Boisko- czyli jak
zamydlić oczy i paść ofiarą głupoty
Czasami ma się
wrażenie, że jest się ignorowanym. Mówisz coś do kogoś a on po prostu Cię
olewa. Wkurzające nie?
Podobnie czuło się
dwóch chłopaków, stojących przed wejściem do domu sąsiadek. Dwie dziewczyny
urządzały sobie na ich oczach prawdziwy maraton śmiechu, a oni nie wiedząc,
o co im chodzi, wspaniałomyślnie postanowili zacząć radować się razem z nimi, aby
nie czuć się odrzuconymi (dobry pomysł nie ma, co). I tak oto cała czwórka
śmiała się zataczając kręgi.
- Myślę, że powinniście skończyć te żarty. Śpieszymy się – oznajmiła Shalie, ocierając policzki z łez.
- Myślę, że powinniście skończyć te żarty. Śpieszymy się – oznajmiła Shalie, ocierając policzki z łez.
- Chcemy przełamać pierwsze lody, w przeciwnej
drużynie też będą dziewczyny. Zobaczycie będzie fajnie – zachęcił Niall po
skończonej partii bezsensowego śmiechu. W sumie nie miał nic przeciwko temu, od
kiedy dowiedział się ( nie wiadomo skąd), że okazywanie radości daje życie
wieczne, był szczęśliwy praktycznie przez cały czas.
- Sorry, ale kosz to raczej nie sport dla nas – powiedziała jasnowłosa, przypominając sobie ile to razy uciekała z zajęć wychowania fizycznego w szkole.
- Sorry, ale kosz to raczej nie sport dla nas – powiedziała jasnowłosa, przypominając sobie ile to razy uciekała z zajęć wychowania fizycznego w szkole.
- Z nami nie będziecie się nudzić,
przysięgamy.- Dalej przekonywał blondyn, wpatrując się w dziewczyny.
Gdy Maggi już
chciała odmawiać, jej przyjaciółka pękła.
- Dobra, ale tylko na godzinkę. Potem
idziemy.- Sąsiedzi przybili sobie piątki.
Jasnowłosa
zmierzyła przyjaciółkę morderczym wzrokiem, kręcąc głową z dezaprobatą.
Wiedziała, że brunetkę kręciły sporty, ale żeby zgadzać się iść na mecz z
nieznajomymi chłopcami? I to w dodatku z takimi, którzy doprowadzili ich
wczoraj do białej gorączki? Zdecydowanie należą się brawa.
- Lepiej udawajmy, że wczoraj nic się nie
stało - powiedziała ciemnowłosa cicho, kiedy zawróciły do domu po bluzy. Margaret
jeszcze trochę zła, spróbowała zrozumieć tok myślenia przyjaciółki. Po chwili
uznała, że jej pomysł rzeczywiście mógł się nadać.
Oczyściłyby się.
Gdy zamknęły już
dom i wszyscy wyszli na ulicę, spotkali się z resztą sąsiadów. Mag od razu
wyłapała Lou, który wisiał na ramieniu chłopaka z burzą loków na głowie.
Posyłając mu złowrogie spojrzenie, stanęła obok przyjaciółki.
- Myślałem, że już wam się nie uda - rzekł
ciemnoskóry chłopak w zielonym T-shircie. Widać było, że nie jest typem
nastolatka, który olewa swój wygląd. Mięśnie na klatce piersiowej było widać
nawet przez materiał. Może gdyby przyjaciółki, były typem dziewcząt patrzących
na wygląd, to z miejsca zakochałyby się w nim, (ale na szczęście było inaczej).
Liam podszedł do mulata i powiedział mu coś na ucho a ten popatrzył się na niego z
niedowierzaniem w oczach. Przyjaciółki spojrzały na siebie, robiąc miny, które
miały pokazać obojętność, co do tej niegrzeczności, (mama nie uczyła, że nie
ładnie szeptać przy gościach?).W głowie Mag pojawiła się szaleńcza myśl. A co jeśli
oni chcą się zemścić za ten sprzęt? Wszystko byłoby jasne, rano urządzili to
przedstawienie, żeby myślały, że one nic nie pamiętają. Teraz wyciągają je z
domu by uczynić zbrodnię w lesie. To przywidzenie stało się w jej głowie tak
prawdziwe, iż zaczęła się zastanawiać, w którą stronę najlepiej zacząć uciekać.
- To jest Harry. - Blondyn wskazał na chłopaka w
lokach.- To Zayn.- Wskazał na mulata.- A wy chyba się znacie…- Zakończył
na szatynie w zielonych spodniach, chłopcy lekko parsknęli pod nosem, wlepiając
głowy w posadzkę. Jak widać, Louis zdążył podzielić się nowościami z resztą. Brunetka
pomyślała, że pewnie mieli niezły ubaw. Miodowo-włosa z żywym ogniem w oczach
obserwowała szatyna.
- Ja jestem Shalie, a to Margaret.- przedstawiła je ciemnowłosa- To gdzie idziemy na to boisko?- spytała, aby jak najszybciej zmienić temat. Nastolatkowe zaczęli się rozglądać i drapać po głowie.
- To będzie w tamtą stronę.- Chłopak z lokami na głowie, pokazał na dróżkę przed nimi. Wszyscy zwrócili się we wskazanym przez niego kierunku. Dwie dziewczyny nie rozdzielając się zaczęły się przepychać łokciami. Jasnowłosa, która szła jak na ścięcie, co chwila przewraca oczami i wzdychała pod nosem.
- Długo tu mieszkacie?- zastanawiał się ciemny blondyn, odbijając piłkę od asfaltu.
- Ja jestem Shalie, a to Margaret.- przedstawiła je ciemnowłosa- To gdzie idziemy na to boisko?- spytała, aby jak najszybciej zmienić temat. Nastolatkowe zaczęli się rozglądać i drapać po głowie.
- To będzie w tamtą stronę.- Chłopak z lokami na głowie, pokazał na dróżkę przed nimi. Wszyscy zwrócili się we wskazanym przez niego kierunku. Dwie dziewczyny nie rozdzielając się zaczęły się przepychać łokciami. Jasnowłosa, która szła jak na ścięcie, co chwila przewraca oczami i wzdychała pod nosem.
- Długo tu mieszkacie?- zastanawiał się ciemny blondyn, odbijając piłkę od asfaltu.
Margaret, która w
ogóle nie zamierzała się udzielać, założyła na nos okulary by już nie musieć
patrzeć na nikogo.
- Ja przyjechałam dwa dni temu na wakacje, Maggie mieszka tu od pięciu lat.- wytłumaczyła ciemnowłosa, szczypiąc idącą obok niej przyjaciółkę. Ta wyszarpnęła rękę i podeszła parę kroków przed nią. Harry i Louis rozpoczęli walkę na łapki i pokazywanie dziwnych min a brunetka poczuła się jakby patrzyła na siebie i miodowo-włosą z boku. Nagle szatyn oderwał się od towarzysza i podbiegł do jasnowłosej.
- Jak chcesz, to ja mogę przeprowadzić z Tobą TĄ pogadankę. Wiesz jestem starszy, bardziej doświadczony. Myślę, że zabłyśniesz przy rodzicach- „zaoferował” się chłopak, równając się krokiem z dziewczyną. Ta robiąc się czerwona na twarzy, ze zdenerwowania, myślała, że za chwilę po prostu wyrwie mu wszystkie kłaki z głowy i zszyje usta nitką.
- Myślę, że dam sobie radę bez twojej pomocy - wycedziła, odsuwając się od nastolatka. Ten z uśmiechem na twarzy odwrócił się i zamachał brwiami w stronę chłopaków, którzy z ledwością powstrzymywali śmiech.
- Jeśli jednak, zmienisz zdanie to wiesz gdzi…- Tym razem niedane mu było skończyć. Dziewczyna zastąpiła mu drogę i położyła palec wskazujący na klatce piersiowej.
- Ja przyjechałam dwa dni temu na wakacje, Maggie mieszka tu od pięciu lat.- wytłumaczyła ciemnowłosa, szczypiąc idącą obok niej przyjaciółkę. Ta wyszarpnęła rękę i podeszła parę kroków przed nią. Harry i Louis rozpoczęli walkę na łapki i pokazywanie dziwnych min a brunetka poczuła się jakby patrzyła na siebie i miodowo-włosą z boku. Nagle szatyn oderwał się od towarzysza i podbiegł do jasnowłosej.
- Jak chcesz, to ja mogę przeprowadzić z Tobą TĄ pogadankę. Wiesz jestem starszy, bardziej doświadczony. Myślę, że zabłyśniesz przy rodzicach- „zaoferował” się chłopak, równając się krokiem z dziewczyną. Ta robiąc się czerwona na twarzy, ze zdenerwowania, myślała, że za chwilę po prostu wyrwie mu wszystkie kłaki z głowy i zszyje usta nitką.
- Myślę, że dam sobie radę bez twojej pomocy - wycedziła, odsuwając się od nastolatka. Ten z uśmiechem na twarzy odwrócił się i zamachał brwiami w stronę chłopaków, którzy z ledwością powstrzymywali śmiech.
- Jeśli jednak, zmienisz zdanie to wiesz gdzi…- Tym razem niedane mu było skończyć. Dziewczyna zastąpiła mu drogę i położyła palec wskazujący na klatce piersiowej.
- Jeszcze jeden głupi żart a zaczniesz szukać
swojej głowy po drugiej stronie oceanu.- zagroziła, dźgając go. Pozostali wydali
zbiorowy jęk i czekali na dalszy rozwój sytuacji.
- Widzicie, jaka ostra, a wy mi nie
wierzyliście.- Lou odsunął się od dziewczyny ponownie podchodząc w stronę
chłopaka w lokach. Ten począł klepać go po plecach i uśmiechać się głupkowato.
Shalie poczuła się
niezręcznie, bo znowu nie posłuchała przyjaciółki i w dodatku ta teraz jest
wkurzona. Sama wiedziała, że gdy ktoś zdenerwuje jasnowłosą, to mogą być ofiary
śmiertelne (te poległe w walce psychicznej). Coś przeczuwała, że i tym razem na
wyzwiskach się nie skończy.
Po
jakiś pięciu minutach napiętej ciszy, cała siódemka dotarła do wielkiego
boiska, położonego na powietrzu, nie w budynku. Mag znała to miejsce, czasami
przychodziła tu, gdy uciekała ze szkoły i bała się wracać do domu (oryginalne
to nie było, bo przecież straż miejska zawsze kontroluje takie miejsca).
Chłopcy od razu skierowali się do grupki ludzi, którzy najwidoczniej na nich
czekali. Było tam trzy dziewczyny i dwóch chłopaków. Wszyscy wyglądali jak z
jakiś reklam toników oczyszczających. Dziewczyny miały na sobie jakieś
specjalne różowo- filetowe ubrania i nie wyglądały na zbyt miłe. Chłopcy mieli atletycznie zbudowane sylwetki i widać było, że zajmują się sportami. Gdy
zobaczyli idącą do nich grupkę, zaczęli się szczerzyć jakby, co najmniej
ujrzeli kogoś ważnego. Istoty żeńskie nawet zaczęły zasłaniać sobie usta, żeby
nie piszczeć.
Tak, to było dziwne.
Potem nastąpił etap witania, Margaret i
Shalie zostały elegancko olane, ale za to mogły popatrzeć jak panienki z
tamtej grupy przytulają się do ich sąsiadów. Jeszcze chwila a by ich podusiły
(jasnowłosa dopingowała im z całej siły, ale o tym cicho-sza). Chłopcy starali
się wyglądać normalnie, ale widać było, że są podekscytowani.
Coś
tu nie grało.
Po jakimś czasie wypełnionym dziwnymi, wręcz
niewytłumaczalnymi sytuacjami, w końcu postanowili się podzielić na grupy.
Wiadomo, że w piłce koszykowej na polu najwięcej może stać sześciu
zawodników, więc jedna osoba musiała przejść na drugie pole. Z miejsca zgłosiła
się Mag, która już miała serdecznie dość swojego zespołu. Gdy przeszła za linię,
jej współgracze bąknęli swoje imiona i uśmiechnęli się sztucznie.
Wybicie
piłki, przez jakąś dziewczynę i Zayna. Gwizdek Liama. I start.
Zaczęło się.
Jasnowłosa
zaczęła biegać w te i powrotem, jak to zwykła robić na w-fie. Grać nie umiała, za
to robiła świetne wrażenie tego, że coś robi. Jej współzawodnicy rzucali jej
spojrzenia, jakby bynajmniej zamordowała im rodziców i zostawiła kartkę z
napisem „Sorry trochę mnie poniosło”. Niewzruszona robiła to, co umiała,
przecież to tylko gra.
Jej przyjaciółka radziła sobie o niebo lepiej, ale ciężko było dostać piłkę od osób, które grają tylko ze sobą. Chyba jej uroczy sąsiedzi zapomnieli, że mają na stanie jeszcze jednego zawodnika. Z braku jakiegokolwiek ciekawszego zajęcia postanowiła kręcić się na obronie kosza. Nie przewidziała jednak, że tam nic się nie dzieje. Usiadła, więc, na murawie i zaczęła gładzić sztuczną trawę rękoma a żeby nie czuć się odrzuconą, zaczęła śpiewać sobie jakąś piosenkę. Dopiero po parunastu minutach dojrzała na koszulkach przeciwnej grupy zdanie” One Direction Team”. Po powiązaniu tego z identycznym napisem w domu sąsiadów, stwierdziła, że pewnie One Direction to grupa koszykarzy Tylko, dlaczego nigdy o nich nie słyszała? Zdawało jej się zna sporo nazw grup.
Jej przyjaciółka radziła sobie o niebo lepiej, ale ciężko było dostać piłkę od osób, które grają tylko ze sobą. Chyba jej uroczy sąsiedzi zapomnieli, że mają na stanie jeszcze jednego zawodnika. Z braku jakiegokolwiek ciekawszego zajęcia postanowiła kręcić się na obronie kosza. Nie przewidziała jednak, że tam nic się nie dzieje. Usiadła, więc, na murawie i zaczęła gładzić sztuczną trawę rękoma a żeby nie czuć się odrzuconą, zaczęła śpiewać sobie jakąś piosenkę. Dopiero po parunastu minutach dojrzała na koszulkach przeciwnej grupy zdanie” One Direction Team”. Po powiązaniu tego z identycznym napisem w domu sąsiadów, stwierdziła, że pewnie One Direction to grupa koszykarzy Tylko, dlaczego nigdy o nich nie słyszała? Zdawało jej się zna sporo nazw grup.
No cóż, może to prowincjonalna drużyna.
-Shalie wstawaj!- Usłyszała krzyk któregoś z
chłopaków. Wszyscy biegli w jej stronę a ona ponosząc się z murawy, rozpoczęła walkę. Nie było to trudne, z miejsca przygarnęła sobie piłkę,
którą kozłowała jakaś dziewczyna i zaczęła biec jednocześnie ją odbijając. Gdy
dotarła do kosza przeciwników oddała ją Liamowi, który celnie do niego trafił.
Jeden zero. Przybiła z chłopakiem piątkę a potem ponownie oddaliła się na swoje
pole. Jasnowłosa z nudów obgryzała paznokcie ( to taki obrzydliwy nawyk).
Uśmiechając się do siebie patrzyła jak wszyscy starają się o pomarańczową
wypchaną powietrzem gumę. Podbiegła trochę, żeby zachować pozory.
- O, kogo my tu mamy?- Louis znikąd znalazł się przy dziewczynie. Jego włosy były roztrzepanie w niepojęty dla nikogo sposób, dosłownie sterczały we wszystkie strony.
- Od kiedy opisujesz siebie w liczbie mnogiej?- zapytała, mierząc go obojętnym spojrzeniem i podchodząc krok w tył.
- Od kiedy przy moim boku jest szczęście - odpowiedział, kładąc rękę na wysokości serca.
- Jesteś pewien, że to nie głupota?- Jakaś dziewczyna z grupy jasnowłosej, zaczęła posyłać dziewczynie złowrogie spojrzenia. Margaret je odwzajemniła
- Jak na razie to wy przegrywacie.- Poklepał dziewczynę po ramieniu i pobiegł dalej, krzycząc coś o tym, że jest dzieckiem światła. Dziewczyna wzdrygnęła się z obrzydzenia. Jak to przegrywają? Musiała się zagapić, gdy ktoś rzucił kosza. Pocieszyła się myślą, że może szybciej skończą, bo to było naprawdę nudne. Biegać w jedną i w drugą stronę, walcząc z jakimiś mutantami o piłkę, w której jest tylko, o2, ale czego się nie robi dla kaprysu przyjaciółki. Szczerze to teraz wolałaby powygrzewać się na jakiejś plaży, najlepiej takiej, na której obsługują kelnerzy bez koszulek. Za darmo rozdawane są koktajle z parasolką, no i przede wszystkim kręcą się jacyś przystojni ratowni… Wtem ni stąd ni zowąd w jej ręce wpadła pomarańczowa kula. Co teraz? W którą stronę biec? Do którego kosza ma rzucać? Stado dzikich nastolatków zbliżało się w jej stronę, nie myśląc długo, pognała przed siebie.
-Podaj do mnie!- krzyczał jakiś chłopak. Dlaczego ma mu podać? Czy on na to zasłużył? Czy ona chce się rozstać z piłką?
Nie.
Uprawiała, więc swoją szaleńczą pogoń dalej, nie zdając sobie nawet sprawy, że potrafi tak szybko biegać i kozłować jednocześnie. Była już prawie pewna wygranej, gdy, ze wszystkich stron otoczyło ją troje chłopaków. To niesprawiedliwe, nawet nie widziała drogi (przeklęty wzrost). Jak jakieś małpy darli się do siebie i pokazywali znaki, dziewczyna teraz była przekonana, że to zbiedzy zoo.
- No podaj do nas- zachęcali, próbując przejąć piłkę. Margaret zręcznie wykręcała się i rozważała czy lepiej wyrzucić piłkę dołem czy górą. Jako, że druga opcja była możliwa jedynie po wypiciu rebdula, zdecydowała się na pierwszą. Schyliła się i dołem podała piłkę do jakiejś dziewczyny a ta odebrała ją, ale niestety do kosza nie trafiła. Zawsze to samo.
Reszta meczu minęła w względnym pokoju. Wynik wynosił 2:2 co każdego satysfakcjonowało. Uradowana jasnowłosa, pobiegła do przyjaciółki i obwieściła plany na spędzenie wieczoru, bo na boisku miała czas na ich wymyślenie. Chyba tylko ona mogła mieć siłę na zakupy. No tak, nie dziwne skoro się nic nie robiło na meczu (nie wliczając jeszcze małej bójki z Harrym).
- Świetny mecz - stwierdził Liam, kiedy wszyscy pożegnali się już z przeciwną drużyną. Chłopcy przybili ze sobą piątki i wydali okrzyk w stylu, Flinstonów, co miało chyba oznaczać, że zgadzają się ze zdaniem chłopaka.
- Trzeba to kiedyś powtórzyć - rzekł Niall, spoglądając rozmarzonym wzrokiem w niebo. Po chwili jednak zgiął się wpół, jakby dostał jakiegoś napadu.
- Będę miał atak! Nic nie jadłem.- Na pomoc ruszył mu szatyn, pocieszając i opowiadając o tym, co zjedzą jak wrócą do domu. To zdecydowanie poprawiło humor blondynowi. Mag zmarszczyła brwi i w myślach spytała Boga, co jeszcze ją dziś czeka. Od samego patrzenia na tyle dziwnych ludzi już czuła się inna.
- Liam łap!- Ciemnoskóry chłopak stojący parę metrów od nich, wykopał piłkę w stronę adresata swojej wypowiedzi. Ten odebrałby ją gdyby nie przechodząca tamtędy Shalie. Dziewczyna, nie zauważyła Zayna bawiącego się pomarańczową kulą i postanowiła radośnie przeprawić się ponownie na boisko, aby zabrać swoją bluzę. Znalazła się tam w tak nieodpowiednim momencie tak, że piłka zamiast powędrować w ręce Liama zderzyła się z jej głową, Brunetka padła na ziemię jak kłoda. W niewiarygodnym tempie znalazła się przy dziewczynie grupka ludzi. Maggi klepała ją po policzkach, bliska omdlenia ze strachu o nią. Na nic nie reagowała.
- Zabiłeś ją!- wydarła się w stronę mulata, który patrzył na wszystko, jakby nie do końca wiedział, co się dzieje.
- Wiem, co trzeba zrobić!- Głos zabrał Niall, podchodząc bliżej. Miodowo-włosa popatrzyła na niego z nadzieją wymalowaną w jej szaro-niebieskich oczach.- Z tysiąc razy oglądałem „Zbrodnie Niedoskonałe”, po prostu trzeba ją tak zostawić - stwierdził, spoglądając w stronę jasnowłosej.
Dziewczyna na przemian robiła się purpurowa, zielona, biała i czerwona. Żarty w takim momencie? Gdyby miała czas zdecydowanie wydrapałaby mu oczy.
- Jesteście pewni, że on jest zdrowy psychicznie…Boże, kogo ja o to pytam.- Mag, patrząc na chłopaków niemal dostała załamania nerwowego. Dwóch leżało na ziemi kilka metrów od nich, w ogóle nie zwracając uwagi na to, co się dzieje wokół. Spoglądali na niebo i słychać było, że są w trakcie poszukiwań domu Yeti. Ciemny blondyn, przeżywał jakieś małe zawieszenie i miał minę jakby ktoś masował go po tyłku piłą mechaniczną. Sam sprawca uznał, że najlepszym ratunkiem dla dziewczyny, będzie położenie się obok niej. Jasnowłosa poczuła się jak na herbatce w domu wariatów (wiecie, pijecie sobie a tu nagle, facet w stroju baletnicy krzyczy, że widział chodzącą tęczę). Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, nie wiele myśląc, poczęła uciskać kolana poszkodowanej, bo według niej było to jedynym ratunkiem, w sytuacji, gdy oberwało się piłką w głowę.
- Niall, przecież nikt nie weźmie tego za nieszczęśliwy wypadek. Sama sobie głowy nie uszkodziła - ocknął się Liam, który chyba na serio zaczął rozważać słowa blondyna.
- Trzeba położyć piłkę obok. Pomyślą, że odbiła się od kosza i nieszczęśliwie ją trafiła. - wymyślił po chwili namysłu. Obrazy z jego ulubionego serialu, przelatywały mu w głowie. Cieszył się, że może się na coś przydać (szkoda, że jego ulubionym serialem nie był „Ostry dyżur”).
- Przecież kosz jest jakieś 100 metrów stąd - spostrzegł Liam, kładąc ręce na czole Shalie. Jasnowłosa strzeliła go po nich i kazała mu je zabrać.
- Nie wierzę, że to słyszę - jęknęła z niedowierzaniem w głosie, co chwilę patrząc czy jej zabiegi, na coś się przydają. Dziewczyna nadal miała zamknięte oczy. Mag zaczęła robić sobie wyrzuty o to, że zawsze uciekała z zajęć pomocy ratunkowej.
- Już wiem, czemu zawsze łapią przestępców, przecież to same trudności. Myśl, myśl, myśl.- Blondyn złapał się za skronie i zamknął oczy.- Może po prostu zadzwońmy po policję i ucieknijmy! Gdzie jest budka telefoniczna? No gdzie?!- Niall pobiegł w poszukiwaniu telefonu, Liam zaczął mruczeć po nosem i kołysać się w przód i w tył. Jasnowłosej łzy zaczęły cisnąć się do oczu. To niemożliwe, co teraz? Dlaczego to jest taka beznadziejna sytuacja? Dlaczego tu nikt nie wie, co robić? Dziewczyna grzebała w kieszeni w poszukiwaniu telefonu, by jak najszybciej dodzwonić się gdzieś… Nawet nie pamiętała numeru. I właśnie wtedy poczuła uścisk dłoni.
- O, kogo my tu mamy?- Louis znikąd znalazł się przy dziewczynie. Jego włosy były roztrzepanie w niepojęty dla nikogo sposób, dosłownie sterczały we wszystkie strony.
- Od kiedy opisujesz siebie w liczbie mnogiej?- zapytała, mierząc go obojętnym spojrzeniem i podchodząc krok w tył.
- Od kiedy przy moim boku jest szczęście - odpowiedział, kładąc rękę na wysokości serca.
- Jesteś pewien, że to nie głupota?- Jakaś dziewczyna z grupy jasnowłosej, zaczęła posyłać dziewczynie złowrogie spojrzenia. Margaret je odwzajemniła
- Jak na razie to wy przegrywacie.- Poklepał dziewczynę po ramieniu i pobiegł dalej, krzycząc coś o tym, że jest dzieckiem światła. Dziewczyna wzdrygnęła się z obrzydzenia. Jak to przegrywają? Musiała się zagapić, gdy ktoś rzucił kosza. Pocieszyła się myślą, że może szybciej skończą, bo to było naprawdę nudne. Biegać w jedną i w drugą stronę, walcząc z jakimiś mutantami o piłkę, w której jest tylko, o2, ale czego się nie robi dla kaprysu przyjaciółki. Szczerze to teraz wolałaby powygrzewać się na jakiejś plaży, najlepiej takiej, na której obsługują kelnerzy bez koszulek. Za darmo rozdawane są koktajle z parasolką, no i przede wszystkim kręcą się jacyś przystojni ratowni… Wtem ni stąd ni zowąd w jej ręce wpadła pomarańczowa kula. Co teraz? W którą stronę biec? Do którego kosza ma rzucać? Stado dzikich nastolatków zbliżało się w jej stronę, nie myśląc długo, pognała przed siebie.
-Podaj do mnie!- krzyczał jakiś chłopak. Dlaczego ma mu podać? Czy on na to zasłużył? Czy ona chce się rozstać z piłką?
Nie.
Uprawiała, więc swoją szaleńczą pogoń dalej, nie zdając sobie nawet sprawy, że potrafi tak szybko biegać i kozłować jednocześnie. Była już prawie pewna wygranej, gdy, ze wszystkich stron otoczyło ją troje chłopaków. To niesprawiedliwe, nawet nie widziała drogi (przeklęty wzrost). Jak jakieś małpy darli się do siebie i pokazywali znaki, dziewczyna teraz była przekonana, że to zbiedzy zoo.
- No podaj do nas- zachęcali, próbując przejąć piłkę. Margaret zręcznie wykręcała się i rozważała czy lepiej wyrzucić piłkę dołem czy górą. Jako, że druga opcja była możliwa jedynie po wypiciu rebdula, zdecydowała się na pierwszą. Schyliła się i dołem podała piłkę do jakiejś dziewczyny a ta odebrała ją, ale niestety do kosza nie trafiła. Zawsze to samo.
Reszta meczu minęła w względnym pokoju. Wynik wynosił 2:2 co każdego satysfakcjonowało. Uradowana jasnowłosa, pobiegła do przyjaciółki i obwieściła plany na spędzenie wieczoru, bo na boisku miała czas na ich wymyślenie. Chyba tylko ona mogła mieć siłę na zakupy. No tak, nie dziwne skoro się nic nie robiło na meczu (nie wliczając jeszcze małej bójki z Harrym).
- Świetny mecz - stwierdził Liam, kiedy wszyscy pożegnali się już z przeciwną drużyną. Chłopcy przybili ze sobą piątki i wydali okrzyk w stylu, Flinstonów, co miało chyba oznaczać, że zgadzają się ze zdaniem chłopaka.
- Trzeba to kiedyś powtórzyć - rzekł Niall, spoglądając rozmarzonym wzrokiem w niebo. Po chwili jednak zgiął się wpół, jakby dostał jakiegoś napadu.
- Będę miał atak! Nic nie jadłem.- Na pomoc ruszył mu szatyn, pocieszając i opowiadając o tym, co zjedzą jak wrócą do domu. To zdecydowanie poprawiło humor blondynowi. Mag zmarszczyła brwi i w myślach spytała Boga, co jeszcze ją dziś czeka. Od samego patrzenia na tyle dziwnych ludzi już czuła się inna.
- Liam łap!- Ciemnoskóry chłopak stojący parę metrów od nich, wykopał piłkę w stronę adresata swojej wypowiedzi. Ten odebrałby ją gdyby nie przechodząca tamtędy Shalie. Dziewczyna, nie zauważyła Zayna bawiącego się pomarańczową kulą i postanowiła radośnie przeprawić się ponownie na boisko, aby zabrać swoją bluzę. Znalazła się tam w tak nieodpowiednim momencie tak, że piłka zamiast powędrować w ręce Liama zderzyła się z jej głową, Brunetka padła na ziemię jak kłoda. W niewiarygodnym tempie znalazła się przy dziewczynie grupka ludzi. Maggi klepała ją po policzkach, bliska omdlenia ze strachu o nią. Na nic nie reagowała.
- Zabiłeś ją!- wydarła się w stronę mulata, który patrzył na wszystko, jakby nie do końca wiedział, co się dzieje.
- Wiem, co trzeba zrobić!- Głos zabrał Niall, podchodząc bliżej. Miodowo-włosa popatrzyła na niego z nadzieją wymalowaną w jej szaro-niebieskich oczach.- Z tysiąc razy oglądałem „Zbrodnie Niedoskonałe”, po prostu trzeba ją tak zostawić - stwierdził, spoglądając w stronę jasnowłosej.
Dziewczyna na przemian robiła się purpurowa, zielona, biała i czerwona. Żarty w takim momencie? Gdyby miała czas zdecydowanie wydrapałaby mu oczy.
- Jesteście pewni, że on jest zdrowy psychicznie…Boże, kogo ja o to pytam.- Mag, patrząc na chłopaków niemal dostała załamania nerwowego. Dwóch leżało na ziemi kilka metrów od nich, w ogóle nie zwracając uwagi na to, co się dzieje wokół. Spoglądali na niebo i słychać było, że są w trakcie poszukiwań domu Yeti. Ciemny blondyn, przeżywał jakieś małe zawieszenie i miał minę jakby ktoś masował go po tyłku piłą mechaniczną. Sam sprawca uznał, że najlepszym ratunkiem dla dziewczyny, będzie położenie się obok niej. Jasnowłosa poczuła się jak na herbatce w domu wariatów (wiecie, pijecie sobie a tu nagle, facet w stroju baletnicy krzyczy, że widział chodzącą tęczę). Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, nie wiele myśląc, poczęła uciskać kolana poszkodowanej, bo według niej było to jedynym ratunkiem, w sytuacji, gdy oberwało się piłką w głowę.
- Niall, przecież nikt nie weźmie tego za nieszczęśliwy wypadek. Sama sobie głowy nie uszkodziła - ocknął się Liam, który chyba na serio zaczął rozważać słowa blondyna.
- Trzeba położyć piłkę obok. Pomyślą, że odbiła się od kosza i nieszczęśliwie ją trafiła. - wymyślił po chwili namysłu. Obrazy z jego ulubionego serialu, przelatywały mu w głowie. Cieszył się, że może się na coś przydać (szkoda, że jego ulubionym serialem nie był „Ostry dyżur”).
- Przecież kosz jest jakieś 100 metrów stąd - spostrzegł Liam, kładąc ręce na czole Shalie. Jasnowłosa strzeliła go po nich i kazała mu je zabrać.
- Nie wierzę, że to słyszę - jęknęła z niedowierzaniem w głosie, co chwilę patrząc czy jej zabiegi, na coś się przydają. Dziewczyna nadal miała zamknięte oczy. Mag zaczęła robić sobie wyrzuty o to, że zawsze uciekała z zajęć pomocy ratunkowej.
- Już wiem, czemu zawsze łapią przestępców, przecież to same trudności. Myśl, myśl, myśl.- Blondyn złapał się za skronie i zamknął oczy.- Może po prostu zadzwońmy po policję i ucieknijmy! Gdzie jest budka telefoniczna? No gdzie?!- Niall pobiegł w poszukiwaniu telefonu, Liam zaczął mruczeć po nosem i kołysać się w przód i w tył. Jasnowłosej łzy zaczęły cisnąć się do oczu. To niemożliwe, co teraz? Dlaczego to jest taka beznadziejna sytuacja? Dlaczego tu nikt nie wie, co robić? Dziewczyna grzebała w kieszeni w poszukiwaniu telefonu, by jak najszybciej dodzwonić się gdzieś… Nawet nie pamiętała numeru. I właśnie wtedy poczuła uścisk dłoni.
Potem
były tylko okrzyki radości, ściskanie i przytulanie.
-
Uratowałam ją!- darła się jasnowłosa, tak głośno, że nawet poszukiwacze domu
Yeti przyszli zobaczyć, co się dzieje.
- To ona żyje?!- spytał Zayn, odsuwając się od ciemnowłosej i patrząc na nią jak na autentyczną zjawę.
Shalie nadal oszołomiona zaczęła dotykać miejsca, w które dostała piłką. Istniał tam już, imponujących rozmiarów guz.
- Dobrze się czujesz?- dopytywała się Margaret, poszerzając swoją listę dobroci. Teraz nie musiała się lękać piekła, swoim niecodziennym masażem uratowała czyjeś istnienie, anioły na pewno już ją kochają. Ciemnowłosa machała powiekami, chcąc odzyskać ostrość widzenia.
- Nie - odpowiedziała, kręcąc głową wolno a następnie oparła się o przyjaciółkę.
- Co się znowu stało?- zapytał Harry, ze zdziwieniem obserwując, grupkę zebraną na ziemi. W pierwszej chwili był pewien, że owi zwykli ludzie zebrali się, aby wysławiać go i jego włosy, ale przecież nikt nie mówił jego imienia, ani nawet nie patrzył pożądliwie na jego loki.
- To ona żyje?!- spytał Zayn, odsuwając się od ciemnowłosej i patrząc na nią jak na autentyczną zjawę.
Shalie nadal oszołomiona zaczęła dotykać miejsca, w które dostała piłką. Istniał tam już, imponujących rozmiarów guz.
- Dobrze się czujesz?- dopytywała się Margaret, poszerzając swoją listę dobroci. Teraz nie musiała się lękać piekła, swoim niecodziennym masażem uratowała czyjeś istnienie, anioły na pewno już ją kochają. Ciemnowłosa machała powiekami, chcąc odzyskać ostrość widzenia.
- Nie - odpowiedziała, kręcąc głową wolno a następnie oparła się o przyjaciółkę.
- Co się znowu stało?- zapytał Harry, ze zdziwieniem obserwując, grupkę zebraną na ziemi. W pierwszej chwili był pewien, że owi zwykli ludzie zebrali się, aby wysławiać go i jego włosy, ale przecież nikt nie mówił jego imienia, ani nawet nie patrzył pożądliwie na jego loki.
To
naprawdę go zdziwiło.
- Może gdybyś zainteresował się tym, co tu się dzieje, to byś wiedział - wycedziła, mrużąc oczy modowo-włosa. Z pomocą nadal oszołomionego Zayna, podniosła przyjaciółkę na równe nogi a ta natychmiast z powrotem oparła się na niej.
- Ej już nie mdlej na mój widok - powiedział Lou, który właśnie dołączył do reszty. Tego było za wiele dla dziewczyn. Shalie, choć półprzytomna zacisnęła ręce w pięści a Margaret spięła się cała.
- Słuchaj, zepsuty tosterze…- Dziewczyna zaczęła nadzwyczajnie spokojnie przemawiać - nie mam ochoty na was dłużej patrzeć, dłużej was słuchać i dłużej was znosić. Zachowujecie się jakbyście wylecieli z planety „Próżność”, więc ty masz ją zanieść do domu- wskazała na Zayna- i to będzie ostatnia, rzecz, jaką zrobimy razem. Potem po prostu staniemy się dla siebie powietrzem.- Zakończyła, próbując zabić każdego z nich wzrokiem. Szatyn nadal uśmiechał się jakby, to była szczególnie śmieszna przemowa.
- Słuchajcie, tu nie ma budki, po prost…- do grupy dołączył zdyszany blondyn, o którym prawie każdy już zapomniał.- Liam, czy tylko ja widzę tego ducha?- Przeraził się, patrząc na ciemnowłosą dziewczynę, chłopak zbył go gestem dłoni. Przejął Shalie, od jasnowłosej i po chwili usadził ją na barkach Zayna. Wszyscy zaczęli iść w grobowej ciszy w stronę domów.
- Może gdybyś zainteresował się tym, co tu się dzieje, to byś wiedział - wycedziła, mrużąc oczy modowo-włosa. Z pomocą nadal oszołomionego Zayna, podniosła przyjaciółkę na równe nogi a ta natychmiast z powrotem oparła się na niej.
- Ej już nie mdlej na mój widok - powiedział Lou, który właśnie dołączył do reszty. Tego było za wiele dla dziewczyn. Shalie, choć półprzytomna zacisnęła ręce w pięści a Margaret spięła się cała.
- Słuchaj, zepsuty tosterze…- Dziewczyna zaczęła nadzwyczajnie spokojnie przemawiać - nie mam ochoty na was dłużej patrzeć, dłużej was słuchać i dłużej was znosić. Zachowujecie się jakbyście wylecieli z planety „Próżność”, więc ty masz ją zanieść do domu- wskazała na Zayna- i to będzie ostatnia, rzecz, jaką zrobimy razem. Potem po prostu staniemy się dla siebie powietrzem.- Zakończyła, próbując zabić każdego z nich wzrokiem. Szatyn nadal uśmiechał się jakby, to była szczególnie śmieszna przemowa.
- Słuchajcie, tu nie ma budki, po prost…- do grupy dołączył zdyszany blondyn, o którym prawie każdy już zapomniał.- Liam, czy tylko ja widzę tego ducha?- Przeraził się, patrząc na ciemnowłosą dziewczynę, chłopak zbył go gestem dłoni. Przejął Shalie, od jasnowłosej i po chwili usadził ją na barkach Zayna. Wszyscy zaczęli iść w grobowej ciszy w stronę domów.
Najgorsze
stało się jednak potem.
I jest kolejny jejejeje!!! xd Miałam dodać trochę wcześniej ale musiałam pomagać w domu xdd I jak wam się podoba? Za wszystkie błędy przepraszam, starłam się wszystko starannie poprawić, ale mogło mi coś umknąć. DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE JESTEM NAPRAWDĘ SZCZĘŚLIWA, ŻE CZYTACIE!
Chcę żeby weszło tu jak najwięcej ludzi, więc ogólnie robię całodzienny spam na tt
xd
A I JAK WAM SIĘ PODOBA GRAFIKA? XD
ZROBIONA PRZEZ @FREETIMELOVE xd
Proszę zostawiajcie po sobie ślad!
Kocham was:****
Boski*.* Jeju. podoba mi się i to strasznie nie wiem co napisać. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/
SWIETNE !! KIEDY NN ? :d
OdpowiedzUsuńW takim momencie serio musiałaś ?! Mów tylko kiedy następny bo już nie mogę się doczekać :P
OdpowiedzUsuńCo może być gorszego od faceta w stroju baletnicy, krzyczącego, że widział chodzącą tęczę? Ach tak, już wiem: zakończenie tego rozdziału w tak kulminacyjnym momencie! < w tym momencie uśmiałam się chyba najbardziej!! Mówiłam już, że jestem twoją fanką? Tak, oj przepraszam. Po prostu cholernie jaram się tym opowiadaniem, gdyż jest ono cu-do-wne *__*
OdpowiedzUsuńJestem po wrażeniem, jednak coś zabawnego było też w tej całej sytuacji z Niallerem i jego.. dziwnym sposobem na trudne przypadki - nastolatki. (haha)
grafika jest intrygująca - nie spotkałam się jeszcze z takim typem nagłówka (czy jak to się tam nazywa). Sposób, w jaki napisany został tytuł bloga strasznie mi się podoba i ten motyw z sąsiadami. Ach, czego chcieć więcej? aaaa, no tak: ROZDZIAŁU CZWARTEGOO! <33
xoxo
PS Czy tylko ja się tak bardzo rozpisuję? haha xDD
PISZESZ ZAJEBISTE KOMENTARZE I ZAWSZE CZEKAM NA NIE Z NIECIERPLIWOŚCIĄ (ale ciesze, że jak głupia na każdy xd) TO CUDOWNIE, ŻE MAM FANKĘ! XD
UsuńGrafikę wymyśliłam ale nie zrealizowałam xd dziękuję:*
Bardzo dobrze, ze się rozpisujesz kocham czytać długie komentarze xd
haha dzięki Love u so much! hehe xd
Kolejny genialny rozdział, jesteś niesamowita, uwielbiam czytać to opowiadanie, bardzo poprawia humor ;D Oczywiście czekam z niecierpliwością na kolejny! ;) xx
OdpowiedzUsuńPS. Grafika jest świetna! ;D
Pozdrawiam @Enchanted_200
Wiesz, chyba nie muszę dużo tu pisać, bo wystarczy: <3
OdpowiedzUsuńrzeczywiście, charaktery chłopaków są inne niż w reszcie opowiadań i to jest właśnie fajne. świetnie wykreowałaś każdą z tych osobowości, bez problemu mogę je sobie wyobrazić w danych sytuacjach i szczerzyć się do monitora ;D jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej, czy może jednak się dziewczyny wybaczą chłopakom i wszyscy zaczną od nowa, czy może też będą się z dnia na dzień coraz to bardziej nienawidzić ;D nie mogę się już doczekać następnego rozdziału. życzę weny twórczej i serdecznie pozdrawiam taką cudowną pisarkę ! ;*
OdpowiedzUsuńHahahhahahahaha sikam z tego rodzialu hahahahah geeeeeeeeeenialny jest! Nie moge sie doczekać następnego kurde,zajebiste opowiadanie wyczuwam :D Jestes zajebista!
OdpowiedzUsuńHhahahahahaahah, nie no to opowiadanie jest świetne ! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Kocham to! Wielka dawka pozytywnej energii!
OdpowiedzUsuńInformujesz o rozdziałach na twitterze? (:
Jakby co to proszę o informowanie:
@poisonedx
Kocham te opowiadanie. Jest takie inne od reszty. Czekam na next i mam jedna uwage moglabys nie pisac "szatyn""ciemny blondyn" o chlopkach z zespołu bo nie za bardzo umiem sie w tym połapać.
OdpowiedzUsuńraczej muszę tak pisać,żeby się nie powtarzało xd Ale mogę Ci wyjaśnić włosowe zagadki moich bohaterów: xddd
UsuńLouis: szatyn
Liam: ciemny blondyn
Niall: blondyn, farbowany
Zayn: zazwyczaj piszę mulat albo ciemnoskóry ale może zdarzyć się też ciemnowłosy
Harry: niby on jest brunetem ale ze względu na jego loki jest: lokers, pokręcony, lok itd.
Shalie: brunetka, ciemnowłosa
Margaret: jasnowłosa, miodowo-włosa
dodam to jeszcze na początku następnego rozdziału aby rozwiać wszelkie wątpliwości xdd Dzięki za kom :)
Podasz swojego twittera?
OdpowiedzUsuńSuper :D Szybko dodawaj następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA PAN HORAN MNIE ROZWALIŁ <3.
OdpowiedzUsuńMój komentarz jest bardzo, ale to bardzo oryginalny.
Nie wiem co napisać więc jeszcze raz napiszę:HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA <3
- Kasia <3
B0SH Horan dojebałeś :D HAHAHAH
OdpowiedzUsuń