomiędzy nim a ciemnym blondynem i ” zaczęła
obracać się w seksownym, męskim towarzystwie”.
- Eee…przepraszam,
miałam jakiś skurcz - wydukała dziewczyna, modląc się o telepatycznie skontaktowanie
z koleżanką. Prawdę mówiąc doszła do ciekawego wniosku, a jako wielka fanka CSI
mogła być pewna, że jest on prawdziwy. Malik po raz pierwszy, od kiedy się
wprowadził napawał ją strachem. I to nie takim oczywistym w stosunku do „ludzi
mądrych inaczej” czy też „małp zachowaj ostrożność do trzech metrów” tylko
takim prawdziwym. Takim, jaki się czuje do mordercy. No, bo niby, co one o nim
wiedziały, oprócz tego, że jest tak samo dziwaczny jak reszta 1D i lubi kraść
cudze, niewinne psiaki? Właściwie nic. Harry mówił o wynajęciu płatnego
zabójcy, ale co jeśli nie żartował? Bo w sumie, jeśli ma go na miejscu to nie
brzmi już tak niewiarygodnie. Dziewczyna głośno przełknęła ślinę i zaczęła
rozmyślać ile wziąłby za zamordowanie dwóch rozsiewających plotki nastolatek.
Miodowo-włosa popatrzyła na nią dziwnym wzrokiem i dalej brała
na lupę ciemnoskórego oraz jego zmasakrowane słodkie ofiary.
- Skurcz? Może
chcesz, żeby go rozmasować?- Zaoferował się obiekt szaleńczych rozmyślań
dziewczyn, powodując, że ciemnowłosa wytrzeszczyła oczy i instynktownie
przysunęła się do pałaszującego lody Liama.
- Nie! Znaczy, nie.
Już mi przeszło - pisnęła, trochę zbyt szybko, przerażona nastolatka. Mulat
wzruszył ramionami i powrócił do konsumowania ciasteczek. Tym czasem Maggie
próbowała zrozumieć zachowanie przyjaciółki, lecz szybko uznała, że nie może
nadmiernie przegrzewać systemu, a to nie był czas na potyczki. Każdy ich mylny ruch
i bach, witajcie więzienne koleżanki.
A ostatnim, co by zniosła byłoby uziemienie w jednym miejscu,
( achh…to niestwierdzone ADHD). Czasami zwyczajnie musiała sobie pobiegać, albo
po prostu poślizgać się na posadzce w puchatych, barwnych skarpetach.
Liam ewidentnie usatysfakcjonowany bliskością Shalie, z
uśmiechem na ustach podsunął jej pod nos widelec z lodami orzechowymi,
zachęcając uśmiechem do ich spożycia. Dziewczyna lekko zdezorientowana odkleiła
oczy od jej potencjalnego mordercy i odsunęła się znacznie od Payne’a. Zwróciła
jednak wzrok na zimny przysmak przed jej oczami, zastanawiając się, jakim
trzeba być człowiekiem by jeść go widelcem.
- Sorry, nie znamy się
na tyle by jeść lody orzechowe jednym sztućcem - orzekła, odsuwając od siebie
rękę chłopaka, który zaraz strzelił smutną minę. Natychmiast zwróciło się na
nią pięć par oczu. Jasnowłosa chrząknęła niby przypadkiem, ale Swift, z marszu
przypomniała sobie, że akurat dziś muszą być miłe w stosunku do tych dziwacznych
małp. Wyklęła w myślach swoje sarkastyczne „ja” i spróbowała rozciągnąć usta w
miarę wiarygodnie uczciwym uśmiechu.
- To znaczy… Nie
widzę przeszkód w naszym wzajemnym poznaniu – wypaliła, klepiąc po plecach
zranionego ciemnego blondyna. Niall, który włożył do ust większość słodyczy ze
stołu, nagle zaczął się krztusić i ruszać rękami w znaku, który prawdopodobnie
miał za zadanie prosić o pomoc. Siedzący najbliżej pasiasty podbiegł do
farbowanego i zaczął skakać wokół jego osi, również wymachując dłońmi. Dopiero
później zaczął klepać poszkodowanego po plecach, wkładając w to jednak zbyt
dużo siły, bo co i nie raz dało się usłyszeć pomieszane ze spazmatycznym
kaszlem, jęki Horana.
Kiedy sytuacja wreszcie została opanowana, wszyscy usiedli w głębokiej
ciszy bojąc się odezwać.
- Z kim spędziliście
ostatnio, jakąś upojną noc? – zapytał, jakby nieobecny loczek- No, co? Mieliśmy
się nawzajem poznać.- Dodał, gdy zauważył zdziwienie u większości
zgromadzonych.
Shalie przez chwile dałaby sobie uciąć głowę, że chłopaki
wymienili ze sobą szybkie spojrzenia, ale trwały one tak, krótko, iż nie była
pewna, czy nie miała zwid.
- Myślałam raczej o
lekkich pytaniach:, „Jaki lubisz kolor?” „Jaki jest twój drugi ulubiony kolor?”
itd..- Zaczęła, zdezorientowana Colen, prosząc w myślach o szybki powrót do
domu. Tomlinson w zadumie nad słowami dziewczyny, zaczął stukać palcami o swoje
usta. Natomiast Liam uważnie obserwował blondyna, który pochłaniał ze stołu
chyba trzecią paczkę ciasteczek, zagryzając ją orzechami ziemnymi.
Najśmieszniejsze w jego obżarstwie było to, że nigdy po nim nie było tego
widać. Mógł jeść tonami a i tak zawsze trzymał idealną figurę. Koledzy
przypuszczali, że jego żołądek to jedna wielka, paru metrowa dziura, w której można
by zmieścić cały dom i słonia.
Shalie widząc, że sytuacja wymyka im się spod kontroli
postanowiła interweniować.
- Ładnie
odmalowaliście ściany – pochwaliła, przyciągając na siebie spojrzenia całej
grupy. Mulat przymknął gniewnie oczy, zapewne przypominając sobie, dlaczego
wyskoczył im ten nagły remont, a roztrzepany szatyn prychnął pod nosem
jednocześnie mierząc srogim wzrokiem pannę Swift. Mag przyłożyła rękę do czoła
i przymknęła oczy, próbując zrozumieć, tępotę współlokatorki. Obiecała sobie,
że jeszcze nauczy ją strategicznego myślenia, bo w wojnie najważniejsza jest trafna
taktyka. Nie miały czasu na pomyłki.
- Możemy włączyć TV?- Niall najwyraźniej nieprzejęty gafą brunetki postanowił
zrobić sobie krótką przerwę w jedzeniu, na zadanie pytania organizatorkom gry.
Czym sprawił, że cisza, która panowała między zebranymi, pogłębiła się jeszcze
bardziej.
- Okey - odparła krotko
jasnowłosa. Prawdę mówiąc nikt z nich nie miał chęci na poznawanie siebie, więc
wszyscy bezproblemowo udali się do salonu. Trochę zajęło chłopakom szukanie
pilota, ale dziewczyny postanowiły przemilczeć ich bałaganiarstwo i dalej
szczerzyć się jak głupi do sera. Po
chwili do przyjaciółek siedzących na kanapie przysiadł się Styles, owinięty
bardzo pociągającym kocem w misie. Biedna Shalie by się znowu nie narazić,
postanowiła nie protestować, gdy chłopak również owinął ją kocem tłumacząc, że
„samej na pewno jest jej zimno”. Nie zdołała jednak powstrzymać jęku, gdy obok
niej zjawił się Malik taszcząc ze sobą swoje ciasteczkowe ofiary.
Mag odsunęła się trochę od trójki i zabrała farbowanemu pilot,
zwinnie przełączając „Wiadomości” na kanał muzyczny. Nie wzięła jednak pod
uwagę faktu, że chłopcy, znają wszystkie piosenki, jakie są na czasie i zaczną
je śpiewać na cały regulator.
Dziewczyna zaciskała mocno usta, próbując nie powiedzieć
jakiejś kąśliwej uwagi. Było to trudne, bo niemalże słyszała w swojej głowie
głosik mówiący: „ Obraź ich, „No, powiedz im coś”, „Mag ta dobroć w stosunku do
nich Cię zabija”.
Miodowo-włosa, aby odgonić od siebie pokusy pomachała głową w
obie strony.
Kryzys w jej wstrzemięźliwości nastąpił, gdy właściciel bluzki
w paski usiadł za nią na sofie i zaczął pleść jej z włosów coś, czego na pewno
nie można było nazwać warkoczem.
A panna Colen nikomu nie pozwalała dotykać jej włosów.
Miała tylko jednego zaufanego fryzjera, który i tak przeżywał
straszliwe męki, robiąc fryzurę dziewczynie.
Objawem ogromnego wzburzenia dziewczyny, był jej szybki
niemiarowy oddech i niemal ciskające piorunami oczy.
Mocno zacisnęła szczęki i dłonie, uświadamiając sobie,
że głosy w jej głowie przerodziły się niemal w wrzask. Musiała szybko temu
zaradzić.
- Co jeszcze możemy dla
was zrobić?- Na pół warknęła, na pół spytała, zwinnie wyrywając swoje kłaki,
spod nikczemnych palcy pasiastej marchewki.
Chłopcy na chwilę oddali się zadumie a że ich mózgi nie były
przyzwyczajone do pracy na szybkich obrotach, (jeśli w ogóle miały obroty), to
nastolatka musiała na odpowiedź trochę poczekać.
Znudzona rozejrzała się po mieszkaniu. Wyglądało tak samo jak
przed zniszczeniem ścian, jedynym nowym nabytkiem była duża lornetka na
statywie. Dziewczyna, pewnie mogłaby się nad tym rozwodzić, ale musiała jeszcze
obserwować Louisa, któremu wszystko mogło wpaść do łepetynki.
- W sumie napiłbym się
soku porzeczkowego - wyznał ciemny blondyn, patrząc na Shalie, która wyglądała
jakby bardziej wolała znaleźć się sercu wulkanu niż pomiędzy mulatem i
lokersem. W zasadzie nie mogła trafić gorzej. Czuła przy sobie niemal nagie ciało,
Stylesa, a Zayn mówiący do zamordowanych słodkości też nie wypadał w jej oczach
najlepiej. Jedynym pokrzepieniem w jej głowie była myśl o tym, co by zrobiła
gdyby nie musiała wystrzegać się sarkazmu do płci znienawidzonej.
Reszta małp również
orzekła, ze chce to samo, co Liam.
- Tylko, że ja
ostatnio wypiłem ostatni kartonik - wymruczał po cichu Horan uważnie, śledząc
ruchy jednej tancerki z teledysku.
- Dobra pójdę do
sklepu.- Mag, wzniosła oczy do góry i w myślach podziękowała, chociaż za chwilę
oderwania się od bandy dziwaków.
- Idę z Tobą!- Dało się
zauważyć, że Shalie wyplątała się z koca ze zbyt dużym zapałem, powodując tym samym,
że lokers siedzący obok niej zaczął podejrzewać, iż nie odpowiadało jej jego
towarzystwo. Urażony przysunął się do ciemnoskórego chłopaka i podwędził mu z
talerza jedno rozczłonkowane ciasteczko.
- Wróćcie szybko
będziemy czekać, misiaczki. – Pasiaty odprowadził dziewczyny do drzwi i posłał
jakiś bliżej nieokreślony znak chłopakom z kanapy, na co oni pokiwali włosami w
geście potwierdzenia. Dziewczynom jednak nie było dane tego zauważyć gdyż
Tomlinson sparaliżował je, zarzucając im na barki swoje ciężkie ramiona. Mag
obiecała sobie, że wyrzuci wszystkie ciuchy, jakie na sobie miała i położy się
do wanny na parę godzin. Dziewczyny celowo przyśpieszyły kroku przy drzwiach i
pędem przekroczyły próg znienawidzonego domu.
- Maggie niedobrze mi-
wymamrotała nadal sparaliżowana ciemnowłosa. – On był prawie nagi.-
Miodowo-włosa zaczęła poważnie martwić się o współlokatorkę gdyż ta cała pobielała
a jej oczy wyglądały jakby zobaczyły stado goniących duchów. Prawdę mówiąc podziwiała ją za to, że nawet w obliczu tak wielkiej próby zachowała
zimną krew. – Mag, myślę, że oni nas zabiją.- Brunetka nie wyglądała na osobę, która
za chwilę miała wybuchnąć śmiechem, wiec panna Colen uważnie zaczęła rozważać
jej słowa.
- Chyba sobie
żartujesz, sama wiesz, że oni są jakby to określić…Niepełnosprytni.- Shalie
wzruszyła na to ramionami i pociągnęła przyjaciółkę za ramię, zmuszając ją tym
samym do biegu. Faktem było, że miała dosyć tego całego przedstawienia, ale nie
chciała żeby miały z Margaret kłopoty. Jej rodzice na pewno nie byli by
zachwyceni gdyby dowiedzieli się, co wyprawia ich córka.
W rekordowym tempie dotarły do sklepu i wzięły to, co trzeba.
Musiały się spieszyć, bo nigdy nie wiadomo, co może strzelić do głowy tym niedorozwojom
podczas ich nieobecności. Jasnowłosej wydawało się, że dobrze schowała ich
maszyny śmierci (w kantorku na miotły), ale nie mogły ryzykować. Kiedy tylko
znalazły się pod drzwiami panna Swift nacisnęła na klamkę a ta…nie chciała
ustąpić. Przyjaciółki zmarszczyły brwi a ciemnowłosa ponowiła czynność. Na nic.
Maggie potulnie zapukała, ale nawet po powtarzaniu czynności przez parę minut
odzewu jak nie było, tak nie było.
- Co tu jest grane? – spytała
retorycznie jedna z dziewczyn, na co druga szybko złapała się za kieszeń i
pośpiesznie włożyła do niej rękę.
- Mag nie mam kluczy
od twojego domu.- Miodowo-włosa popatrzyła na dziewczynę z przestrachem a potem
sama zaczęła obmacywać swoje kieszenie, jednak bezskutecznie. Współlokatorki
popatrzyły na siebie wolno i jak na komendę zerwały się w kierunku swojego domu.
Czasem te ich rozumienie bez słów było przerażające.
Prawdę mówiąc z ich oczu mało można było w takich chwilach
wczytać, gdyż najwyraźniej wszystkie emocje targające nimi uwolniły się i
utworzyły w ich spojrzeniach coś na kształt wielkiej kuli nieporozumienia,
która zwiększała się z każdym pokonanym przez nie metrem.
Niczym rozszalałe tornado pokonały kawałek dzielący je od
domu. Ciemnowłosa nerwowo szarpnęła za klamkę a kiedy ta ustąpiła w jej
wnętrznościami drgnął nieprzyjemny spazm wzburzenia.
Dwoma szybkimi krokami pokonały próg, ale widok panujący w
holu zmusił je do zatrzymania.
Z ust Margaret wydobył się cierpiętniczy jęk, ale szybko
stłumiła go ręką w przeciwieństwie do jej przyjaciółki, która krzyczała w niebo
głosy i padła na kolana głośno zawodząc.
Na podłodze przed nimi leżała spora sterta pociętych,
kolorowych biustonoszy- wszystkich, jakie posiadały, a na ścianie różowym
mazakiem napisane było jedno zdanie: „My wiemy wszystko.”
Nie musiały być spokrewnione z Albertem Einsteinem żeby wiedzieć czyja to sprawka (niedokładnie zamalowany autograf Tomlinsona też zbyt nie taił prawdy). Zwinne oko jasnowłosej w ciągu mili sekundy wyłapało za oknem ruszającą się postać i zmrużyło się tylko po to by za chwilę zapłonąć z krwistym, szaleńczym ognikiem w środku. Shalie, która przytulała do piersi koronkowy, poszarpany materiał zdębiała, słysząc, że współlokatorka zaprzestała recytowania wiązanki przekleństw. Powoli przekręciła głowę i zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem, ale zaraz zaciekawiona również spojrzała w miejsce, które przeszywała wzrokiem. Nie stał tam nikt inny jak pasiasty na jego nieszczęście –tyłem.
- Mag ochłoń trochę!
Mag nie rób głupot, wymyślimy jakąś zemstę, ale nie działaj tak pochopnie!-
Brunetka zerwała się z podłogi widząc, że jasnowłosa zaczyna biec w stronę drzwi
balkonowych prowadzących prosto do Louisa.- Mag! I tak mamy dużo kłopotów.-
Ostatniego zdania właścicielka domu jednak nie mogła usłyszeć gdyż znalazła się
już na podwórku.
Swift przełknęła ślinę i rzuciła się za przyjaciółką,
przelotnie patrząc na wystraszonego, Roxiego, który najwyraźniej na czas
włamania postanowił schować się za komodą.
(Wychodzimy ze źródła, wracamy do rzeki)
- Liam zabije cię,
pacanie!- ryknęła rozjuszona do granic możliwości jasnowłosa i już miała obrócić
swoje słowa w czyny, ale nagle została powstrzymana przez parę ramion zaciskających
się na jej tali. Można by przysiąc, że woda, która znajdowała się na jej ciele
zaczęła parować z gniewu. Malikowi jednak nie straszne było wiercenie i kopanie
trzymał ją jakby ktoś ulepił jego ramiona z betonu. Ciemnowłosa, która dopiero
dobiegła próbowała pomóc przyjaciółce, ale mulat odkręcił się do niej plecami
skutecznie uniemożliwiając jej jakąkolwiek drogę manewru.
- Chłopaki nie bójcie
się już biegnę!- Blondyn jak strzała przemierzał dzielącą ich odległość,
tarmosząc w reku jakąś kanapkę. Nie miał jednak wystarczająco podzielnej
uwagi, by zauważyć na swojej drodze rozciągnięty wąż ogrodowego, więc bezceremonialnie zaliczył
przez niego epicką glebę lądując nosem w swojej bułce.
Na początku pośród zebranymi zapanowała głucha cisza, ale w
końcu Harry wybuchł niepohamowanym śmiechem jednocześnie przerywając ją. Marchewkowy
zaczął rzucać się po ziemi w przeciwieństwie do Liama, który jako winowajca
rozdziawił szeroko usta i zastanawiał się, jaka kara go czeka. Zayn złapał
miodowo-włosą za jedno ramię i zwinnie wyciągnął ze swojej kieszeni IPhona by, po chwili zrobić nim zdjęcie poszkodowanemu (Mag oczywiście zapomniała zabrać
go od niego, skupiając się bardziej na komputerach)
- Twitterze przywitaj
się z nowym przypałowym zdjęciem Nialla Horana - rzekł wolno roześmiany Malik,
jednocześnie klikając coś na ekranie telefonu.
Blondyn na te słowa zerwał się szybko, powodując, że Styles i
Tomlinson zanieśli się jeszcze większym rechotem.
- Nie rób tego, Malik!- wydarł się farbowany, ścierając z twarzy majonez i masło.
- Za późno, poszło - oznajmił ciemnoskóry odkładając telefon do kieszeni.
Niall zrezygnowany westchnął i przysiadł na niskim płotku obok
niego, ubolewając nad straconą kanapką.
- Puść mnie cymbale, teraz i tak już bym nie chciała go nawet dotknąć - warknęła Margaret, wskazując
głową na usmarowaną i rozchichotaną marchewkę.
Malik nie widząc dalszego sensu przetrzymywania panny Colen,
puścił ją i podszedł do Horana mówiąc coś o nowej kanapce.
- Nie powinniście być
na nas złe, my tylko odpłacamy się pięknym za nadobne - wyjaśnił loczek, poważniejąc i klepiąc nadal rżącego szatyna po ramieniu.
Shalie zmrużyła oczy i już miała wszcząć kłótnie zakończoną czyjąś
śmiercią, kiedy została powstrzymana przez swoją przyjaciółkę. Posłała jej
pytające spojrzenie, lecz nie dostała żadnej odpowiedzi.
- Rozumiem. Zapomnimy
o sprawie, jestem zmęczona tym wszystkim. Oddajecie mi tylko klucze od domu i idźcie do
siebie. Przypominam, że jesteśmy na moim podwórku. – Chłopaki posłali sobie
zdziwione spojrzenia i wzruszyli ramionami. Styles rzucił dziewczynom, o co
prosiły i uśmiechnął się triumfalnie do pasiastego najwyraźniej sądząc, że
wygrali wojnę.
Gdy tylko małpy opuściły posesję Colenów, Mag uśmiechnęła się
przebiegle i zakręciła kluczami na wskazującym palcu.
- Okay, możesz mi powiedzieć,
co ty do cholery wyprawiasz?!- krzyknęła brunetka patrząc się na swoją przyjaciółkę spod byka. Uśmiech właścicielki domu
przypominał minę świra-mordercy, który właśnie zabijał swoją ofiarę.
Jasnowłosa w odpowiedzi pokazała Shalie błyszczący czarny
przedmiot.
- Czy to telefon
Zayna? – Na twarzy ciemnowłosej zagościł uśmiech, który z pewnością nie wróżył nic
dobrego. Obie wolnym krokiem udały się do domu i zamknęły się na cztery spusty
by nikt im nie przeszkadzał.
- Zaczniemy spokojnie – od adresu zamieszkania, potem może przejrzymy galerię. – Powiedziała cicho jasnowłosa logując się z konta Malika na dobrze znany portal społecznościowy „Twitter”.
- Zaczniemy spokojnie – od adresu zamieszkania, potem może przejrzymy galerię. – Powiedziała cicho jasnowłosa logując się z konta Malika na dobrze znany portal społecznościowy „Twitter”.
HEEEEEEEEEEEEEEEJ!!!!!!!!!!!
ALE JESTEM OKROPNA NIE?
Serio dodałabym wcześniej ale nie mam na swoim komputerze programu ,w którym mogę pisać ;/ i muszę pożyczać od mamy xd
I jak się podoba? Jakieś błędy? Zastrzeżenia?
PROSZĘ PISZCIE KOMENTARZE!
Najbardziej dziwie się, że gdy zaczynałam pisać ten rozdział był 30-sto stopniowy upał a kończę go kiedy pada śnieg 0.0
Nie wiem kiedy następny rozdział teraz będzie trochę wolnego od szkoły to zacznę pisać xd
A CO TAM U WAS? MACIE ŚNIEG? ^^
Jeszcze raz przepraszam i PROSZĘ O KOMENTARZE
I OCZYWIŚCIE DZIĘKUJĘ ZA PONAD 7000 TYŚ WEJŚĆ
KOCHAM WAS XD
*przepraszam za różnice w rozmiarach czcionki ale blogspot postanowił zostać chamem jak onet ;/