sobota, 27 października 2012

Rozdział 9


Udawanie- czyli wmówmy sobie, że mamy 

mózgi i uwierzmy w to





     - Nienawidzę Cię ty brudna, tępa, bezmózga, prymitywna poczwaro!- Zaskakująco głośny wrzask jasnowłosej wlatywał prosto do Tomlinsowego ucha, sprawiając, że od ogłuchnięcia nie dzieliły go minuty tylko sekundy. Rozjuszona dziewczyna kończąc szaleńczy bieg, wpadła prosto na znienawidzony tors swojej ofiary. Niesiona umotywowaną chęcią mordu szybko ujęła w niewielkie dłonie pasiastą (a to niespodzianka) bluzkę chłopaka, i chaotycznie zaczęła nią szarpać.
    - Ja ciebie też podstępna wiedźmo!- Szatyn nie chcąc zostawiać w tyle z potyczką, przystąpił do szczypania przeciwniczki w ramiona. Ta jednak wiła się tak, że nie sposób było nadążać za nią wzrokiem, więc jego pozornie dobra taktyka spełzła na niczym. Musiał się szybko poprawić.

I tak o to zwykła bitwa przerodziła się w autentyczną rzeź.

  Nastolatek deptał sąsiadkę po stopach jednocześnie przytrzymując jej ręce jak najdalej od swoich oczu. Natomiast ona cudem wyrywając jedną dłoń z jego stalowego uścisku, złapała za ucho rywala i pociągnęła jak najmocniej w dół, śmiejąc się przy tym jak Baby-Jaga. Louis, wkurzony nie na żarty mocnym szarpnięciem uwolnił swój poszkodowany organ i począł z pasją wyrywać włosy Margaret.  Gdzieś w morzu jęków i okrzyków dało się usłyszeć, że wyzwiska i zbliżające się nieubłaganie kroki kolegów walczącej dwójki. 
Dziewczyna, przecząc totalnie jakimkolwiek prawom etyki (oraz BHP) i zachowaniom ogólnie przyjętym dla kobiet w jej wieku, zabrała się za gryzienie pasiastego gdzie popadnie. Współzawodnik ze zdumienia wytrzeszczył oczy i uświadomił sobie, że jest właśnie świadkiem jej przemiany w chomika ludojada.
     - Imponujesz mi, postój tu chwilę to zrobię Ci pamiątkową fotkę - poradził, udając, że wyciąga z kieszeni aparat. Za chwilę jednak przystąpił z powrotem do bójki.
     - To za czerwony, to za ten w panterkę, a to za koronkowy.- Nastolatka, aby poprawić dobitność swoich słów, przy każdym przymiotniku gryzła chłopaka w ramię.
Przed śmiercią, któregoś z nich (lub nawet obojga) uchronił ich Liam, który wpadł na dość nieprzemyślany pomysł oblania ich lodowatą wodą z węża ogrodowego.

  Jednak, aby zrozumieć, o co chodzi w tej rzece nieporozumienia trzeba zejść do jej źródła.

  

     



         Ranek nastał zdecydowanie za szybko.
       To była pierwsza myśl Shalie, tuż po brutalnym obudzeniu przez promienie słoneczne przedostające się przesz szybę prosto na jej zaspaną, zmęczoną twarz. 
Dziewczyna przekręciła się na drugi bok, ale nic to nie dało. Sen o tęczowej chmurze spełniającej marzenia odszedł gdzieś daleko w przestrzeń kosmiczną, powodując, że jej prośba o wyjazd na Karaiby z przystojnym brunetem z klatą jak marzenie, odeszła wraz z nim.
Sfrustrowana podeszła do okna, aby zasunąć rolety, przystanęła jednak na chwilę i zmrużyła oczy, aby poprawić swoją ostrość widzenia. Jej wzrok się nie mylił, przez wielkie okno w domu obok dostrzegła ciasno zbita grupkę sąsiadów z laptopami czy też tabletami na kolanach.
Oczywiście najpierw zrobiło się jej niedobrze, bo niestety nie dało się nie zauważyć, że siedzieli tam w samych bokserkach, ale zaraz potem ogarnęło ją przerażenie. Przypomniała sobie kawałek po kawałku poprzedni dzień i stwierdziła, że był tylko jeden racjonalny powód, dla którego mogli wstać o świcie i szukać czegoś w komputerze.
Autorów oczerniających ich plotek.
Trzeba było jak najszybciej coś wymyślić.
Podleciała szybko do łóżka swojej przyjaciółki i potrząsnęła mocno jej pogrążonym w krainie morfeusza ciałem. Reakcji nie było. Musiała przejść do drastycznych kroków. Z całej siły uszczypnęła ją w ramię i dla polepszenia efektu potrząsnęła nią jeszcze raz. W ciągu sekundy dostała plaskacza w policzek, ale za to Colen usiadła na łóżku prosto jak tyczka i wlepiła wzrok we współlokatorkę.
     - A ty, co, wylałaś sobie na policzek barszcz czerwony?- spytała sennie, przecierając oczy. Brunetka z drgająca powieką wpatrywała się w przyjaciółkę, ale nie miała jednak czasu na wygarnięcie jej ani na oddanie. Westchnęła tylko i obiecała sobie, że już nigdy nie będzie jej budziła, nawet gdyby się paliło.
     - Mamy problem, chyba nasi słodcy sąsiedzi wzięli sobie do serca słowa tego całego osiłka- Paula. Oni naprawdę szukają tych, co rozpowiedzieli o nich te plotki - wyjaśniła szybko, przelotnie głaszcząc, Roxiego po czarnym, puchatym grzbiecie. Swoją drogą nie wiedziała, po co rodzicie Margaret kupili mu takie wypasione legowisko skoro on i tak na przekór wszystkiemu spał w łóżku u swojej właścicielki.
     - Zalewasz.- Miodowo-włosa z nadzieją spojrzała w oczy koleżanki, ta jednak pomachała przecząco głową.  Sprawa nie wyglądała dobrze. Nastolatki zaczęły nerwowo chodzić po pokoju, wytężając swój umysł do granic możliwości (w wakacje to powinno być karalne).
     - Nie potrzebnie godziłyśmy się na tą fotkę z fankami, ale może nie wrzuciły tego do Internetu. – Jasnowłosa nadal pełna nadziei czekała na jakąkolwiek reakcje współlokatorki, ta jednak posłała jej takie spojrzenie, iż uświadomiła sobie, że jej wiara zmieniła się już w złudne marzenie.  Dziewczyna wyciągnęła z szuflady lornetkę i skierowała ją w stronę domu sąsiadów. Na szczęście nie był to badziewny sprzęt, zapłaciła za niego grubą kasę, która zarobiła rozdając ulotki na zniżkę w pizzerii (ach Ci fani detektywa Monka). Mogła doskonale zobaczyć, na jakim portalu przebywają członkowie zespołu 1D. Tak jak obie podejrzewały przesiadywali na Twitterze, oczywiście za wyjątkiem Nialla, który grał w kulki.
Wiadomo, że nawet totalny tępak, z łatwością znalazłby tam informacje na temat tych niesfornych twórców oszczerstw.   
Kolejne pytanie wiązało się z tym, jaka kara im groziła i do czego mogą posunąć się poszkodowani. Shalie, która z zapartym tchem oglądała, „CSI- kryminalnie zagadki Nowego Jorku”, wiedziała, że chłopcy mogą oskarżyć je o zniesławienie i wytoczyć proces, który może ich skazać na uiszczenie kary grzywny. Przestraszone nie na żarty przełknęły ślinę i wlepiły wzrok w dom obok.
     - Może pójdziemy do nich i powiemy, że chcemy im pomóc, ale tak naprawdę napiszemy do fanek, że te plotki to nieprawda a autorki ich wyjechały do Timbuktu - zabłysnęła ciemnowłosa, wkładając na siebie zwiewną, biała sukienkę do połowy ud.  Prawdą było, że nie za bardzo lubiła tego typu odzież, ale od czasu do czasu lubiła mieć trochę odmiany.
Jasna głowa przez chwilę intensywnie zastawiała się nad słowami przyjaciółki, ale po chwili zmarszczyła czoło i pokręciła głową.
     - Wiesz ile oni mają fanów? Jedna wiadomość nic nie da a chyba nie mamy czasu na wysyłanie każdej po kolei.
W pokoju znów zapanowała cisza. Faktem było, że dziewczyny miały duże kłopoty i prawdopodobnie ich czas na wynalezienie rozwiązania liczył się w dziesiątkach sekund. Colen szybko zarzuciła na siebie jeansowe krótkie spodenki i turkusową lekka koszulę.
     - A może z nimi po prostu pogadamy?- rzuciła jakby od niechcenia Shalie. Niby tak oczywiste pytanie sprawiło, że czas jakby stanął. Właścicielka domu zmarszczyła brwi, bo prawdę mówiąc nigdy nie rozmawiała z chłopakami, zawsze wszystko sprowadzało się kłótni. Zdumiewający był fakt, że zapomniała, iż są ludźmi i może umieją prowadzić w miarę cywilizowana konwersację.
Nastolatki szybko zeszły na dół, zahaczając najpierw o łazienki w celu uzupełnienia porannej toalety. A na wypadek gdyby rozmowa nie wystarczyła zgarnęły do toreb chyba cały asortyment ciastek, żelków i lodów, który był w domu, Mag poświęciła nawet dwa opakowania swoich cennych orzeszków ziemnych.
Obładowane i z dudniącymi sercami skierowały się do sąsiedniego budynku.
Shalie łagodnie zapukała do drzwi a gdy nikt nie otwierał powtórzyła czynność mocniej. Ich oczom ukazał się Niall, ku radości przyjaciółek – ubrany. Zmarszczył brwi i przez chwilę wyglądał jakby miał zadać pytanie, ale gdy zauważył torby sąsiadek, szybko zrezygnował z tego szalonego pomysłu.
     - Wchodźcie kochane, co tak stoicie w wejściu – otworzył szerzej drzwi, aby goście mogli wejść. - Dajcie te torby, pewnie jest wam ciężko.- Gdy tylko dostał w ręce to, co chciał, skierował dziewczyny do salonu a sam poszedł „rozpakować pakunki” do kuchni.
     - Och, jak dobrze, że jesteście! – Ciemny blondyn, podbiegł do dziewczyn i przygarnął je do siebie ramionami. Przyjaciółki uśmiechnęły się przebiegle, uświadamiając sobie, że jednak ich sąsiedzi są tępi i nadal nie znaleźli winowajców. To poprawiło im humor na tyle, że nawet nie zwróciły większej uwagi na fakt, że Liam nadal nie ma na sobie górnej części garderoby. – Wiecie, że Ci wstrętni bajkopisarze, powiedzieli, że jestem niski! Jakim prawem? Przecież to się w głowie nie mieści!- Zdesperowany chłopak, przycisnął sąsiadki mocniej do swojego nagiego torsu.
      - Rzeczywiście, są okropni - odezwała się niepewnie Shalie idealnie akcentując ostatnie słowo. Payne chyba nie miał zamiaru puszczać nastolatek, więc, zanim to uczynił Maggie już zdążyła ogarnąć sytuacje panującą w salonie.
Zayn oderwał wzrok od swojego białego laptopa i machał jak nakręcony do nowo przybyłych. Natomiast Tomlinson obejmował pokręconego, który uważnie śledził ekran swojego tableta i chyba nawet nie myślał o wyjściu spod koca w misie. Nie to jednak było dziwnie. Niezrozumiałe było to, że Harry miał tak zbolała minę, jakby przynajmniej dowiedział się, że umrze za 8 minut. Kumpel mówił mu coś na ucho, ale bezskutecznie. Lokers zachowywał się jakby zatrzymał się w czasie.
Kiedy Liam wreszcie łaskawie puścił swoje przytulanki, począł opowiadać im, co właściwie dzieje się ze Stylesem.
     - Hmm, siedzi tak od wczoraj. Prawdopodobnie zrozumiał plotkę na jego temat, te o tym, że jego… No wiecie, że nie sprawdza się, jako mężczyzna.
 Dziewczyny popatrzyły na siebie z przestrachem, ale zaraz wrzuciły na twarz swoja udawaną maskę troski.
    - Kto mógł wymyślić takie bzdury?!- odezwała się „oburzona” Margaret- Na poprawienie humoru przyniosłyśmy wam słodycze… ALE- przerwała widząc, że banda rozwydrzonych wyrośniętych małp szykuje się do szaleńczego biegu (zapewne na śmierć i życie), po swoje przysmaki.-  Najpierw zagramy w grę „Słodycze bez elektryczności”. Oddajecie nam wszystko, co posiada baterię lub w inny sposób jest zasilane prądem elektrycznym. Kto tego nie zrobi nie dostanie słodkości - wyjaśniła wolno, tak żeby wszystko zrozumieli.
Przeraziła się nieco, gdy w pomieszczeniu zapanowała napięta cisza i kilka par oczu zwróciło się w jej stronę. 

     - Ale fajna gra! Oddam wszystko pierwszy!- wykrzyknął Tomlinson z szaleńczym ognikiem w tęczówkach.
 Po chwili dziewczyny były w posiadaniu wszystkich urządzeń elektrycznych, jakie miało w swoim domu One Direction. Oczywiście miodowo-włosa trochę źle sprecyzowała warunki i spędziła parę minut na tłumaczeniu chłopcom, że obejdzie się bez bieżni z siłowni. Banda biegiem skierowała się do kuchni, w której już obżerał się Horan. Prawdę mówiąc, takie okazy wygłodniałych osobników płci brzydkiej są raczej rzadko spotykane, ponieważ powszechnie wiadomo, że oni wszędzie znajdą coś, co można będzie zjeść/schrupać/wypić/wylizać.
  Shalie patrzyła z dumą na swoją przyjaciółkę i miała ochotę klęknąć oraz dziękować za tak wspaniały dar, jaką jest. Wszystko szło po ich myśli- były teraz w posiadaniu wszystkich pięciu maszyn śmierci a przecież, kiedy je mają, sąsiedzi nie mogą szukać.
Jako, że Harry nadal pozostał w miejscu, ciemnowłosa chcąc nie chcąc musiała ciągnąć całe przedstawienie.

Wywróciła znudzona oczami i ruszyła w jego stronę.
     - Hej, może pójdziesz coś zjeść - zaczęła, najuprzejmiej jak umiała (zastanawiają c się, które z nich prędzej zachoruje na cukrzycę). Brak reakcji. Nastolatka przypomniała sobie, że równie podobnie rano zachowywała się jej przyjaciółka. Stłumiła w sobie chęć uiszczenia metody, która na pewno wzbudziłaby pokręconego z letargu. – Mamy ciastka truskawkowe, lody orzechowe, jabłecznik, chipsy serowe, orzeszki, żelki..
     - Haribo?- Z ust chłopaka padło pytanie, które sprawiło, że dziewczyna zaprzestała wyliczania i rzuciła mu zdziwione spojrzenie.
     - Eee… chyba tak. – Styles wstał i strząsnął z siebie przykrycie. Brunetka niestety nie miała tyle szczęścia, co wcześniej, nastolatek miał na sobie jedynie czerwone bokserki z Zygzakiem McQuinem i nawet nie wydawał się tym faktem przejęty.
Zarzucił jej masywne ramię na barki i opierając się na niej powoli zaczął stawiać kroki. Nastolatka natomiast próbowała zapomnieć o tym, że jego naga skóra ociera się o nią i koncentrowała się na tym by nie upaść pod ciężarem cielska pokręconego.
     - Jak można było powiedzieć, że mam małego? No jak? Za kogo teraz uważają mnie te wszystkie fanki? Ja Ci powiem, za kogo! Za takiego, z którego można sobie żartować!- Harry w końcu wybuchł i niemalże rozpłakał się z powodu tak straszliwej zniewagi, z jaką musiał się zmierzyć. Szczerze mówiąc tak rozzłoszczony członek 1D prezentował się wręcz komicznie i ciemnowłosa musiała się kontrolować by nie wybuchnąć śmiechem.  – Uwierz mi, że ten, kto to napisał może już zaczynać oglądać miejsce na cmentarzu. Chłopaki powiedzieli, że to szaleństwo, ale możesz być pewna, że wynajmę płatnego mordercę i wcale nie poproszę go o szybką i bezbolesną śmierć dla winowajców. Najpierw odetnie im…
     - A może po prostu zapomnicie o całej sprawie, przecież to sumie nie są takie poważne plotki, na pewno nikt nie uwierzył - rzuciła niepewnie nastolatka, zastanawiając się czy zemdleć teraz czy uciec i zrobić to w domu. W końcu postanowiła trzymać fason (jakby nie mało było Harrego do noszenia) i wynegocjować z lokersem jakąś inną karę.
     - Żartujesz? Dziś dzwonili z RolingStone i pytali się czy mogą zmierzyć Liama.
Shalie nerwowo się zaśmiała i przełknęła ślinę, orientując się jak wielki bałagan zrobiły z Maggie. Mogła się spodziewać, że jak zwykle się w coś władują. Od kiedy tylko pamiętała nie było dnia w ich wspólnej szkole, żeby nie były w tarapatach. Najpierw w pierwszej klasie podstawówki jasnowłosa pobiła jakąś dziewczynę, bo ta dostała się do samorządu klasowego, choć razem z Shalie włożyły więcej karteczek z jej imieniem do urny.
W drugiej upiekło im się pomalowanie wszystkich luster wodoodpornym markierem, ponieważ szły wtedy do komunii i wybroniły się faktem, że Bóg wszystkim wybacza.
Następnie, gdy w trzeciej klasie spokojnie siedziały sobie na schodach, dyrektor, który biegł na spotkanie wywrócił się o nie i połamał obydwie nogi, przez co musiały do końca roku szkolnego zostawać po lekcjach i czyścić wszystkie ławki.
(W ich dalszej kadencji, działy się rzeczy, o których lepiej nie wspominać, gdyż nawet one próbują o nich zapomnieć).

  Kiedy wreszcie udało im się dotrzeć do reszty, Shalie szybko oddała przyjaciółce tablet, który niepostrzeżenie zabrała pokręconemu. Tymczasem Margaret próbowała uśmiechać się szczerze do swoich sąsiadów, ale omal nie spadła z barowego krzesła, gdy sam marchewko-jadacz posłał jej szeroki uśmiech ukazując swoje wysmarowane czekolada uzębienie. Dziewczyna jedynie zmarszczyła brwi i przerzuciła wzrok na mulata, który rozczłonkowywał swoje ciastka zbożowe sztućcami i uśmiechał się do talerza jak obłąkany. Shalie, która również go obserwowała wstrzymała gwałtownie oddech i z zamiarem przekazania ważnej informacji przyjaciółce uszczypała ją mocno w udo.
     - Ała! No, co zrobiłem? Czy nie uważasz, że i tak dziś dużo wycierpiałem? – wydarł się Styles niemal gromiąc nastolatkę wzrokiem. No tak, brunetka na śmierć zapomniała, że lokers zmusił ja by usiadła pomiędzy nim a ciemnym blondynem i ” zaczęła obracać się w seksownym, męskim towarzystwie”.
     - Eee…przepraszam, miałam jakiś skurcz - wydukała dziewczyna, modląc się o telepatycznie skontaktowanie z koleżanką. Prawdę mówiąc doszła do ciekawego wniosku, a jako wielka fanka CSI mogła być pewna, że jest on prawdziwy. Malik po raz pierwszy, od kiedy się wprowadził napawał ją strachem. I to nie takim oczywistym w stosunku do „ludzi mądrych inaczej” czy też „małp zachowaj ostrożność do trzech metrów” tylko takim prawdziwym. Takim, jaki się czuje do mordercy. No, bo niby, co one o nim wiedziały, oprócz tego, że jest tak samo dziwaczny jak reszta 1D i lubi kraść cudze, niewinne psiaki? Właściwie nic. Harry mówił o wynajęciu płatnego zabójcy, ale co jeśli nie żartował? Bo w sumie, jeśli ma go na miejscu to nie brzmi już tak niewiarygodnie. Dziewczyna głośno przełknęła ślinę i zaczęła rozmyślać ile wziąłby za zamordowanie dwóch rozsiewających plotki nastolatek.
Miodowo-włosa popatrzyła na nią dziwnym wzrokiem i dalej brała na lupę ciemnoskórego oraz jego zmasakrowane słodkie ofiary.
     - Skurcz? Może chcesz, żeby go rozmasować?- Zaoferował się obiekt szaleńczych rozmyślań dziewczyn, powodując, że ciemnowłosa wytrzeszczyła oczy i instynktownie przysunęła się do pałaszującego lody Liama.
     - Nie! Znaczy, nie. Już mi przeszło - pisnęła, trochę zbyt szybko, przerażona nastolatka. Mulat wzruszył ramionami i powrócił do konsumowania ciasteczek. Tym czasem Maggie próbowała zrozumieć zachowanie przyjaciółki, lecz szybko uznała, że nie może nadmiernie przegrzewać systemu, a to nie był czas na potyczki. Każdy ich mylny ruch i bach, witajcie więzienne koleżanki.
A ostatnim, co by zniosła byłoby uziemienie w jednym miejscu, ( achh…to niestwierdzone ADHD). Czasami zwyczajnie musiała sobie pobiegać, albo po prostu poślizgać się na posadzce w puchatych, barwnych skarpetach.
Liam ewidentnie usatysfakcjonowany bliskością Shalie, z uśmiechem na ustach podsunął jej pod nos widelec z lodami orzechowymi, zachęcając uśmiechem do ich spożycia. Dziewczyna lekko zdezorientowana odkleiła oczy od jej potencjalnego mordercy i odsunęła się znacznie od Payne’a. Zwróciła jednak wzrok na zimny przysmak przed jej oczami, zastanawiając się, jakim trzeba być człowiekiem by jeść go widelcem.
     - Sorry, nie znamy się na tyle by jeść lody orzechowe jednym sztućcem - orzekła, odsuwając od siebie rękę chłopaka, który zaraz strzelił smutną minę. Natychmiast zwróciło się na nią pięć par oczu. Jasnowłosa chrząknęła niby przypadkiem, ale Swift, z marszu przypomniała sobie, że akurat dziś muszą być miłe w stosunku do tych dziwacznych małp. Wyklęła w myślach swoje sarkastyczne „ja” i spróbowała rozciągnąć usta w miarę wiarygodnie uczciwym uśmiechu. 
     - To znaczy… Nie widzę przeszkód w naszym wzajemnym poznaniu – wypaliła, klepiąc po plecach zranionego ciemnego blondyna. Niall, który włożył do ust większość słodyczy ze stołu, nagle zaczął się krztusić i ruszać rękami w znaku, który prawdopodobnie miał za zadanie prosić o pomoc. Siedzący najbliżej pasiasty podbiegł do farbowanego i zaczął skakać wokół jego osi, również wymachując dłońmi. Dopiero później zaczął klepać poszkodowanego po plecach, wkładając w to jednak zbyt dużo siły, bo co i nie raz dało się usłyszeć pomieszane ze spazmatycznym kaszlem, jęki Horana.
Kiedy sytuacja wreszcie została opanowana, wszyscy usiedli w głębokiej ciszy bojąc się odezwać.
     - Z kim spędziliście ostatnio, jakąś upojną noc? – zapytał, jakby nieobecny loczek- No, co? Mieliśmy się nawzajem poznać.- Dodał, gdy zauważył zdziwienie u większości zgromadzonych.
Shalie przez chwile dałaby sobie uciąć głowę, że chłopaki wymienili ze sobą szybkie spojrzenia, ale trwały one tak, krótko, iż nie była pewna, czy nie miała zwid.
     - Myślałam raczej o lekkich pytaniach:, „Jaki lubisz kolor?” „Jaki jest twój drugi ulubiony kolor?” itd..- Zaczęła, zdezorientowana Colen, prosząc w myślach o szybki powrót do domu. Tomlinson w zadumie nad słowami dziewczyny, zaczął stukać palcami o swoje usta. Natomiast Liam uważnie obserwował blondyna, który pochłaniał ze stołu chyba trzecią paczkę ciasteczek, zagryzając ją orzechami ziemnymi. Najśmieszniejsze w jego obżarstwie było to, że nigdy po nim nie było tego widać. Mógł jeść tonami a i tak zawsze trzymał idealną figurę. Koledzy przypuszczali, że jego żołądek to jedna wielka, paru metrowa dziura, w której można by zmieścić cały dom i słonia.
Shalie widząc, że sytuacja wymyka im się spod kontroli postanowiła interweniować.
     - Ładnie odmalowaliście ściany – pochwaliła, przyciągając na siebie spojrzenia całej grupy. Mulat przymknął gniewnie oczy, zapewne przypominając sobie, dlaczego wyskoczył im ten nagły remont, a roztrzepany szatyn prychnął pod nosem jednocześnie mierząc srogim wzrokiem pannę Swift. Mag przyłożyła rękę do czoła i przymknęła oczy, próbując zrozumieć, tępotę współlokatorki. Obiecała sobie, że jeszcze nauczy ją strategicznego myślenia, bo w wojnie najważniejsza jest trafna taktyka. Nie miały czasu na pomyłki.
     - Możemy włączyć TV?-  Niall najwyraźniej nieprzejęty gafą brunetki postanowił zrobić sobie krótką przerwę w jedzeniu, na zadanie pytania organizatorkom gry. Czym sprawił, że cisza, która panowała między zebranymi, pogłębiła się jeszcze bardziej.
      - Okey - odparła krotko jasnowłosa. Prawdę mówiąc nikt z nich nie miał chęci na poznawanie siebie, więc wszyscy bezproblemowo udali się do salonu. Trochę zajęło chłopakom szukanie pilota, ale dziewczyny postanowiły przemilczeć ich bałaganiarstwo i dalej szczerzyć się jak głupi do sera.  Po chwili do przyjaciółek siedzących na kanapie przysiadł się Styles, owinięty bardzo pociągającym kocem w misie. Biedna Shalie by się znowu nie narazić, postanowiła nie protestować, gdy chłopak również owinął ją kocem tłumacząc, że „samej na pewno jest jej zimno”. Nie zdołała jednak powstrzymać jęku, gdy obok niej zjawił się Malik taszcząc ze sobą swoje ciasteczkowe ofiary.
Mag odsunęła się trochę od trójki i zabrała farbowanemu pilot, zwinnie przełączając „Wiadomości” na kanał muzyczny. Nie wzięła jednak pod uwagę faktu, że chłopcy, znają wszystkie piosenki, jakie są na czasie i zaczną je śpiewać na cały regulator.
Dziewczyna zaciskała mocno usta, próbując nie powiedzieć jakiejś kąśliwej uwagi. Było to trudne, bo niemalże słyszała w swojej głowie głosik mówiący: „ Obraź ich, „No, powiedz im coś”, „Mag ta dobroć w stosunku do nich Cię zabija”.
Miodowo-włosa, aby odgonić od siebie pokusy pomachała głową w obie strony.
Kryzys w jej wstrzemięźliwości nastąpił, gdy właściciel bluzki w paski usiadł za nią na sofie i zaczął pleść jej z włosów coś, czego na pewno nie można było nazwać warkoczem. 

A panna Colen nikomu nie pozwalała dotykać jej włosów.

Miała tylko jednego zaufanego fryzjera, który i tak przeżywał straszliwe męki, robiąc fryzurę dziewczynie.
Objawem ogromnego wzburzenia dziewczyny, był jej szybki niemiarowy oddech i niemal ciskające piorunami oczy.
Mocno zacisnęła szczęki i dłonie, uświadamiając sobie, że głosy w jej głowie przerodziły się niemal w wrzask. Musiała szybko temu zaradzić.
     - Co jeszcze możemy dla was zrobić?- Na pół warknęła, na pół spytała, zwinnie wyrywając swoje kłaki, spod nikczemnych palcy pasiastej marchewki.
Chłopcy na chwilę oddali się zadumie a że ich mózgi nie były przyzwyczajone do pracy na szybkich obrotach, (jeśli w ogóle miały obroty), to nastolatka musiała na odpowiedź trochę poczekać.
Znudzona rozejrzała się po mieszkaniu. Wyglądało tak samo jak przed zniszczeniem ścian, jedynym nowym nabytkiem była duża lornetka na statywie. Dziewczyna, pewnie mogłaby się nad tym rozwodzić, ale musiała jeszcze obserwować Louisa, któremu wszystko mogło wpaść do łepetynki.
     - W sumie napiłbym się soku porzeczkowego - wyznał ciemny blondyn, patrząc na Shalie, która wyglądała jakby bardziej wolała znaleźć się sercu wulkanu niż pomiędzy mulatem i lokersem. W zasadzie nie mogła trafić gorzej. Czuła przy sobie niemal nagie ciało, Stylesa, a Zayn mówiący do zamordowanych słodkości też nie wypadał w jej oczach najlepiej. Jedynym pokrzepieniem w jej głowie była myśl o tym, co by zrobiła gdyby nie musiała wystrzegać się sarkazmu do płci znienawidzonej.
 Reszta małp również orzekła, ze chce to samo, co Liam.
     - Tylko, że ja ostatnio wypiłem ostatni kartonik - wymruczał po cichu Horan uważnie, śledząc ruchy jednej tancerki z teledysku.
     - Dobra pójdę do sklepu.- Mag, wzniosła oczy do góry i w myślach podziękowała, chociaż za chwilę oderwania się od bandy dziwaków.
     - Idę z Tobą!- Dało się zauważyć, że Shalie wyplątała się z koca ze zbyt dużym zapałem, powodując tym samym, że lokers siedzący obok niej zaczął podejrzewać, iż nie odpowiadało jej jego towarzystwo. Urażony przysunął się do ciemnoskórego chłopaka i podwędził mu z talerza jedno rozczłonkowane ciasteczko.
     - Wróćcie szybko będziemy czekać, misiaczki. – Pasiaty odprowadził dziewczyny do drzwi i posłał jakiś bliżej nieokreślony znak chłopakom z kanapy, na co oni pokiwali włosami w geście potwierdzenia. Dziewczynom jednak nie było dane tego zauważyć gdyż Tomlinson sparaliżował je, zarzucając im na barki swoje ciężkie ramiona. Mag obiecała sobie, że wyrzuci wszystkie ciuchy, jakie na sobie miała i położy się do wanny na parę godzin. Dziewczyny celowo przyśpieszyły kroku przy drzwiach i pędem przekroczyły próg znienawidzonego domu.
     - Maggie niedobrze mi- wymamrotała nadal sparaliżowana ciemnowłosa. – On był prawie nagi.- Miodowo-włosa zaczęła poważnie martwić się o współlokatorkę gdyż ta cała pobielała a jej oczy wyglądały jakby zobaczyły stado goniących duchów. Prawdę mówiąc podziwiała ją za to, że nawet w obliczu tak wielkiej próby zachowała zimną krew. – Mag, myślę, że oni nas zabiją.- Brunetka nie wyglądała na osobę, która za chwilę miała wybuchnąć śmiechem, wiec panna Colen uważnie zaczęła rozważać jej słowa.
    - Chyba sobie żartujesz, sama wiesz, że oni są jakby to określić…Niepełnosprytni.- Shalie wzruszyła na to ramionami i pociągnęła przyjaciółkę za ramię, zmuszając ją tym samym do biegu. Faktem było, że miała dosyć tego całego przedstawienia, ale nie chciała żeby miały z Margaret kłopoty. Jej rodzice na pewno nie byli by zachwyceni gdyby dowiedzieli się, co wyprawia ich córka.
W rekordowym tempie dotarły do sklepu i wzięły to, co trzeba. Musiały się spieszyć, bo nigdy nie wiadomo, co może strzelić do głowy tym niedorozwojom podczas ich nieobecności. Jasnowłosej wydawało się, że dobrze schowała ich maszyny śmierci (w kantorku na miotły), ale nie mogły ryzykować. Kiedy tylko znalazły się pod drzwiami panna Swift nacisnęła na klamkę a ta…nie chciała ustąpić. Przyjaciółki zmarszczyły brwi a ciemnowłosa ponowiła czynność. Na nic. Maggie potulnie zapukała, ale nawet po powtarzaniu czynności przez parę minut odzewu jak nie było, tak nie było.
     - Co tu jest grane? – spytała retorycznie jedna z dziewczyn, na co druga szybko złapała się za kieszeń i pośpiesznie włożyła do niej rękę. 
     - Mag nie mam kluczy od twojego domu.- Miodowo-włosa popatrzyła na dziewczynę z przestrachem a potem sama zaczęła obmacywać swoje kieszenie, jednak bezskutecznie. Współlokatorki popatrzyły na siebie wolno i jak na komendę zerwały się w kierunku swojego domu.
Czasem te ich rozumienie bez słów było przerażające.
Prawdę mówiąc z ich oczu mało można było w takich chwilach wczytać, gdyż najwyraźniej wszystkie emocje targające nimi uwolniły się i utworzyły w ich spojrzeniach coś na kształt wielkiej kuli nieporozumienia, która zwiększała się z każdym pokonanym przez nie metrem.
Niczym rozszalałe tornado pokonały kawałek dzielący je od domu. Ciemnowłosa nerwowo szarpnęła za klamkę a kiedy ta ustąpiła w jej wnętrznościami drgnął nieprzyjemny spazm wzburzenia.
Dwoma szybkimi krokami pokonały próg, ale widok panujący w holu zmusił je do zatrzymania.
Z ust Margaret wydobył się cierpiętniczy jęk, ale szybko stłumiła go ręką w przeciwieństwie do jej przyjaciółki, która krzyczała w niebo głosy i padła na kolana głośno zawodząc.
Na podłodze przed nimi leżała spora sterta pociętych, kolorowych biustonoszy- wszystkich, jakie posiadały, a na ścianie różowym mazakiem napisane było jedno zdanie: My wiemy wszystko.”  

  Nie musiały być spokrewnione z Albertem Einsteinem żeby wiedzieć czyja to sprawka (niedokładnie zamalowany autograf Tomlinsona też zbyt nie taił prawdy). Zwinne oko jasnowłosej w ciągu mili sekundy wyłapało za oknem ruszającą się postać i zmrużyło się tylko po to by za chwilę zapłonąć z krwistym, szaleńczym ognikiem w środku. Shalie, która przytulała do piersi koronkowy, poszarpany materiał zdębiała, słysząc, że współlokatorka zaprzestała recytowania wiązanki przekleństw. Powoli przekręciła głowę i zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem, ale zaraz zaciekawiona również spojrzała w miejsce, które przeszywała wzrokiem. Nie stał tam nikt inny jak pasiasty na jego nieszczęście –tyłem.
     - Mag ochłoń trochę! Mag nie rób głupot, wymyślimy jakąś zemstę, ale nie działaj tak pochopnie!- Brunetka zerwała się z podłogi widząc, że jasnowłosa zaczyna biec w stronę drzwi balkonowych prowadzących prosto do Louisa.- Mag! I tak mamy dużo kłopotów.- Ostatniego zdania właścicielka domu jednak nie mogła usłyszeć gdyż znalazła się już na podwórku.
Swift przełknęła ślinę i rzuciła się za przyjaciółką, przelotnie patrząc na wystraszonego, Roxiego, który najwyraźniej na czas włamania postanowił schować się za komodą.

(Wychodzimy ze źródła, wracamy do rzeki)

     - Liam zabije cię, pacanie!- ryknęła rozjuszona do granic możliwości jasnowłosa i już miała obrócić swoje słowa w czyny, ale nagle została powstrzymana przez parę ramion zaciskających się na jej tali. Można by przysiąc, że woda, która znajdowała się na jej ciele zaczęła parować z gniewu. Malikowi jednak nie straszne było wiercenie i kopanie trzymał ją jakby ktoś ulepił jego ramiona z betonu. Ciemnowłosa, która dopiero dobiegła próbowała pomóc przyjaciółce, ale mulat odkręcił się do niej plecami skutecznie uniemożliwiając jej jakąkolwiek drogę manewru.
      - Chłopaki nie bójcie się już biegnę!- Blondyn jak strzała przemierzał dzielącą ich odległość, tarmosząc w reku jakąś kanapkę. Nie miał jednak wystarczająco podzielnej uwagi, by zauważyć na swojej drodze rozciągnięty wąż ogrodowego, więc bezceremonialnie zaliczył przez niego epicką glebę lądując nosem w swojej bułce.
Na początku pośród zebranymi zapanowała głucha cisza, ale w końcu Harry wybuchł niepohamowanym śmiechem jednocześnie przerywając ją. Marchewkowy zaczął rzucać się po ziemi w przeciwieństwie do Liama, który jako winowajca rozdziawił szeroko usta i zastanawiał się, jaka kara go czeka. Zayn złapał miodowo-włosą za jedno ramię i zwinnie wyciągnął ze swojej kieszeni IPhona by, po chwili zrobić nim zdjęcie poszkodowanemu (Mag oczywiście zapomniała zabrać go od niego, skupiając się bardziej na komputerach)
     - Twitterze przywitaj się z nowym przypałowym zdjęciem Nialla Horana - rzekł wolno roześmiany Malik, jednocześnie klikając coś na ekranie telefonu.
Blondyn na te słowa zerwał się szybko, powodując, że Styles i Tomlinson zanieśli się jeszcze większym rechotem.
     - Nie rób tego, Malik!- wydarł się farbowany, ścierając z twarzy majonez i masło.
     - Za późno, poszło - oznajmił ciemnoskóry odkładając telefon do kieszeni.
Niall zrezygnowany westchnął i przysiadł na niskim płotku obok niego, ubolewając nad straconą kanapką.
     - Puść mnie cymbale, teraz i tak już bym nie chciała go nawet dotknąć - warknęła Margaret, wskazując głową na usmarowaną i rozchichotaną marchewkę.
Malik nie widząc dalszego sensu przetrzymywania panny Colen, puścił ją i podszedł do Horana mówiąc coś o nowej kanapce.
     - Nie powinniście być na nas złe, my tylko odpłacamy się pięknym za nadobne - wyjaśnił loczek, poważniejąc i klepiąc nadal rżącego szatyna po ramieniu.
Shalie zmrużyła oczy i już miała wszcząć kłótnie zakończoną czyjąś śmiercią, kiedy została powstrzymana przez swoją przyjaciółkę. Posłała jej pytające spojrzenie, lecz nie dostała żadnej odpowiedzi.
     - Rozumiem. Zapomnimy o sprawie, jestem zmęczona tym wszystkim.  Oddajecie mi tylko klucze od domu i idźcie do siebie. Przypominam, że jesteśmy na moim podwórku. – Chłopaki posłali sobie zdziwione spojrzenia i wzruszyli ramionami. Styles rzucił dziewczynom, o co prosiły i uśmiechnął się triumfalnie do pasiastego najwyraźniej sądząc, że wygrali wojnę.
Gdy tylko małpy opuściły posesję Colenów, Mag uśmiechnęła się przebiegle i zakręciła kluczami na wskazującym palcu.
     - Okay, możesz mi powiedzieć, co ty do cholery wyprawiasz?!- krzyknęła brunetka patrząc się na swoją przyjaciółkę spod byka. Uśmiech właścicielki domu przypominał minę świra-mordercy, który właśnie zabijał swoją ofiarę.
Jasnowłosa w odpowiedzi pokazała Shalie błyszczący czarny przedmiot.
     - Czy to telefon Zayna? – Na twarzy ciemnowłosej zagościł uśmiech, który z pewnością nie wróżył nic dobrego. Obie wolnym krokiem udały się do domu i zamknęły się na cztery spusty by nikt im nie przeszkadzał.
     - Zaczniemy spokojnie – od adresu zamieszkania, potem może przejrzymy galerię. – Powiedziała cicho jasnowłosa logując się z konta Malika na dobrze znany portal społecznościowy „Twitter”.





HEEEEEEEEEEEEEEEJ!!!!!!!!!!!
ALE JESTEM OKROPNA NIE? 
Serio dodałabym wcześniej ale nie mam na swoim komputerze programu ,w którym mogę pisać ;/ i muszę pożyczać od mamy xd
I jak się podoba? Jakieś błędy? Zastrzeżenia?
PROSZĘ PISZCIE KOMENTARZE!
Najbardziej dziwie się, że gdy zaczynałam pisać ten rozdział był 30-sto stopniowy upał a kończę go kiedy pada śnieg 0.0
Nie wiem kiedy następny rozdział teraz będzie trochę wolnego od szkoły to zacznę pisać xd
A CO TAM U WAS? MACIE ŚNIEG? ^^
Jeszcze raz przepraszam i PROSZĘ O KOMENTARZE
I OCZYWIŚCIE DZIĘKUJĘ ZA PONAD 7000 TYŚ WEJŚĆ
KOCHAM WAS XD

*przepraszam za różnice w rozmiarach czcionki ale blogspot postanowił zostać chamem jak onet ;/


środa, 3 października 2012

Rozdział 8



Włamanie- czyli co zrobić by nie zabić sąsiada






    Nikt nie zaprzeczy, że Zoo jest odlotowe. Można w nim zobaczyć zwierzęta, których przeciętny człowiek nigdy nie będzie miał okazji ujrzeć w ich naturalnym środowisku. Można uciąć sobie miła pogawędkę z kierownikami zoo. Można też napchać się kilogramem lodów i waty cukrowej.
Po prostu przez parę godzin można świetnie się bawić.Jednak, co by się stało gdyby nagle wszystkie urocze zwierzątka opuściły swoje klatki?  Prawdopodobne zrobiłoby się duże zamieszanie (tak jak w „Madagaskarze”, kiedy sobie na legalu metrem jechali). W takim niezręcznym położeniu znalazły się dwie przyjaciółki.
     Kiedy to zaniepokojone faktem, że drzwi były otwarte, weszły do przedpokoju – ujrzały tam prawdziwy Sajgon.  Jakże niesamowita piątka z domu obok postanowiła zrobić „mały” nalot swoim sąsiadeczkom.
    W pierwszej chwili Margaret pomyślała, że jeśli odpowiednio szybko wyciągnęłaby z garażu baniak z benzyną i oblała posesję dookoła- to nawet nie byłoby jej tak szkoda domu, gdyż satysfakcja z unicestwienia sąsiadów przysłaniałaby inne emocje.                                                                                                                                                                                     W drugim jednak momencie, gdy w miarę odzyskała zdolność racjonalnego myślenia, zaczęła zadawać nieproszonym gościom pytania.
Od zjeżdżającego po schodach, Liama udało jej się wyciągnąć, że do ich domu wkroczyła ekipa malarzy, którzy usuwają ze ścian ślady ostatniej demolki, więc pomyśleli, że „nie zrobią kłopotu, jeśli zatrzymają się u nich na noc czy dwie”. Dziewczyny, trzy razy poprosiły ciemnego blondyna o powtórzenie słow. W ciągłym niedowierzaniu a jednocześnie podziwie dla idiotyzmu płci brzydkiej, zostały napadnięte przez Nialla, który chyba potrzebował trochę uwagi i czułości, więc przytulał koleżanki z całych sił. Ciemnowłosa była pewna, że to jeden z najgorszych dni jej życia (nie wspominając o jej przyjaciółce, która bezskutecznie starała się zrzucić z siebie chłopaka z okrzykiem „puść mnie zboczony robalu”). Blondyn zostawił nastolatki dopiero, gdy usłyszał dźwięk piekarnika - faktem było, że miał w ustach i rękach zapewne wszystko, co było jadalne i szykował się do spożycia dosyć późnej kolacji. Zenit wytrzymałości współlokatorki osiągnęły, kiedy ujrzały sytuację w salonie. Zayn z Harrym na barkach robili sobie wyścigi, przewracając przy tym jakąś szafkę a na domiar tego pokręcony ciągle zahaczał głową o żyrandol, który już niebezpiecznie chwiał się na boki. Przy stole siedział Louis i rozgrywał samotną partię chińczyka, zajadając się jakimiś chipsami należącymi do Shalie. To podsyciło jej złość.
  Zespół jak na niedorozwojów przystało- nie zrozumiał, gdy dziewczyny w miarę spokojnie kazały im wyjść z domu. Pasiasty stwierdził, że obowiązkiem jest ich przenocować, bo to przez nich teraz musieli załatwić remont.  Zapomniał jednak, że wina ta miała być odpuszczona, co wyraźnie zawarte było w ich umowie.
Potem akcja potoczyła się szybko, przyjaciółki postanowiły siłą wywalić ich z mieszkania, ratując w między czasie wszystko, co się da. Chłopcy potraktowali to, jako zabawę i droczyli się z niewiastami. Ofiarą jasnowłosej stał się lokers. Dziewczyna krzyczała na niego i szczypała w każde miejsce, do którego dosięgała a nie było to łatwe, bo mulat, który go niósł trzymał go z metr nad jej głową i uciekał robiąc głupkowate miny.

     - Po co wam tyle orzechów?!- wydarł się, Niall, wyraźnie zaskoczony ilością wcześniej wymienionego produktu w szafkach. Miodowo-włosa, która w tym czasie była zajęta biciem Stylesa po łydkach na te słowa znieruchomiała i z energią człowieka po trzech energetykach, zapitych kawą bez mleka wystrzeliła w kierunku kuchni. Harry zmartwiony brakiem zainteresowania, zeskoczył z przyjaciela i postanowił podenerwować Shalie. Ta natomiast stała na półpiętrze i usilnie namawiała Liama do upadku ze schodów, ale chłopak niestety nawet jej nie słyszał, bo wydawał szokująco głośne dźwięki przy każdym pokonanym stopniu.

     - Co tutaj jest?- spytał zaciekawiony Lou, stając przy komodzie w przedpokoju.
     - Nie otwieraj!- Ciemnowłosa w mig znalazła się przy szatynie. W szufladzie, którą chciał otworzyć leżały wszystkie albumy rodziny, Colenów, więc nie brakowało tam fot Maggie w śmiesznych strojach lub co gorsza… bez nich. Nastolatka czuła się jak superman, stając w obronie godności przyjaciółki. Zwinnie odepchnęła chłopaka tak, że blokowała mu dostęp do mebla.
     - Ale ja chcę zobaczyć!- zawył szatyn, omijając dziewczynę i w między czasie kładąc dłonie na raczkach szuflady. Gdyby nie rzucająca się na niego nastolatka to z pewnością za chwilę cała okolica zrobiłaby sobie pośmiewisko z młodej jeszcze właścicielki domu. Tym bardziej, że Margaret przed całym światem starała się ukryć kompromitujące zdjęcia z jasełek. Nauczycielka obsadziła ją wtedy w roli skrzyni, bo była odpowiednio mała i nie chciała uczyć się żadnego tekstu na pamięć. Zapakowana w karton zapewne nie wyglądała najkorzystniej.
     - Wiesz, gdybym był zboczony, to mógłbym uznać to za bardzo podniecające - stwierdził Louis, gdy Shalie próbując go odciągnąć, nieświadomie objęła jego tors. Obiecała sobie, że wymusi od koleżanki kasę za to poświęcenie, bo teraz będzie musiała wykupić cały asortyment środków czyszczących, aby doprowadzić się do porządku.
W przypływie kreatywności zaczęła łaskotać szatyna, a ten ogarnięty spazmami śmiechu położył się na podłodze i błagał o litość. Dało jej to nad nim przewagę Zamknęła szufladę na klucz i spokojnie opuściła chłopaka, który nadal leżał i rżał jak koń.
Już prawie dochodziła do kuchni by pomóc przyjaciółce, kiedy czyjeś ramiona bezczelnie owinęły się wokół jej tali. Dziewczyna krzyknęła oszołomiona a potem odkręciła się by zobaczyć napastnika. Nie był to nikt inny jak Harry. Szczerzył się do niej szeroko, co wzbudziło tylko jej czujność. 
Czyżby zboczone hormony lokersa zmusiły go do tego czynu?
Po paru chwilach brunetka zauważyła, że jego dłonie były wymazanie w jakiejś czarnej mazi. Jak w zwolnionym tempie popatrzyła na siebie.

     - Ty głupia, niewyżyta kaczko! Już nie żyjesz!- obwieściła, orientując się, że jej ukochana bluzka nadaje się tylko do wyrzucenia. Nerwy puściły jej całkowicie, gdy chłopak zaczął się śmiać. Chwyciła pobliski wazon i wylała z niego wodę prosto na klatkę piersiową chłopaka. Normalny człowiek pewnie groziłby za to ubiczowaniem, ale nastolatek wybuchł tylko większym rechotem.
Potem dwójka osób stała się plątaniną rak i nóg, gdyż Shalie rzuciła się na intruza.

     - Tak! Dotykaj mnie!- darł się Harry, podsycając jej złość.- Yeaa! To właśnie lubię kotku!- Dziewczyna była bez szans w stosunku, co do pokręconego. Jego duże łapska krążyły po niej(i tak wiem, o czym myślicie zbereźnicy), tak, że po chwili wyglądała jak dziecko smoły. Nawet ciąganie za włosy mało dawało, zaczęła się, więc ostra szarpanina.
Wychodzący z przedpokoju Zayn, który zobaczył bójkę, w pierwszym momencie chciał się do niej dołączyć. Jednak w drugim, na myśl przyszła mu babcia. Nie wiedzieć, czemu przypomniała mu się akurat w tej chwili- być może głowa chłopaka była tak pusta, iż w wyniku potrząsania nią do mózgu wleciała pierwsza lepsza informacja.
Tak, kategorycznie babcia nie lubiła wojen.
 Mulat z dziwnym błyskiem w oku postanowił rozdzielić wrzeszczącą dwójkę.
 Jednak machanie rękami przynosiło stosunkowo marne skutki.

      



    Natomiast Margaret od dobrych dziesięciu minut prowadziła zaciętą konwersację z blondynem.
       - Czyli uważasz, że nikt z twojej rodziny – tej dalekiej, tej bardzo dalekiej a nawet tej bardzo BARDZO dalekiej, nie był wiewiórką?- dopytywał chłopak, trzymając sporą ilość opakowań orzeszków w ramionach. Tak naprawdę to, gdy zobaczył, że w prawie każdej szafce dziewczyny przetrzymują fistaszki uznał, iż znalazł się w niebie i gdyby miał umrzeć w tym momencie to na jego twarzy gościłby szeroki uśmiech.
      - Jestem tego pewna. Patafianie.- Rozjuszona dziewczyna by się uspokoić, wyobrażała sobie jak to łamie nastolatkowi wszystkie kości.
Nie denerwował jej fakt, że właśnie próbował zabrać jej wszystkie orzechy, już nawet nie zwracała uwagi na głupie zaczepki- zdecydowanie najbardziej wkurzające było to, że ktoś poza Shalie i rodzicami, wiedział o jej tajemniczej obsesji. Tak. Miodowo-włosa dałaby się posiekać za orzeszki. Nawet, jeśli niedawno puściła gatkę o tym, że rzekomo już ich nie spożywa ze względu na figurę, to i tak wszyscy wiedzieli, iż pod jej łóżkiem lub głęboko w szafkach – czają się tony jej przysmaku. Oczywiście nikt nie śmiał nic nawet na ten temat bąknąć, by dziewczyna myślała, że ma dobrą tajemnicę.
A teraz, w tym przeklętym dniu, ktoś bezczelnie wmawia jej, że jest dzieckiem wiewiórek (niedorzeczność).

     - Wiec biorę je wszystkie - oświadczył Niall, zmierzając do salonu, by pochłonąć wszystkie paczki, które trzymał w ramionach. Zła do granic możliwości jasnowłosa pobiegła za nim i próbowała odebrać swoją własność. Sąsiad zwinnie wykręcał się wpadając, co chwila na ściany.
     - Mag chcesz pograć ze mną w szachy?- zapytał nakręcony Louis, który zdążył otrząsnąć się po napadzie śmiechu.
     - Nie chcę! MACIE WYJŚĆ Z MOJEGO DOMU!- krzyk, który wydała z siebie Mag, chyba znacząco wykraczał poza miarę decybela i spowodował, że na chwilę każdy obecny zatrzymał się- naturalnie potem wszyscy powrócili do przerwanych zajęć. Jasnowłosa w przypływie nerwicy (to już nawet nie była złość) wzięła szatyna za ucho i zaczęła ciągnąć go do holu. Jego głośne jęki tudzież protesty nie robiły na niej wielkiego wrażenia. Nieproszeni goście zdecydowanie przekroczyli pewną granicę i to była dobra wola nastolatki, że nie wsadziła ich do piekarnika i nie upiekła.
Natomiast trójka z korytarza ze swoją potyczką przeniosła się do holu i nie sposób nie dodać, że wyglądali jak po spotkaniu ze wszystkimi kolorami tęczy. Kiedy lokers ujrzał swojego poszkodowanego przyjaciela (czyt. żonę/męża) popadł w głęboką panikę, uwalniając nieświadomie trzymaną dziewczynę.
      - Lou! Lou, kochanie nic Ci nie jest?- dopytywał, próbując ocenić stan kolegi- Puść go w tej chwili zła kobieto!- Skierował swój rozkaz do Margaret, która ciągnęła już szatyna w stronę frontowych drzwi. Ciemnowłosa nastolatka, gdy tylko otrząsnęła się po napaści pośpieszyła z pomocą współlokatorce i złapała pasiastego za drugie ucho. W podzięce otrzymała szeroki uśmiech przyjaciółki i jeszcze większy jęk sąsiada. Zayn w przypływie kreatywności zwinnym ruchem odciągnął miodowo-włosą od kumpla.  Jednak zaraz tego pożałował, bo dostał od dziewczyny porządnego kopniaka w piszczel.
      - Jesteś zła do szpiku kości!- oznajmił, przytrzymując się, Liama, który pośpieszył mu z pomocą.
       - Tak jestem.- Potaknęła Maggie, wypychając swojego niewolnika na taras. Harry przytulił go z całych sił i wyrwał z rąk sąsiadek mierząc je zabójczym spojrzeniem.
       - Chłopcy?! Szukam was od godziny! Gdzie wy do jasnej cholery się podziewacie?- Grupka nastolatków zwróciła swój wzrok na postawnego mężczyznę stojącego przy furtce. Niall wychodzący z domu, jako ostatni, najwyraźniej przerażony wizytą faceta ukrył się za najbliżej stojącą Shalią. – Jak zwykle najpierw was słychać a potem widać...Mniejsza z tym. Czy wy w ogóle wiecie, że cały Internet i telewizja szaleje na waszym punkcie?!
      - No, wiesz Paul jesteśmy sławni to pewnie...-  zaczął Harry, nie przestając głaskać szatyna po głowie.
      - Harry, dzięki, że mnie uświadomiłeś bez Ciebie bym się nie domyślił- prychnął mężczyzna a następnie zmarszczył brwi patrząc na wymazanych farbami chłopców. Chyba nie był zbytnio zdziwiony tym faktem,bo zaraz przerzucił wzrok na dwie dziewczyny – Ktoś rozpowiedział plotki na wasz temat, co w wyniku daje sześć światowych trendów na twitterze. Uwaga czytam...- Paul przerwał i po chwili wygrzebał telefon z kieszeni. – „Liam, kochamy twoje wszy, Gdzie można kupić perukę Harrego Stylesa? Nie liczy się wielkość a jakość Harry, Lou kochamy cię takim, jakim jesteś, Ziall and Nutella i jeszcze „Chcemy zobaczyć 1D nago”, ale to chyba akurat standard.-  Ciemny blondyn również wygrzebał z kieszeni IPhona i śledził przenikliwym wzrokiem poczynania swoich fanów.

     - Co za peruka? Jaka jakość?- Wyraźnie zdesperowany Styles zrobił zbolałą minę i uwiesił się na szyi szatyna powodując, że musiał on praktycznie trzymać 79-ięco kilogramowe zwłoki kumpla. Niby nie wyglądał na grubasa, ale Lou czuł się jakby trzymał przynajmniej trzech zawodników gali MMA (nie tylko starsi maja skłonności do przesady).
     - Liam naprawdę masz wszy?- spytał z obrzydzeniem Malik, odsuwając się od potencjalnego nosiciela na odległość metra.  Prawdą było, że dla mulata włosy były świętością i prawdopodobnie gdyby dowiedział się, że ma we włosach jakieś małe przebiegłe insekty, sprowadziłby najlepszych fryzjerów na kuli ziemskiej żeby tylko się ich pozbyć.
Przyjaciółki próbowały wykonać jak najmniej słyszalny i widoczny odwrót do domu. 
     - Czekajcie dziewczynki!- krzyknął, Paul przekraczając furtkę i wprawiając nastolatki o zawał i palpitację serca jednocześnie. Niby nie wyglądał na kogoś, kto miał za chwilę zdemaskować autorki wszystkich bluźnierstw i powiesić je na najwcześniej spotkanym drzewie, ale kto teraz wie jak zachowują się seryjni mordercy. – Nawet się nie przedstawiłyście - rzekł zawiedzonym tonem, ale nadal z wielkim uśmiechem na twarzy.- Widzę, że zaprzyjaźniłyście się z moimi chłopcami?


Współlokatorki spojrzały na znienawidzonych sąsiadów z obrzydzeniem, ale oni tylko uśmiechnęli się głupkowato i przysunęli się bliżej do sąsiadek. Harry, który nagle zapomniał o swoim cierpieniu, stanął pomiędzy nimi i objął czule ramionami powodując, że zaczęły wzrokiem szukać miejsca gdzie mogą zwymiotować całą treść swojego żołądka. Na domiar złego stojący najbliżej Zayn i Louis również postanowili przyłączyć się do uścisku powodując, że przyjaciółkom powoli zaczynało brakować tchu.

     - To Margaret i Shalie- nasze dziewczyny - powiedział dumnie farbowany blondyn i uśmiechnął się tak jakby uważał, że to prawda. Margaret zmierzyła go zlęknionym wzrokiem a następnie spojrzała na każdego członka 1D po kolei. Ku jej zaskoczeniu żaden nie powiedział, że to żart ani nie dodał słów wyjaśnienia. Paulowi najwyraźniej to pasowało, bo posłał chłopakom dumne spojrzenie. 

     - Świetnie!- Klasnął podekscytowany w dłonie.- Będę mógł spokojnie wyjechać, a wy zajmiecie się tą sprawą.- i zanim współlokatorki zdążyły zaprotestować podziękował im serdecznie.

     - Zaczniecie od jutra, takie piękne dziewcznki na pewno potrzebują dużo snu dla urody. -  Przymilił się mężczyzna – A teraz chodźcie chłopcy, mam jeszcze do załatwienia parę spraw z wami- zarządził i zaczął się cofać w stronę furtki nadal uśmiechając się szeroko do grupki.
Członkowie 1D na pożegnanie zaczęli całować dziewczyny w policzki, te jednak były zbyt oszołomione by ich odepchnąć. Tomlinson, który żegnał się, jako ostatni wytarmosił jeszcze policzki Mag i przytulił dziewczę tak, że jej nogi niemal nie dotykały podłoża. Paul pomachał do przyjaciółek i tak o to cała szóstka udała się do domu obok.

Wycałowane i zrezygnowane nastolatki popatrzyły na siebie.
     - Teraz ja będę wymyślała plany zemsty Colen.– zapowiedziała ciemnowłosa trochę nieobecnym tonem.
    


LALALALLALAL
I CO PEWNIE MYŚLAŁYŚCIE ŻE JUŻ NIE DODAM XD
hahhahaxd nie uwolnicie się ode mnie xd
I JAK SIE PODOBA? JAKIEŚ BŁĘDY ZASTRZEŻENIA? ŚMIAŁO PISZCIE KOMENTARZE!
I jak tam szkoła? Ja teraz jestem w trzeciej gim i praktycznie all day all night zakuwam -,-
Choć czsami baaardzo mi się nie chce. A wiecie co odkryłam MOJA ZAPOWIEDŹ FILMOWA MA PRAWIE 900 WYŚWIETLEŃ! JESTEM BAAARDZO SZCZĘŚLIWA, JUŻ NAWET NIE WSPOMINAM O TYM ŻE JEST PONAD 5000 TYŚ WEJŚĆ NA BLOG I TU JUŻ W OGÓLE EUFORIAA XD
Następny rozdział pewnie w podobnym odstępie czasowym bo jak już wspominałam w sql wcale teraz nie jest mi lajtowo ;/
KOCHAM WAS I INFORMUJĘ ŻE TERAZ JESTEM DOSTĘPNA NA TT POD NICKIEM @Another_CrystalDZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE I WEJŚCIA ORAZ WITAM SERDECZNIE NOWYCH CZYTELNIKÓW :D
-Paula