czwartek, 16 sierpnia 2012

Prologue




Prolog




          Niezbyt pokaźnego wzrostu dziewczyna, ubrana w czerwone szorty i czarną bluzkę w białe kropki, stała przed oknem, niecierpliwie przegarniając dłonią, swoje długie, ciemno miodowe, lekko kręcone na końcach włosy. Tupała nogą do niesłyszalnego taktu między czasie, nerwowo molestując firankę i uważnie obserwując drogę za szybą. Nagle uradowana, szybko wybiegła z domu, gdy na jej obiekt obserwacji, zajechał czarny pojazd. Krzycząc, jak zbieg szpitala dla psychicznie obłąkanych, porwała w objęcia istotę wysiadającą z samochodu.

     - Tak Margaret, mogłam się spodziewać, że przez to oddalenie ode mnie już całkiem Ci odwali - wyszeptała uciskana dziewczyna, wypuszczając z rąk torebkę.
     - Nie gadaj tyle tylko mnie tul! Stęskniłam się za Tobą szajbusko!- wyrzuciła z siebie jednym tchem miodowo-włosa, tym samym przytulając mocnej przyjaciółkę.
          Po jakiś pięciu minutach, gdy adrenalina dziewczyny zeszła z dziwnie (nawet jak na nią) wysokiego poziomu. Odkleiła się od Shalie (imię przyjaciółki) wykrzykując coś o jej ponętnych ustach. Ona przewróciwszy oczami z uśmiechem na ustach podeszła do bagażnika. Po chwili oczom jasnowłosej ukazał się rząd czarnych walizek w zaskakujących rozmiarach.
     - Myślałam, że przyjeżdżasz do mnie na miesiąc a nie na cały rok, ale skoro chcesz...ALE BĘDZIE FAJNIE! CHODŹ PO NOWĄ PRZYGODĘ!- Margaret znowu znalazła się przy przyjaciółce tym razem, pomagając jej wyciągać, rzeczy.
     - Dziewczynki zostawcie, wyciągnę to.- Do bagażnika podszedł ojciec Shalie, uśmiechając się, co najmniej jakby banan zaklinował mu się w poprzek ust.
 Właścicielka czerwonych szortów przywitała się z nim uściskiem, modląc się w myślach, aby nie słyszał zbereźnych zaproszeń w żartach skierowanych do jego córki. Po krótkiej pogawędce na temat życia, obietnic, że nic się nie stanie i że będą grzeczne, oddał córkę pod opiekę rodziny Colenów (naiwny) i odjechał, upewniając się, że Shalie wszystko posiada.
     - No to, co panno Swift, zaczynamy wakacje?!- Na pół spytała, na pół wydarła się centralnie w ucho przyjaciółki, Margaret. Tym razem ta jednak podzieliła jej entuzjazm i zaczęła odbijać się jak urocza piłeczka.
     -Zaczynamy!- ryknęła ciemnowłosa (tak, że na pewno usłyszało ją całe Honolulu) i po chwili obie pobiegły w stronę czterech kątów miodowo-włosej.

        Dom był dość duży, pomalowany na ciepłe, nierzucające się w oczy kolory. Nie oznacza to, że był nudny. Raczej uspokajający, po ciężkim dniu w pracy, szkole...imprezie.
Przyjaciółki dotarły do salonu (wcześniej jednak zahaczając o kuchnię w poszukiwaniu płatków czekoladowych) i usadowiły się wygodnie na jasnej sofie, zarzucając nogi na stolik.
     - Opowiadaj jak było Ci źle beze mnie - zagaiła Maggie, szczerząc się szeroko i otwierając z iskierkami w oczach żółte opakowanie życiodajnych, ciemnych kulek.
     - No to tak... OKROPNIE tęskniłam, umierałam każdego dnia, z tej pustki, którą czułam w sercu...- zaczęła wywód ciemnowłosa, ale nie skończyła, bo dostała ostrzegawcze spojrzenie od zranionej jasnowłosej. – Okey, dobra już dobra...Było mi bardzo dziwnie, jak wyjechałaś, wszyscy jakoś się zgasili, ja też. Jak dowiedziałam się, że jadę do Ciebie na wakacje to darłam się i skakałam po pokoju jakbym wygrała z milion dolarów.- Z uśmiechem opowiedziała, Shalie, wyrywając Margaret kulki- A ty?
    - Nie mogę opisać mojej tęsknoty w słowach, cieszę się, że już jesteś. Nie wiedziałam jak się tu odnaleźć bez Ciebie - mówiąc to miodowo-włosa zaatakowała ponownie serią uścisków i całusów. Nieszczęsne opakowanie płatków wyleciało w powietrze, by potem zapoznać się bliżej z drewnianą (zapewne ponętną) posadzką podłogi. Czekoladowe kulki rozbiegły się po panelach we wszystkie strony świata.
     - Widzisz, co zrobiłaś! Powinnaś sobie wreszcie znaleźć chłopaka, to byś się, chociaż z nim dopieszczała - stwierdziła Shalie, głaszcząc włosy przyjaciółki.
     - Przecież mam Ciebie - oznajmiła jasnowłosa z jeszcze większym szczęściem wymalowanym na twarzy. Znikło ono z chwilą, gdy nowa współlokatorka zrzuciła ją na ziemię.
     - Nie tak szybko, masz to pozbierać - rozkazała wolna już dziewczyna, wstając z sofy i podchodząc do walizek. 
Nagle pod jej nogi podleciał mały czarny piesek rasy Lablador retriver (tej rasy nie można nie znać) w miniaturowej odsłonie.
     - O, a kto ty? – ciemnowłosa wzięła szczeniaka na ręce, zaczynając go obściskiwać, całować, przytulać i głaskać – Nie wiedziałam, że masz psa.- Nastolatka pomaszerowała z powrotem do salonu, tarmosząc szczeniaka w ramionach. Pokazała go przyjaciółce, która zaczynała mówić coś o tym, że za chwilę utonie w ślinie i lepiej żeby trzymała go przy sobie. Shalie, która nie wiedziała, o co chodzi, wypuściła wierzgającego pupila.
        W jednym momencie poszerzyła swoją wiedzę o kolejną złotą myśl- „po mimo wszystko słuchaj, co mówi do Ciebie Mag”. Gdy piesek pobiegł ku leżącej na ziemi miodowo-włosej zwinnie przeszedł po jej brzuchu by następnie, dotrzeć do twarzy i tam zacząć lizać gdzie popadnie.
     - Roxi…fuuuj…złaź ze mnie - wysapała dziewczyna, próbując usunąć z siebie kosmatą kulkę. Szło jej to dość nieudolnie, więc z pomocą przyszła jej roześmiana przyjaciółka, ponownie biorąc szczeniaka na ręce.
     - To prezent gwiazdkowy, kocham go, ale czasami zbyt bardzo przekracza pewną granicę.- wyjaśniła z wyraźną ulgą w oczach jasnowłosa, znacząco patrząc na psa.
Po chwili, która była zarezerwowana na odpoczynek po napadzie, wstała i wytarła swoją twarz za pomocą ręcznika przyniesionego z kuchni. Shalie, zapominając całkiem o otaczającym ją świecie, bawiła się z Roxim, co chwilę posyłając do niego powietrzne buziaki. Jednak jej przyjaciółka, która przyglądała się sytuacji z niesmakiem, postanowiła odciągnąć szczeniaka, jedzeniem, które zostawiła w jego misce. Zgodnie z jej oczekiwaniami, pupil wyraźnie zafascynowany zapachem z kuchni pobiegł radośnie w jej kierunku. Brunetka spojrzała na nią pogardliwie.
     - Chodź pomogę Ci z tym - zaproponowała luźno Margaret, wskazując na czarne walizki.
Po wniesieniu i wszystkiego na górę (oczywiście nie obyło się bez paru nieocenzurowanych narzekań), przyjaciółki legły na łóżko w pokoju gościnnym, ciężko sapiąc. Jeden zero dla walizek.
     - Pamiętasz jak kiedyś byłyśmy na basenie i jakiś chłopak zaczął krzyczeć, że widzi wieloryby?- zapytała uśmiechnięta właścicielka czerwonych szortów, z jakimś dziwnych błyskiem w szaro-niebieskich oczach.
     - Tego się nie zapomina, miałaś świetny pomysł z tym zabraniem mu ciuchów z przebieralni. Pewnie miał niemiły powrót do domu. - Obie dziewczyny zaniosły się śmiechem. Shalie nawet zleciała z łóżka, na co po pokoju rozniósł się tylko większy rechot. Chwilę tę przerwał dźwięk telefonu Margaret, która cała we łzach (śmiechu oczywiście) poszła go odebrać.

        Wróciła do pokoju po pięciu minutach z grobową miną.

     - Co się stało?- zainteresowała się ciemnowłosa, uważnie obserwując przyjaciółkę.
Minuta ciszy, dwie, a potem tylko wielki krzyk i dzikie skoki miodowo-włosej po łóżku. Zdziwiona panna Swift, powoli zaczęła zastanawiać się czy jej przyjaciółka jest zdrowa na psychice. Po paru sekundach mogła już powiedzieć jasno- nie. Miodowo-włosa w najlepsze odprawiała jakieś afrykańskie tańce i śpiew, który raczej przypominał bełkot słonia z problemami.
     - Powiesz mi, o co chodzi, czy mam to z Ciebie wyciągnąć siłą?- spytała z irytacją wymalowaną na twarzy.
     - Mamy wolną chatę na dwa tygodnie!- wykrzyczała jasnowłosa, porywając w objęcia parasolkę, która stała niewinnie oparta o ścianę by po chwili zacząć śpiewać jej jakąś piosenkę o seksownym deszczu.                    
         Kiedy Shalie obudziła się z pierwszego szoku, poczęła z niewyobrażalną szybkością przemierzać dystans pomiędzy oknem a drzwiami. Wyglądało to dosyć dziwnie, a nawet przerażająco, bo nawet biedny Roxi uciekł z piskiem z pokoju.
     - Jutro z samego rana przyjadą po rzeczy a potem...żegnaj mamo i tato, żegnajcie obowiązki, witajcie prawdziwe wakacje - recytowała jak piosenkę jasnowłosa, klęcząc i wznosząc ręce ku górze w podzięce niebiosom za tak wspaniały, wakacyjny dar.
     - Patrz, chyba będziemy miały sąsiadów.- zauważyła ciemnowłosa, stając przy oknie i obserwując mini- bus, który zajechał pod dom obok. Po chwili mogła dojrzeć wysiadających z niego chłopaków.- I to chyba nawet sexy sąsiadów - dodała, obserwując jak wygłodniałe zwierzę, ciała osobników płci przeciwnej.
     - Coś ty…tu od dawna nikt nie mieszkał.- Uspokajając się Margaret również podeszła do okna i delikatnie uchyliła rąbek białej firanki.
         Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy to ilość walizek, które ciągnęli za sobą. Było ich nawet więcej, niż posiadała jej przyjaciółka (a przecież to dziewczyna!).
     - Ciekawe ilu ich jest?- zastanawiała się głośno ciemnowłosa, lecz na odpowiedź nie musiała czekać długo. Z samochodu wyszło tylko dwoje chłopaków, jeden brunet w kręconych włosach, a drugi szatyn z fryzurą jakby miał poważne starcie z gniazdkiem elektrycznym. Rżeli z czegoś tak głośno, że wyraźnie było to słychać w domu dziewczyn.
     - Powiem Ci, że widziałam przystojniejszych, hmm…i bardziej sexy - podsumowując krótko Mag, odeszła od okna z zawiedzioną miną. W duchu liczyła na boskich hydraulików z umięśnioną klatą.
     - Chodźmy coś pooglądać, nie będziemy tu sterczały jak kołki.
         W szaleńczym biegu, ( bo wszystko, co robiły było szalone), wpadły do salonu, i po zakończonej wojnie o pilot, zaczęły oglądać "Animal Planet", co i nieraz, pokazując siebie nawzajem w ekranie.
         
         Gdy po późnej kolacji, składającej się z nutelli, orzeszków ziemnych i całego tuzina bułek, legły na łóżko wielce zmęczone - do ich domu wkradł się mocny bit muzyki.
Ciemnowłosa z trudem wypakowując się z łóżka, wyjrzała przez okno gdyż stamtąd dochodziły najgłośniejsze dźwięki. Wychyliła się lekko i stwierdziła, że to nowi sąsiedzi robią jakąś imprezę.

         Miodowo-włosa za to wybrała się na górę i wróciła, trzymając w ręku płyty z horrorami. Ignorując hałasy, jak zahipnotyzowane pobiegły w kierunku odtwarzacza dvd. To był ich rytuał.

         Gdy miały jedenaście lat stwierdziły już, że kochają ten rodzaj kina i tak im już zostało. Nie przejmowały się nawet tym, że nierzadko miewały schizy po prostu horrory to było oderwanie od wszystkiego.
        Wybijała 21.30 gdy postanowiły pozasłaniać wszystkie okna i zabrać się za oglądanie "Paranormnal activity 3". Uradowane jak dzieci na widok nowej zabawki, usiadły na podłodze, przykrywając się kocem. Delikatna melodia z czołówki wprowadzała nastrój, a może wprowadzałaby gdyby nie zakłócająca ją muzyka z sąsiedniego domu. Obydwie starały się ją zignorować i pogłębiały się w fabule, z marszu przewidując treść, a nawet poszczególne akcje (tak to jest jak już się tyle czegoś podobnego oglądało). Jednak, kiedy w kulminacyjnym momencie bit stał się tak nieznośny, iż można by przysiąc, że szklanki w kuchni zaczęły wariować, obie współlokatorki jęknęły przeciągle, śląc wyzwiska pod adresem nowych sąsiadów. Zamknęły wszystkie okna, aby choć trochę stłumić dźwięk. Powróciły do oglądania, ale nie musiały czekać długo by muzyka dziwnym sposobem głośniejsza, znów przenikając ściany. Właścicielka domu z okrzykiem wstała z podłogi.

    - IDĘ TAM!- oznajmiła i wybiegła nawet nie zakładając butów.
Shalie natychmiastowo pobielała i spoglądała na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała Margaret, dosłownie jakby zobaczyła ducha.





I jest! haha xd Za jakiekolwiek błędy przepraszam:D Zdaje sobie sprawę z tego, ze nie piszę perfekcyjnie ale bardzo się staram. Mam nadzieje, że "I hope it gives you hell" wciągnie was tak samo jak mnie :D 

Proooszę o komentarze :D Krytykujcie,piszcie co wam przeszkadza.
Mój tt @Another_Crystal




10 komentarzy:

  1. nic mi nie przeszkadza, bardzo mi się podoba ! zaciekawiła mnie postać Shalie,nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału !!

    OdpowiedzUsuń
  2. no,no zaciekawiło mnie :D czekam na rozdziały XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne tylko tyle na razie powiem ;)

    OlaKubus

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi również nic nie przeszkadza. ;D
    Prolog jest świetny i z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. zapowiada się ciekawie . ;]
    zaparaszam do mnie . http://now-kiss-me-you-fool.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiem jedno : MNIE WCIĄGNĘŁO!
    Jestem pod wrażeniem z jaką łatwością ci przychodzi pisać takiego bloga, mam na myśli te niesamowite opisy i śmieszne sytuacje. Bardzo podoba mi się twój styl. Jest taki normalny. Niektóre dziewczyny, pisząc opowiadanie, starają się przejść same siebie, żeby tylko rozdziały były zadowalające, a co za tym idzie? Ciężkie i długie, czasami niezrozumiałe zdania. To się nie czyta zbyt przyjemnie. U ciebie jest całkowicie odwrotnie. Czytając jedno zdanie chcesz więcej i więcej, aż w końcu dochodzisz do końca rozdziału i nadal chcesz więcej, a tu dupa. Nie ma nic. Tylko wiadomość od autorki.
    Tak więc, z niecierpliwością i z uśmiechem na ustach czekam na kolejny rozdział, który pochłonę z równym zainteresowaniem, co ten. ;) xoxo

    Achh, zapomniałabym! Mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach na Twitterze? @AleksLloyd . Z góry dziękuję. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się ciekawie. :) Strasznie podoba mi się twój styl, nie trzeba zastanawiać się nad znaczeniem słów jak to bywa na niektórych blogach. Fajnie się czyta i jestem ciekawa co będzie dalej więc przechodzę do pierwszego rozdziału bo widzę, że już jest umieszczony na blogu! Świetnie! Moglabys mnie też informować o nowych rozdziałach na twitterze? @Oliwiaax3 z góry dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha! Jak dla mnie świetne! Inne, niż dotychczas czytałam, ale hah! No po prostu: Lubię to! :D Wciągające! Nawet bardzo! Pisz! Serio! I informuj o nowych na TT:
    @Ola143Cody

    OdpowiedzUsuń
  10. haha swietny poczatek zobaczymy jak dalej

    OdpowiedzUsuń