sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 16


      Efektowne wejścia- czyli katalog prawdziwej prawdy



       Ubłocone włosy z dodatkami soczystej, zielonej trawy, upaprane ubrania, liczne otarcia na łokciach oraz kolanach.
Normalnemu człowiekowi po przeczytaniu tego opisu, od razu przychodzi na myśl dziecko po udanej zabawie w piaskownicy lub lesie. Jednak nic bardziej mylnego!
Trzeba wyrzucić słowo normalność ze słownika, kiedy wie się, iż ‘niby spokojne’ miasteczko Thousand Oks zamieszkuje Margaret Rose, Shalie Swift oraz najbardziej rozchwytywany boysband ostatnich dwóch lat.
Opis powyżej był właśnie o tej nieprzeciętnej siódemce.

  Louis Tomlinson trzymał się za głowę tak mocno, jakby bał się, że za chwilę wyleci mu z niej mózg(zakładając profilaktycznie, iż taki narząd posiada). Jego przyjaciel żarłok ściskał się za brzuch, co mogło oznaczać, iż jest u skraju śmierci głodowej. Mulat niemrawo poruszał pedałami swojego czarnego roweru, który swoją drogą chyba nie od nowości miał te głębokie zadrapania w ramie. Liam Payne trzymał swoją różową skakankę i wyglądał jakby zastanawiał się, co właściwie stało się przed paroma minutami. Właściciel burzy ciemnych loków miał dłoń oplecioną na talii Shalie, która jechała na deskorolce. Dziewczyna miała zadrapane uda i wyglądała na wykończoną – najwidoczniej tylko idący obok niej Styles wprawiał sprzęt na czterech kółkach w ruch. I wreszcie ona – Mag Rose. Jadąca na gustownych fioletowych rolkach z podrapanymi rękami oraz szerokim uśmiechem na twarzy, który nie dość, że nie pasował do sytuacji, to w dodatku zwiastował kłopoty.
To dobry czas by zacząć historię od początku.


      Tuż po feralnym wybuchu grilla nastolatkowe w popłochu skryli się w sypialni miodowo-włosej i Shalie. Ogarnięci strachem kompletnie zapomnieli, iż nie potrafią  zamienić ze sobą zdania bez dodania jakiegoś przezwiska czy porcji uszczypliwego sarkazmu. Siedzieli tam i zastanawiali się, kim tak naprawdę są rodzice Maggie. Mieli dużo teorii – od nieślubnych dzieci rodziców Harry’ego Pottera, aż po wygnanych czarowników. Ich domysły zostały jednak rozwiane, gdy któryś ze strażaków powiedział, iż winą całej sytuacji był nieszczelny zawór od gazu oraz dodał, że gdyby mieszaniny w butli było więcej to całkiem możliwe, że rodziny musiałyby już zbierać na pogrzeby swoich krewnych.
Jak widać ktoś z góry lub z dołu uznał, iż jeszcze nie czas na nich.
Po takowym cudzie nastolatkowie popadli sobie w objęcia, bo chodź czasem życzyli sobie śmierci, to w żadnym wypadku nie byli na nią gotowi.  Benowi i Sarze szybko powrócił dobry humor, nawet niezrażeni w nocy zaproponowali gościom oraz swojej córce jeszcze jedną rundkę gry.
Tym razem nikt nie pozostał naiwny, a chłopcy bojąc się kolejnych próśb, szybko zebrali swoje sławne tyłki do domu.

   Następnego dnia ciemnowłosa oraz Maggie obudziły się w dobrym humorze, który potęgowała jeszcze świetna pogoda. Rano pojechały z rodzicami jasnowłosej do supermarketu,   z którego swoją drogą wyniosły tyle słodyczy, że ich trawienie na pewno zajmie im następny tydzień.
Po prawie całym dniu leniuchowania i opalania się, postanowiły rozruszać kości. Początkowo planowały tylko spacer, ale potem Ben pokazał dziewczynom swoją starą deskorolkę. Najpierw oczywiście zaczęły się o nią kłócić, ale w efekcie końcowym Shalie wygrała. Niepocieszona miodowo-włosa musiała zadowolić się rolkami. 
Sara szybko wcisnęła swojej córce wodę w dłoń, ponieważ jak to ujęła „możesz umrzeć na wszystko, tylko nie z powodu odwodnienia”. 
Cięższe o dodatkowy bagaż wyruszyły.
Nie było dużym zdziwieniem, kiedy Shalie po dwóch minutach poznała się bliżej z asfaltem.
     -Jak to działa?- zapytała mądrze, zbierając swoje zwłoki z ziemi.
     - Gdybyś po prostu oddała to mnie, to teraz właśnie pokazywałabym ci jak jeżdżą doświadczeni ludzie – odparła dumnie miodowo-włosa i posłała przyjaciółce spojrzenie naładowane wyższością.
To oczywiście zdenerwowało Shalie. Postanowiła ona nie poddawać się, ale najwyraźniej deskorolka jej nie polubiła. Dziewczyna przez większość drogi była zmuszona nieść ją pod pachą. Kiedy znajdywały się na przeciwko wielkiego sklepowego okna zmierzyła swoje odbicie od góry do dołu. Uznała, że wygląda dobrze w dżinsowych, krótkich spodenkach oraz białej bluzce na ramiączka. Włosy miała związane w wysoki kucyk, ponieważ temperatura nie pozwalała na inne uczesanie.  Jej przyjaciółka postanowiła włożyć miętowe szorty, lekko poszarpane u dołu oraz luźną, czarną bokserkę z napisem „Normal is boring” sięgającą niewiele przed pępek. Jej włosy również były zawiązane w koński ogon. 
Po przebyciu kilometra postanowiły zrobić sobie krótką przerwę.  
     - Właściwie to gdzie my jesteśmy?- zapytała ciemnowłosa, zaraz po tym jak zeskanowała okolicę wzrokiem.
Było tam trochę więcej domów niż na osiedlu Mag, a obok miejsca, w którym dziewczyny się znajdowały, rozciągał się zadbany park. Zachodzące słońce rzucało czerwoną poświatę na drogę oraz odbijało się w szybach mieszkań.
      - Jesteśmy w jakimś miejscu – odparła po namyśle miodowo-włosa. Po jej minie można było wywnioskować, że ma średnie rozeznanie w terenie. – Okej koniec przerwy! Kto za nas zje lody?
Kiedy tylko Shalie usłyszała wzmiankę o jej mroźnym przysmaku, zerwała się i spróbowała przejechać kawałek na desce. Już miała spaść na gorący asfalt, ale na szczęście lub nieszczęście przed upadkiem uchronił ją znak drogowy, o który uderzyła głową. Efekt był taki, że na czole zaczął rosnąć jej sporych rozmiarów guz. Lekko zmroczona dziewczyna oparła się o swoją przyjaciółkę, a ta pogratulowała jej głupoty i skomplementowała jej koordynację ruchową.
Ciemnowłosa, by odzyskać honor musiała wywlec na wierzch historię, o tym jak na lekcji wychowania fizycznego Margaret, biegnąc po linii prostej wywróciła się i rozbiła nadgarstek o nogę kolegi. By uczynić taki pokaz naprawdę trzeba mieć talent, zważając na to, że boisko było nowe i równe. Być może ta historia sprawiła, że dziewczyna tak bardzo znienawidziła sport.
Jasnowłosa machnęła na przyjaciółkę i wzięła ją pod rękę, rozkoszując się faktem, iż w rolkach była od niej wyższa o jakieś dwa centymetry.
      - Mam w głowie wojnę atomową – rzekła Shalie, na co jej współlokatorka zaśmiała się.
      - Myślę, że w tym wypadku pomoże tylko cztery gałki lodów smerfowych.
Maggie z daleka zauważyła lodziarnię, więc jej oczy rozbłysły tysiącami gwiazd. Szybciej zaczęła jechać na rolkach, zapominając o poszkodowanej brunetce, która zdecydowała się na jeszcze jedną próbę jazdy znienawidzonym sprzętem. Tym razem tempo ślimaka zagwarantowało jej brak jakichkolwiek nowych obrażeń.  
Kiedy wreszcie kupiły swoje niebieskie lody i olały krzywy wzrok sprzedawczyni, radosne przemieściły się dalej, żywo gestykulując.
     - Nie dojedziesz do tej budki w pięć sekund – zaczęła zadziornie ciemnowłosa, wiedząc, że wyzwania działają na Margaret jak płachta na byka.
Jasnowłosa popatrzyła się na wskazany budynek, który oddalony był o jakieś 20 metrów. Chwyciła mocniej loda i uśmiechnęła się przebiegle.
    - Dojadę w cztery. Zakład? – Wyciągnęła w stronę towarzyszki dłoń.
Shalie prychnęła i podała rękę przyjaciółce.  Następnie wyjęła z kieszeni telefon, włączyła stoper i zaczęła odliczanie. Kiedy wypowiedziała ostatnią cyfrę Maggie ruszyła jak z procy. Nigdy nie miała w sobie tyle determinacji, co w tamtej chwili. Przepychała ludzi i darła się jak katarynka. Gdy już prawie gratulowała sobie w myślach wygranej, znikąd przed jej nosem wyrósł człowiek, na którego z impetem wjechała. A on będąc totalnie zaskoczonym, upadł na ziemię i pociągnął za sobą dziewczynę.
Oglądająca to z odległości brunetka zaraz zerwała się do biegu. Na początku chciała dojechać tam deskorolką, ale efekt był taki, że tylko zwolniła.

Jasnowłosa z pogardą popatrzyła na osobę, która zniszczyła jej sukces. Zmrużyła oczy i oskarżycielsko wykrzyknęła:
      - Tomlinson?!
Właściciel owego nazwiska skulił się w sobie i niemal fizycznie cierpiał decybele, które go zaatakowały. Po chwili jednak odzyskał fason i posłał Mag naładowany ironią uśmiech.
      - Patrzcie wszyscy, przecież to mój osobisty karzeł. Któż inny zrobiłby takie efektowne wejście? Bawią mnie te twoje rozpaczliwe próby walki o źdźbło mojej uwagi – Louis nawet w obliczu tak dziwnego zdarzenia nie zagubił swojego sarkastycznego poczucia humoru.
Niestety został ukarany za swe zabierające honor słowa, ugryzieniem w obojczyk przez zezłoszczoną jasnowłosą.
       - Co to za orgia na środku chodnika?! BEZE MNIE? – ten głos mógł należeć tylko do wiecznie uśmiechniętego Styles, nikt inny nie powiedziałby tego zdania przy obcych ludziach.
       - To tylko Mag i Lou – odpowiedział lokowanemu rozbawiony sytuacją Malik.
       - Lougaret kretynie! – zaraz poprawił mulata, Liam i uśmiechnął się w stronę leżącej dwójki.
Chwilę później obok pojawiła się zziajana panna Swift. Ledwo zdążyła otworzyć usta, a już została zaatakowana przez lokowanego, który postanowił zaserwować jej najmocniejszy przytulas życia.
      - Mam tylko jedno pytanie, moja ty mała wampirko. Wygodnie ci? – zaczął z innej beczki szatyn, który od dłuższej chwili służył za nową kanapę dla Mag.
Dziewczyna na jego zdanie wzdrygnęła się jakby dopiero pojęła, iż na nim leży. Podjęła próbę podniesienia swojego ciała, ale gdy była w fazie wstawania niebezpiecznie zachybotała się na rolkach. W samą porę zauważył to do tej pory cichy blondyn i podtrzymał ją, tym samym ratując swoją sąsiadkę od kolejnego zderzenia z pewnym osobnikiem. Maggie posłała mu wdzięczny uśmiech, a potem z obrzydzeniem starła z ramienia hamburgerowy sos, który Niall dzierżył w swojej pachnącej bułce. Swoją drogą to chyba nikt do końca nie wiedział, skąd chłopak wziął swój przysmak, bo w okolicy nie było baru z fast foodami. Zagadka godna detektywa Monka.
     - Ubrudziłaś mi koszulkę lodem! – wykrzyknął zdegustowany Louis, oglądając niebieską plamę na swojej białej bokserce w paski.
     - I tak była brzydka, to mała strata – zaśmiała się miodwo-włosa, jednocześnie wyrzucając swój zniszczony mroźny przysmak do kosza. 
     - Przyznaj kochana, że chciałabyś widzieć mnie bez niej.
Pasiasty jak zwykle wybrnął z sytuacji obronną ręką. Za to dziewczyna najpierw wytrzeszczyła oczy, a potem prychnęła i udała, że dusi śmiech.
     - Pewnie co noc śnisz o moich bicepsach – dodał wyraźnie nakręcony Tomlinson i zbliżył się do swej sąsiadki.
Centymetry, które dodały jej rolki wcale nie sprawiły, że stała się dużo wyższa. Nadal wyglądała przy chłopakach dość dziwnie. Ale cóż to właśnie czyniło ją i Shalie tak unikatowymi. Poza tym ktoś mądry kiedyś powiedział „małe jest piękne” i tego jasnowłosa postanowiła nigdy nie zapomnieć.
     - Czekaj, mówisz o tych obwisłych bułkach? Skarbie chyba się przeceniasz. – Mag, wcielając się w rolę pocieszacza, lekko poklepała szatyna po ramieniu, by tym samym okazać swoje wsparcie.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się szeroko. Sytuacja zaczęła robić się dziwna.
      - Shalie ta deska pasuje do ciebie jak Angelina Jolie do Brada Pitta. Szkoda tylko, że nie umiesz na niej jeździć. Tak jakby niszczysz związek Angie i Brata. Czuj się winna – przemówił Harry i przybrał poważną minę.
Lekko kręcił głową na boki, patrząc jak brunetka, rozpaczliwie próbuje utrzymać równowagę na desce. Dziewczyna zeszła ze zdradzieckiego sprzętu, stanęła naprzeciwko lokowanego i wzięła się pod boki. Oczywiście żeby w ogóle zauważyć jego twarz musiała zadrzeć głowę wysoko do góry.
      - Jak jesteś taki mądry to naucz mnie, jak na tym jechać – zmrużyła uczy, będąc pewna, że zgasi tym Stylesa.
      - Cokolwiek powiesz mała księżniczko. Masz szczęście, że zanim zostałem piosenkarzem interesowałem się skateboardingiem.
 Shalie nigdy nie podejrzewała lokersa o tę aktywność fizyczną, więc wytrzeszczyła gałki oczne w zadumie.
      - Mała to jest zawartość rozumu w twoim mózgu – za chwilę przypomniała sobie o zniewadze, więc naskoczyła na chłopaka.
Zebrani patrzyli to na jedno to na drugie i podśmiewali się pod nosem z dosyć ciekawej wymiany zdań. Liam jako jedyny postanowił nie marnować czasu, więc rozłożył swoją różowa skakankę i zgrabnie zaczął ją przeskakiwać, tłumacząc Maggie, że mięśnie na nogach nie wytrenują się same.
       - Widzisz Shan, dopełniamy się. Ty masz dużo rozumu - ja mało. Ja jestem wysoki - ty niska. Ty dziewczyną – ja chłopakiem. Czyż to nie przeznaczenie? Oczywiście, że tak. Przeciwieństwa jednak się przyciągają. – Harry miał rozmarzoną minę i zaczął poniekąd przerażać pannę Swift, która obejmował ramieniem.
Po chwili kazał jej stanąć na desce, a sam usadowił się tuż za nią oczywiście od razu, inicjując ich dotyk. W sumie jego nauka polegała na tym, iż to on sam wprawiał kołka w ruch, a Shalie miała tylko czuć wiatr we włosach.
 Reszta ruszyła za nimi, by przypadkiem nie zostawiać napalonego Stylesa sam na sam ze skąpo ubraną niewiastą. Mag by się nie męczyć, uczepiła się barków blondyna i kazała się mu ciągnąć. I jak widać fucha konia nie przeszkadzała mu.

        - Margaret widzę twój pępek – powiedział Liam, jakby widział tą część ciała pierwszy raz w życiu.
         - I co w związku z tym? – zapytała dziewczyna, obserwując jak jej nowy koń wyciąga z kieszeni spodni batonika.
          - Nic. Myślę, że masz bardzo pępkowy pępek – na odpowiedź chłopaka nastolatka tylko machnęła ręką, ponieważ wiedziała, że dalsza rozmowa prowadzi donikąd.
           - Co tam, kiedy kolejny grill? – zaczął ze śmiechem mulat.
Jechał on na czarnym, drogo wyglądającym rowerze z koszykiem z przodu.
           - A może lepiej zrobić ognisko z twoich włosów? – sprawnie zakończyła temat dziewczyna. Malik przestraszył się tak, że odjechał parę metrów od niej. Włosy to świętość. Gdyby mógł to zrobiłby by dla nich inne prawo, by już nikt nie mógł mu ich ukraść, ani zniszczyć.
Przez chwilę grupa przemieszczała się we względnej ciszy zakłócanej przez pogwizdywania Lou.
         - Nie wierzę – wyszeptała nagle jasnowłosa, patrząc zza Nialla na ławkę umiejscowioną jakieś 50 metrów przez nimi. Siedziała na niej dwójka ludzi, która wyraźnie miała się ku sobie. Mina Mag wskazywała na to, iż tę parę zna.
         - O co chodzi? – zainteresował się pasiasty i popatrzył w to w samo miejsce co jego sąsiadka. Jednak on nie zauważył tam nic nadzwyczajnego.
Oczy jasnowłosej świeciły jak dwie duże gwiazdy.
         - Jeśli to jest to, co myślę, że widzę, to ktoś właśnie przejechał się na kłamstwie i ja będę mogła udać, że mówiłam prawdę. – wyjaśniła pobieżnie dziewczyna, odczepiając się od pleców blondyna i wyjeżdżając przed grupę. – Muszę podejść bliżej i upewnić się, że wygrałam. Jak chcecie iść za mną to macie być cicho. Poprawka musicie wyłączyć funkcje życiowe.
Chłopaki zachęceni dawką darmowej rozrywki, skierowali się za dziewczyną. Ona zgarnęła po drodze swoją przyjaciółkę i zaczęła coś namiętnie jej opowiadać, a ta co chwilę mówiła zdania typu „nie wierzę; ale heca; no to się narobiło; mamy ją”.
Mag kazała wszystkim skręcić w boczną uliczkę i właśnie nią dalej jechać/ iść. Emocje w niej buzowały niemal jak w dziecku, które znalazło się na karuzeli.
W końcu cała siódemka schowała się za jakimś budynkiem, a rozochocona Maggie przemieściła się na sam brzeg, by mieć jak największy wgląd.
Lekko wychyliła się, aby po sekundzie ponownie wrócić z całym ciałem do reszty. Widać było po jej uśmiechu, że to kogo zauważyła na ławce pokrywało się z jej pierwszymi założeniami.
      - Muszę zrobić zdjęcie. Zayn daj telefon – zwróciła się do chłopaka, a ten z ociąganiem i niepewnie podarował jej przedmiot, o który prosiła.
Pewnie bał się, że znów wykorzysta go celu zemsty. Postawił, więc wszystko na jedną kartę…a w sumie rękę i to swojej sąsiadki.
Miodowo-włosa z precyzją w oku ponownie wychyliła się. Wszystko zapowiadało się na udaną akcję, oczywiście do czasu, gdy coś się nie zniszczyło.
Dotąd spokojnie stojący Harry zauważył przechodzącego niedaleko nich zwierzaka.
        - Bezpański kot!- wykrzyknął nakręcony.
Nie od dziś było wiadomo, że lokers miał obsesję na punkcie tych pupili.  Zawsze ujawniała się w najmniej oczekiwanych momentach jego życia.
        - Uciekamy! Zauważyła nas!
Po tym zdaniu wypowiedzianym przez jasnowłosą, cała siódemka ruszyła do biegu. Shalie w ramach kary zdzieliła Stylesa po ramieniu, a ten zawył cierpiętniczo i niemal z żalem patrzył w zdradzieckie oczy brunetki. Nie było jednak czasu na obrażanie.
Osobami, które usilnie Margaret próbowała „przyłapać na gorącym uczynku” była Nikki Black – czyli odwieczny wróg dziewczyny i jednocześnie córka przyjaciół rodziny państwa Colen oraz Jakob McSteven – szkolny looser i kujon, który od wiek wieków był ofiarą wyżej wymienionej Nikki.  Najwyraźniej para spotykała się ze sobą, a panna Black opowiadała wszystkim w szkole o swoim cudownym chłopaku, który mieszka na Jamajce i kiedy tylko miała okazję publicznie obrażała Jakoba.
Mag miała okazję odegrać się na Nikki i udowodnić, że ona nie oszukiwała, kiedy mówiła, iż chodzi z żywym greckim Bogiem (co oczywiście kłamstwem było). Mogła przyjść na wesele mamy panny Black z partnerem i powiedzieć wszystkim, iż wspaniały, umięśniony i opalony gentelman Nikki nie istnieje i jest ona tak podła, że nie ujawniła swojego prawdziwego chłopaka, bojąc się o nadszarpnięcie reputacji.
Jedynym problemem był fakt, iż ani Shalie ani Maggie nie znały żadnego chłopaka, który pasowałby do opisu, jaki zna szkoła, która oczywiście pewnie w większej części przybędzie na wesele u mamy Nikki.
Jednak teraz nie był czas na przemyślenia. Teraz cała siódemka musiała zbiec niezauważona przez pannę Black. A przynajmniej jasna głowa powinna zostać niedostrzeżona.
       - Liam sprawdź, czy nadal za nami biegną – rozkazała ciemnowłosa, mocno opierając się na torsie lokersa, z którym jechała jedną deskorolką.
       - Taak! – poinformował- Mag z kim ty się zadajesz?!
       - Za mało czasu na tłumaczenia! Wiejemy do parku!
W około minutę grupa znalazła się w zadbanym miejscu z dużą ilością drzew. Niestety Maggie w swoich rolkach nie potrafiła przemieszczać się tak szybko jak pozostali. A jako, że Malik robił za dobrego ducha zaproponował jej żeby usiadła na bagażniku jego roweru. Rozradowała dziewczyna chyba nawet przez chwilę chciała go za ten czyn przytulić, ale w samą porę przypomniała sobie o rozwścieczonej za naruszenie prywatności Nikki.
Przez chwilę czuła jeszcze na sobie przenikliwe spojrzeniu pasiastej marchewki, ale nie mogła zinterpretować, o co mu chodziło.
Niewzruszona więc położyła dłoń na rurkę pod siodełkiem i kazała Zaynowi ruszać.
        - Mam kolkę, za chwilę zemdleje – żalił się blondyn, jednocześnie mocno trzymając się za brzuch.
        - Nie teraz Niall, powstrzymaj to!
Poszkodowany chłopak musiał utrzymać się w stanie przytomności za wszelką cenę, bo przecież nie mogli teraz zwolnić.
Mag cały czas pośpieszała kierującego rowerem nastolatka, już nie mówiąc o fakcie, że czuła się jakby uczestniczyła w prawdziwym pościgu. Nie mogła się odkręcić, by nie być przypadkiem zauważoną przez Nikki, więc co chwila prosiła o zdanie relacji kogoś z tyłu.
W pewnym momencie rower zaczął zjeżdżać z nieprawdopodobną prędkością a mulat, postanowił drzeć się wniebogłosy.  
Jak się okazało pojazd zsuwał się z górki prosto na wielką kupę trawy, która najwyraźniej została dopiero, co skoszona. Malik próbował ratować sytuację jak tylko mógł, ale efekt był taki, że ich dwójka znalazła się po sam czubek głowy w zielonym stosie. Zaraz dołączył do nich Tomlinson, który najwyraźniej musiał się potknąć i sturlać po górce.
       - Colen jesteś mi winna bardzo dobre wyjaśnienia- wymamrotał pasiasty, a następnie zebrał swoje zwłoki z ziemi, wcześniej podając dłoń również jasnowłosej. Jak widać chłopak miał we krwi trochę gentelmana. Na pewno była to cecha wrodzona, nie nabyta.

Kiedy tylko zdążyli oddalić się od nieszczęsnej kopy trawy, Shalie i Harry również wpadli na niesamowity pomysł zjechania z górki prosto na sam dół.
Tylko Horanowi i Payne’owi udało się bez szwanku pokonać ten wybryk natury.
Pokiereszowani wybiegli z parku i zorientowali się, że są na drodze powrotnej, a Nikki oraz Jakob zgubili ich trop.
        - Mamy ją Shalie!- Dziewczyny przybiły sobie piątki, ale zaraz tego pożałowały, ponieważ ich stłuczone mięśnie dały o sobie znać.
Mag szybko przegrała cenne zdjęcie z telefonu mulata na swój. Oczywiście nie przestawała uśmiechać się jak ktoś, kto z pewnością nie ma po kolei w głowie.
         - Zjem was, jeśli za chwile nie wrócimy do domu- ostrzegł blondyn i wyszczerzył swe kły.
Reszta w popłochu postanowiła się zebrać. Na szczęście zespół na razie nic nie wspominał o wyjaśnieniach, więc Mag nie zaczynała tematu.
Po około dwudziestu minutach wszyscy znaleźli się przy posesji Colenów. Od razu zostali zauważeni przez wiecznie naładowanego dobrą energią tatę miodowo-włosej.
       - Widzę, że zabawa była ciężka, co nie dzieciaki? – zaczął przemiło Ben i przytulił każdego z chłopaków na powitanie, trochę krzewiąc się na trawę, która za chwile przeszła z ich koszulek na jego.
Nastolatkowe w odpowiedzi na jego pytanie kiwnęli głowami.
      - Zaprosiłbym was na grilla, ale jak pewnie wiecie wczoraj przegrał walkę z nieszczelnym zaworem. Za to mogę wam zaproponować nieziemskie spaghetti Sary. Co wy na to?
Zespół z przestrachem popatrzył na siebie.
      - Z przyjemnością, ale jesteśmy bardzo spóźnieni. Innym razem. Do widzenia!- wybronił ich wszystkich Tomlinson i posłał Benowi uśmiech, który na pewno rozmiękczył jego serce.
      - Och to wielka szkoda! Pa chłopcy! I pamiętajcie na twitterze jestem @Bensaw1D69!
Liam pokazał kciuki w górę, a potem z przestrachem, jako pierwszy dobiegł do swojej furtki.
       - Dziewczynki, dlaczego jesteście całe w trawie? – zadał rozsądne pytanie rodziciel Mag, na co jego córka uśmiechnęła się szeroko.
      - Hmm…jakby to ująć. Spadł na nas trawiasty deszcz prawdy – przemówiła jasna głowa, a następnie przybiła piątkę ze swoja przyjaciółką.
Ben spojrzał na dziewczyny dziwnie, a potem również się uśmiechnął. Normalna rodzina to podstawa!



Już za kilka dni na wielkim przyjęciu Mag miała odratować swoją godność i pokazać wszystkim prawdziwą twarz popularnej Nikki. Wszystko szkło w dobrą stronę. A można nawet powiedzieć, że w jednym kierunku.



 HEEEEJJJJJ!!!!!!!!!!! WRÓCIŁAM WRÓCIŁAM LUDZIE! MIAŁAM OSTATNIO ZŁY CZAS, ALE JEST JUŻ OK XD NIE POPRAWIAŁAM ROZDZIAŁU, ALE ZROBIĘ TO JUTRO XD CO TAM U WAS? JAK SIĘ PODOBA LUB NIE PODOBA ROZDZIAŁ? DZIEKLUJĘ ZA WSZYSTKIE WEJŚCIA ORAZ KOMENTARZE
I JUŻ STANDARDOWO PROSZĘ O NOWE!
TAKŻE CZYTAJCIE I KOMENTUJCIE!

@611_natalia @Misiooolxd @paula_jas_x @marysia_lawecka
@Pani_Horan  @beautiful_xLife @AwwKevin @iWantHarryHug , 
@Mags_Poland_1D @poisonedx @edzio_wiertara @Ola143Cody,
@xMissxxNothingx @Enchanted_200  @EverBeforee @_yourkitty 
@Martyna_ma @karLla136 @LoveStayStrong_ 
 @hideanemptyface @AwMyBooBear @xnobody_perfect
@Zuzu_Kazu  @shanny_one_time @eat_love_laugh 
@BackForBlue  @JustinePayne81

12 komentarzy:

  1. O JEZU *,*
    Tyle czekałam na ten rozdział, ale się opłacało! *,*
    nie mogę doczekać się kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jesteś genialna! ;D
    świetny rozdział.. chociaż rozdziału gdy wracali z imprezy nie przebije hahha ;D
    @eat_love_laugh

    OdpowiedzUsuń
  3. Wieczność czekałam na ten rozdział :C
    Ale wreszcie jest i to jaki fajny !
    Uwielbiam postać Louisa w tym opowiadaniu hahaha,
    już nie mogę doczekać się kolejnego :D

    lili-buntowniczka-1d-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. OMB, OMB, LEJĘ! AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH, TEN ROZDZIAŁ BYŁ ZAJEBISTY (JAK ZWYKLE, MÓWIĄC SZCZERZE). BOŻE, ŚMIAŁAM SIĘ JAK DEBIL, MOJA RODZINA UWAŻA, ŻE JESTEM PSYCHICZNA C:. OPŁACAŁO SIĘ CZEKAĆ. DZIĘKUJĘ I JEZU, MASZ CHUJOWO WIELKI TALENT!
    @Zuzu_Kazu

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie skomentuję tego rozdziału, bo nie ma słów, które wyraziłyby jaki jest zajebisty :D:D

    Pozdrawiam
    Marzena:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały rozdział. Naprawdę masz talent. Nie mg się doczekać nn. Dodawaj szybko. Pozdrawiam i życzę weny, @hideanemptyface

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie musisz nic poprawiać! Jest pięknieeee :D haha. Uwielbiam ten rozdział! Oni sa wszyscy tak słodcy i porąbani, że aż miło na serce :D dodałam Cię u mnie do ulubionych bo kocham tego bloga! :D czekam z niecierpliwością na kolejny! buziaki:* / loveispleasure.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział!
    Bardzo mi brakowało tego sarkastycznego poczucia humoru Louisa i Lougaret! Boże, jak ja tęskniłam za Lougaret! Hahah xd
    Cała akcja z "trawiastym deszczem prawdy" był ujmujący i cholernie zabawny. Dodawaj częściej rozdziały, bo uschnąć można z tęsknoty za nim. Poważnie Ci piszę!
    Ach i przepraszam, że nie poinformowałam Cię o zmianie mojego loginu na Twitterze (z beautiul_xLife). Nigdzie nie mogłam znaleźć Twojego TT i codziennie sprawdzałam na Twoim blogu, czy nie dodałaś nowego rozdziału. I proszę. Niespodzianka - dzisiaj. haha xd
    Przepraszam jeszcze raz. Poprawiłabyś na (znowu) @alekslloyd ? Nie mam w planach zmieniać nazwy w najbliższym czasie.
    Z góry dzięki.
    I czekam, jak zwykle, z niecierpliwością na nowy rozdział! <3
    Loooove, xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Whаt's up to every one, it's genuinely a pleaѕant
    foг me to ρay а quick visіt this sіte,
    it contains helpful Information.

    Stοp by my web pagе: projektowanie plakatów poznań

    OdpowiedzUsuń
  10. HAHAHHAHA O KURWA AHAHAHA SRAM AHAHAHHAA AŁ MÓJ BRZUCH AHAHAHAHAHAHHAHAHAHHAHHAHAA XDD ZAJEBISTY JEST JAK NASZA WIGILIA NA TT(PEWNIE JUŻ WIESZ KIM JESTEM LOL XDDDD)I KURWA NASTĘPNY ROZDZIAŁ MA BYĆ SZYBCIEJ BO POŻAŁUJESZ I JUŻ NIE BĘDZIE TAK WESOŁO :))))) XDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  11. przeczytam już twoje całe opowiadani i strasznie mi się spodobało, tylko mam taką jedną prośbę dodawaj częściej rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy nowy???? ;c

    OdpowiedzUsuń