poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 2


Początek- czyli ile dni zostało do śmierci


"Kiedy widzisz moją twarz
Mam nadzieję, że to Cię cholernie wkurza
Kiedy chodzisz moją drogą
Mam nadzieję, że to cię cholernie wkurza (...)"- 
The All- American Rejects- Gives you hell (I hope it gives you hell)-
Piosenka przewodnia 




     - (…) Zawsze odwalasz największe głupoty po alkoholu, jestem pewien, że to TY LOUIS!- wrzeszczał ciemnowłosy chłopak, w stronę nastolatka ubranego w bluzkę z paskami i granatowe spodnie. Natomiast owy właściciel imienia, stał, przyglądając się każdemu chłopcu po kolei, mrużąc przy tym oczy i wolno kręcąc głową.
     - Ja?! Nawet nie trzeba mówić Zayn, kto ostatnio wpadł na genialny pomysł, „wyprania” wszystkich naszych ubrań w KOMINKU! – Tęsknie spojrzał w niebo, przypominając sobie jego ulubioną bluzkę w marchewki, która niestety zginęła śmiercią tragiczną, płonąc z resztą ciuchów. Mulat nieco się zmieszał, ale chcąc odzyskać resztki godności podniósł wysoko głowę.
     - To było dawno i… nieprawda, poza tym sam uznałeś, że to dobry pomysł.- przypomniał, łapiąc za ramię stojącego obok ciemnego blondyna, w kraciastej koszuli, by choć trochę uspokoić swoje nerwy.  - Odkupujesz mi ten sprzęt, kapciu - dodał po chwili przerwy.
     - Przecież mówię, że to nie ja! To jedna z tych nowych sąsiadek!- usprawiedliwiał się oskarżony, tupiąc nogami jak czterolatek, ( którym w pewnym sensie był).
     - Ile takich osób już wymyśliłeś? Czekaj może jakaś koło Ciebie stoi?!  Może mam do niej pomachać?! – Chłopak w kraciastej koszuli był zmuszony trzymać ciemnowłosego, bo ten w każdej chwili mógł podejść do szatyna i po prostu go rozszarpać. Ale co mu się dziwić, sprzęt kosztował z jakieś 5000 tyś.$ I nie uśmiechało mu się wykładać na niego znowu kasę.
     - Wkurzyłeś nas!- Dołączył się jasnowłosy, z całym zaangażowaniem wymachując rękami. Widać było, że jest bardzo emocjonalną osobą.
     - Dobra, Niall to już wiemy, uspokój się.- Do akcji wkroczył, chłopak z lokami, przytrzymując ramiona blondyna.-Wiem też, że to z twojej karty poleci.- powiedział spokojnie, obserwując reakcje szatyna. – A i dziś śpimy oddzielnie - dodał po przerwie.
     - Co?! Ty tyranie, zapamiętam to sobie! Wiedz, że to ty pierwszy za mną zatęsknisz!- wykrzyczał Lou, robiąc się czerwony z gniewu.
     - Nawet nie wiesz w jak wielkim błędzie jesteś, zepsuta marchewko.- Posłał mu spojrzenie pełne rozczarowania, ciągnąc za sobą wierzgającego blondyna. Po chwili szatyn został sam na ulicy, skacząc w miejscu jak kangur.
  Dwie dziewczyny, zbudzone krzykami z zewnątrz, od dziesięciu minut stały przy oknie i obserwowały niezły teatrzyk sprzed domu nowych sąsiadów (rżąc przy tym jak agresywne małpy). Pewnie gdyby akcja działa się wcześniej,( czyli o jakiejś 11.00) to by nawet nie wiedziały o jej istnieniu, ale, że poczciwi mieszkańcy domu obok obudzili się ok. 14, to tym samym zapewnili im niezłą pobudkę. Shalie opierała brodę na parapecie, bo nogi odmówiły jej posłuszeństwa, gdy usłyszała drugą część kłótni. Natomiast jej przyjaciółka tak uporczywie szukała wsparcia w zasłonce, że ją zerwała.
     - Boże, byli tak zalani, że nawet nie pamiętają. Następnym razem zwinę im coś jeszcze z domu - wymyśliła Margaret, siadając na łóżku, co nie okazało się dobrym pomysłem, gdyż obudziła swojego pupila, który swoją miłość postanowił okazać sporą porcją psich buziaków.
     - Tak najlepiej coś cennego. Opchniemy to na Ebayu a zarobek wydamy w wesołym miasteczku.- Ciemnowłosa stanęła przed walizkami, postanawiając je wreszcie rozpakować. Otworzyła jedną i zaczęła przenosić, starannie poukładane ubrania do szafki, z której wcześniej, bez skrępowania zepchnęła wszystkie rzeczy. Margaret jęknęła i zaczęła je zbierać z podłogi, mrucząc coś o tym jak to teraz ciężko jest mieć przyjaciółkę i takie tam. Shalie posłała jej rozbawione spojrzenie i stwierdzając, że w tej pozycji ( na czworaka po podłodze) wygląda zupełnie jak jej pies. Miodowo- włosa już miała gryźć ją w łydkę, gdy w domu rozbrzmiał się jakiś radosny dźwięk.

     - Czy to dzwonek?

    - To pewnie familiada się zjechała po rzeczy. Pozbieraj to, bo pomyślą, że wczoraj urządziłyśmy sobie jakąś orgię i jeszcze nie będą chcieli wyjechać.- Jasnowłosa ogarnęła wzrokiem dom i stwierdziła, że jest względnie czysto. Po chwili, szybko zeszła na dół drewnianymi schodami. Szeroko otworzyła drzwi frontowe i zdziwiła się, gdy zamiast dwóch osób, była tam tylko jedna i w dodatku okazała się być chłopakiem.

Jednym z nowych sąsiadów.

  Z jej wykradzionych (a raczej podsłuchanych) danych wynikało, że to Louis, - pierwszy z chłopców, którego miała okazję wczoraj poznać. Szatyn zmierzył dziewczynę od góry do dołu, robiąc dziwną minę, gdy oglądał jej „seksowną” koszulę w banany.
     - Słucham?- Próbowała, zrobić obojętną minę, bo tak naprawdę nie wiedziała czy teraz lepiej się bać, czy znowu śmiać.
     - To ty! Pamiętam Cię! Byłaś u nas w domu, ty wariatko rozwaliłaś nam sprzęt! Bądź przeklęta, przez Ciebie muszę spać sam!- Słowa wylewały się z ust chłopaka jak z procy. Zdziwiona miodowo-włosa, zupełnie nieprzygotowana, na to, że on zbierze się na jej odwiedziny, postanowiła  grać na zwłokę.
     - Tak, wzruszyła mnie twoja opowieść. Coś jeszcze?- Zadowolona ze swojego zimnego tonu, zaśmiała się złowieszczo w środku swojej głowy. Chłopak wybałuszył oczy i zaczął się zastanawiać, czy dobrze zapamiętał wczorajszą postać. Łatwo było go zbić z tropu, gdyż miał duże problemy z pamięcią.
Jego skleroza najbardziej szkodziła jego kolegom, kiedy wysyłali go po coś do sklepu a on wracał z czymś zupełnie innym. Z odsieczą przyszła mu kartka i długopis, na których zapisywał wszystkie produkty do kupienia. (Jednak zdecydowanie wolał mieć przy sobie któregoś z przystojnych kumpli, którzy tak dużych problemów z pamięcią nie mieli).
     - Nie udawaj, oboje wiemy jak było.- Wypiął dumnie pierś.- Nie mów, że nie.- Dodał na pozór pewny siebie.
     - Było miło, ale sobie poszedłeś.- Maggi zaczęła zamykać, mu przed nosem drzwi, lecz chłopak przytrzymał je ręką.
     - Wiedz, że i tak wszystko im powiem - zagroził, patrząc sąsiadce prosto w oczy, ta natomiast, zaśmiała się krótko i dźwięcznie, aby uświadomić mu jak ma dosyć jego towarzystwa.
    - Teraz mam zacząć, krzyczeć ze strachu?- spytała wskazując na siebie i pochylając się nieznacznie do przodu. Na myśl jej przyszło, że dziwniejszą od niego osobą, którą zna mogła być tylko Nicki. Z dziewczyną tą miała okazję chodzić do podstawówki. Nie byłoby nic w niej dziwacznego gdyby nie fakt, że cały czas piła mleko...nosem.
     - No ja myślę, bananowa matko Isabello - prychnął Lou, jeszcze raz spoglądając na cudowne odzienie dziewczyny i poprawiając w tym czasie swoją fryzurę.
     - Wolę mieć banany na koszuli nocnej, niż w głowie – podsumowała sarkastycznie nastolatka, nie zwracając większej uwagi na swoje zachowanie. Od zawsze wyznawała zasadę „Mówię, co myślę, robię, co uważam”, więc rzadko zastanawiała się nad względami grzeczności. Szatyn, podniósł do góry lewą brew i tak patrzył na jasnowłosą przez jakiś czas. Dawno nikt go nie obraził, raczej tylko na niego rzucał i zabijał pocałunkami, ale to inna historia.
     - Dostałeś jakiegoś skurczu? – zastanawiała się głośno dziewczyna, w zadumie, stukając palcami po ustach.
     - Ej, gdzie mam wpakować te twoje staniki?! – Do dwójki dobiegł głos Shalie, która zapewne myślała, że na dole są tylko rodzice Mag, którzy byli przyzwyczajeni do tego typu rozmów. Miodowo-włosą przebiegł po kręgosłupie mały dreszcz wstydu i poprosiła Boga w myślach, aby przyjaciółka sama domyśliła się, gdzie położyć bieliznę. Chłopak cicho parsknął śmiechem.
  Na domiar złego, pod dom wjechał srebrny samochód jej rodzicieli, którzy w szybkim tempie wysiedli z niego, zapewnie śpiesząc się na samolot. Wspaniałomyślna ciemnowłosa podeszła pod drzwi, z przewieszonymi przez ramię biustonoszami. Dziwna sytuacja, co? Jasnowłosa zrezygnowana wsadziła głowę w dłonie, Shalie zamarła widząc chłopaka, a ten patrzył, co chwile na staniki i na rodziców Maggi, którzy stanęli przed wejściem, patrząc na całe zdarzenie.
     - Może ktoś mi wytłumaczy, co tu się dzieje?- zapytał ojciec jasnowłosej, ustając za swoją żoną.
     - No, bo…to taka głupia…to wszystko….- Zaczęli wszyscy jednocześnie, lecz w końcu głos zabrała miodowo-włosa.
     - Po prostu, to taka gra. Ja przegrałam i teraz on może wziąć ode mnie jakąś część garderoby – wymyśliła, patrząc na reakcję rodziców. Pomyślała, że ostatni raz była w takiej głupiej sytuacji, gdy sama oblała się sokiem pomarańczowym na środku szkoły.

Nawet nauczyciele się śmiali.

     - Widzę, że po naszym powrocie będzie trzeba już przeprowadzić z Tobą TĄ pogadankę - zakomunikowała mama promiennie, uśmiechając się do chłopaka. Margaret uznała, że lepiej od razu władować jej kulę w czoło i popchnąć w kierunku jej mogiły. Wlepiła głowę w swoje bose stopy i wmawiała sobie, że stłumiony kaszlem, śmiech szatyna był spowodowany jakimś innym zdarzeniem.
     - Wrócimy do tego, teraz musimy się szykować - uznał pan Colen, wchodząc do wnętrza domu.
     - Nie zaprosisz chłopca do środka?- spytała mama, kładąc rękę na ramieniu córki i nasuwając na twarz uśmiech nr 42.
W głowie Margaret pojawił się szaleńczy pomysł, jak to wkłada pod nogi rodziców bombę atomową. Zaczęła sama sobie wmawiać, że wcale nie chce tego robić, lecz wcale nie była taka pewna.
     - Muszę, już iść proszę Pani, ale wpadnę, kiedy indziej.- Podlizał się szatyn, po czym delikatnie skinął głową i uroczyście udał się w stronę furtki. Dziewczyny stwierdziły w myślach, że taki kretyn zdarza się raz na milion.
Pani Colen jęknęła przeciągle.
     - Jacy Ci chłopcy teraz przystojni, normalnie tylko stać i podziwiać - wyznała rozmarzona.
     - Mamo, pamiętasz jeszcze, że masz męża?- spytała retorycznie miodowo-włosa, patrząc na rodzicielkę jak na rodzynki, które przyleciały prosto z kosmosu. Kobieta zmierzyła dziewczynę wzrokiem, prychnęła a następnie również udała się do środka, zasypując Shalie masą pytań.

         Następna godzina wyglądała jak jedna wielka wojna w jungli. Pani Colen biegała po schodach na górę i w dół w poszukiwaniu czegoś, czego nie mogła znaleźć. Natomiast pan Colen, pakował wszystkie dokumenty i pośpieszał żonę. Cały czas było słychać pytania: „Gdzie moja suszarka? Ktoś widział moje rajstopy? No gdzie są te kluczyki?” Dwie młode dziewczyny natomiast urządziły sobie w korytarzu wojnę na papierowe kulki, czego wprost nie mogli znieść pozostali domownicy, bo wszędzie latały ich naboje, co i nie raz trafiając któregoś z nich.
  Około godziny 16.00 dorośli spakowani, wreszcie postanowili się zbierać.
     - Macie być grzeczne, nie spalcie, nie zniszczcie i nie sprzedajcie domu - zaczął mężczyzna, mierząc dwie damy przenikliwym wzrokiem.
     - Spoko, tylko się nie zdziwcie jak będziecie mieli jakieś plamy na ścianach - uprzedziła Maggi, pukając łokciem swoją przyjaciółkę.
Pan Colen puścił to mimo uszu i dalej zaczął pouczać je jak mają się zachowywać, pytać czy wiedzą, co zrobić, gdy będzie burza, dawać córce kasę (co zdecydowanie było najlepszą częścią pogawędki).
Gdy wychodzili matka Mag patrzyła na dziewczynki, jakby żegnała się z nimi na zawsze. Po ataku buziaków, przemówiła.
     - W razie, czego, pamiętaj musisz się zabezpieczać…
     - Mamo, ja jestem na to za młoda! Nie jestem nawet pewna, czy dokładnie wiem, o co Ci chodzi!- oburzyła się jasnowłosa, udając obrażoną.
     - Ja po prostu nie chcę, żebyś czegoś żałowała.- Kobieta ponownie zaatakowała, dziewczynę swoimi morderczymi uściskami i pocałunkami. 
Przed śmiercią uchronił córkę, jej ojciec, który oderwał swoją żonę od niej. Mag obiecała sobie, że będzie mu za to dozgonnie wdzięczna. Kiedy wszystkie bagaże zostały, przeniesione do samochodu i Pani Colen była zapięta pasami, wszedł jeszcze na chwilę do domu i sprawdził czy wszystkie zabezpieczenia działają.
     - Dobrej zabawy dziewczyny - powiedział i skierował się w stronę samochodu.
Przyjaciółki wyszły na taras i patrzyły na odjeżdżający samochód. Po skończonej serii machania i wysyłania powietrznych całusów, popatrzyły się na siebie, a zalążki uśmiechu już wstępowały na ich usta.
     - Czekaj, nie wchodź, szczęście pierwsze.- Pouczyła brunetka, zatrzymując przed wejściem współlokatorkę. Gdy już wszyscy weszli, nastolatki odtańczyły swój taniec radości na parapecie, zaczynając swój pierwszy dzień totalnie bez opieki.
Roxi przyszedł do kuchni w poszukiwaniu jedzenia i nawet on zrobił dziwną minę, gdy zobaczył te dwie istoty.
     - Ja nadal nie wierzę, nawet nie wiem, co będziemy robić - wykrzyknęła jasnowłosa z jakimś dziwnym, szaleńczym ognikiem w oczach.
     - A ja wiem.- Shalie zamachała dziewczynie przed nosem, pudełkiem murzynka w proszku.
To raczej dobry pomysł nie był, każda z nich wiedziała, że ich urzędowanie w kuchni kończy się spaleniem, zalaniem, wybuchem lub zniszczeniem wszystkiego, czego dotykają.
Ostatnim razem ucierpiał Bogu ducha winny toster, z którego dziewczyny postanowiły wydobyć drugie „ja” i sprawdzić go w roli gofrownicy. W kuchni był chyba większy bałagan niż w ruinach po tornadzie.
Nie wspominając już o zastosowaniu mikrofalówki w celu roztopienia lakieru do paznokci.  Wtedy nawet strażacy stwierdzili, że poziom głupoty dziewczyn wykracza zaskakująco dużo ponad normę.
     - No dobra, ale tym razem czytamy instrukcję.- Mag, zeskakując z parapetu porwała w objęcia pudełko i zaczęła na głos czytać składniki, by ciemnowłosa mogła je wyjąć z lodówki bądź szafek. Po dokładnym umyciu rąk rozpoczęły swoją pracę, oczywiście nie zapominając o włączeniu radia. Kołysząc biodrami w rytm muzyki, zaczęły wbijać jajka do miski.
     - Może, to głupie, ale zawsze chciałam mieć własną kurę, nazwałabym ją Madonna i byłabym pierwszą osobą na ziemi, która nauczyłaby aportować kurczaka  – wyznała Shalie, z uwielbieniem spoglądając na żółtka.
     - Nie wiem jeszcze dlaczego, ale czasami mnie przerażasz - stwierdziła miodowo-włosa, uważnie przyglądając się dziewczynie.
     - Mnie przeraża to, co się stało, gdy przyszedł tu ten cały chłopak. Nie ma, co zrobiłam pierwsze wrażenie.- Ciemnowłosa parsknęła śmiechem, przypominając sobie tą dziwną sytuację. Mogłaby w sumie zacząć się wstydzić, ale jakoś zawsze bardziej jej było do śmiechu. Rzadko brała życie na poważnie.
     - Ten koleś działa mi na nerwy. Wiesz, że, wczoraj porównał mnie do liliputa? – Na samo wspomnienie tej strasznej zniewagi, Mag zakręciło się w głowie. Nigdy, ale to przenigdy nie można było obrażać jasnowłosej pod względem wzrostu. Wielu próbowało, a potem dziwnym trafem stawały im się dziwne rzeczy. ( Np. ich nagie zdjęcia z czasów młodości, w cudowny sposób wisiały na korytarzach całej szkoły).
     - Oj przestań, już tak bardzo się nie pomylił - bąknęła rozbawiona ciemnowłosa mierząc 158 –mio centymetrowe ciało przyjaciółki, na co ta oczywiście zareagowała natychmiastowo, rzucając się na dziewczynę.
Można by napisać książkę ich autorstwa pod tytułem, „Co się stało w naszej kuchni? ”. Teraz, kiedy przyjaciółki bez ograniczeń uprawiały zapasy na środku pomieszczenia, dziwnym trafem większa część mąki z torby postanowiła, zacząć lewitować w powietrzu. (Oczywiście, Shalie użyła jej, jako broni, zapominając, że jest otworzona) Tak o to cały stół, cały blat i cała podłoga były pokryte idealną warstwą białego proszku.
     - Nawet nie zaczęłyśmy nic robić - jęknęła jedna z nich, otrzepując poszkodowanego psa.
Już bez kłótni, ale za to z masą dobrej zabawy, postanowiły wziąć się do roboty.    Sprzątaniem zajęła się jasnowłosa, która uznała, że może miotłą nic nie popsuje (nadzieja matką głupich). Druga nastolatka postanowiła dokończyć robienie czarnej słodkiej masy. I tak oto po godzinie ciasto zostało włożone do piekarnika, a z kuchni znikł wszelki brud.
Dziewczyny, jako, że ich ubrania i włosy trochę ucierpiały postanowiły się odświeżyć a potem gdzieś wybrać. 
Po relaksacyjnych prysznicach i doborze ciuchów dwie istoty zbierały się do wyjścia. Shalie przeglądając się w lustrze stwierdziła, że nie wygląda źle w kremowej bluzce z czarnym sercem i jeansowych krótkich spodenkach. Należała ona do osób średniego wzrostu (163cm), była raczej drobnej budowy, ale jej zdecydowanymi zaletami były piękne, duże szare oczy oraz długie ciemnobrązowe włosy. Maggi postanowiła uwodzić wszystkich napotkanych chłopaków jasno granatowymi szortami i czarną bluzką z błyszczącym napisem „Do you wanna go to the party with me?”. Swoje długie, ciemno miodowe włosy rozpuściła, aby pokazać ich unikatowość ( od góry były proste, a na dole lekko się kręcone). Obie w okularach przeciwsłonecznych na nosach i conversach na stopach, otworzyły drzwi.

Jak wiele może stać się jednego dnia?

Centralnie w wejściu stało dwóch chłopaków. Jeden zamarł z dłonią naszykowaną do pukania a drugi chyba przeżywał jakiś zawał z przerażenia.
Margaret od razu skojarzyła ich z wczorajszego dnia. Ciemny blondyn, jako drugi otwierał jej drzwi, a jasny blondyn koło niego płakał po wydarzeniu z odtwarzaczem. Obaj byli ubrani w luźne T-shirty i spodnie kończące się przed kolanem.
     - Cześć jestem Liam a to jest Niall.- zaczął wyższy, wskazując na siebie a potem na swojego towarzysza.- Jesteśmy z domu obok i mamy pytanie.- Serce jasnowłosej wywinęło koziołka. To chyba niemożliwe, żeby uwierzyli tamtemu głupkowi, przecież rano sama słyszała…. - Czy chciałyście by może iść z nami pograć w kosza? Brakuje nam akurat dwóch zawodniczek.- Chłopak uśmiechał się do nich promiennie.
Jeszcze chyba tylko brakowało żeby zginęły na boisku, stratowanie przez zapaleńców koszykarskich. Dziewczyny zgodnie wybuchły śmiechem.





I jest kolejny heh xd Mam nadzieję, że się spodobał, myślę, ze nie ma dużo błędów jeśli chodzi o ortografię bo poprawiałam go chyba z 7 razy. Jeśli chodzi o stylistykę i budowanie zdań to starłam się pisać je jak najprzejrzyściej, ale nie zawsze dawałam radę xd 
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE WEJŚCIA I KOMENTARZE!
Jestem naprawdę szczęśliwa, że ktoś czyta moje wypociny.
I nawet nie wiecie jak mi się mordka cieszy jak widzę nowy komentarz!:D
Mam nadzieję, że nie wywalą me z TT za mój ciągły spam opem xd hehe serio chyba napisałam z 50 wiadomości o nim, ale widziałam też ludzi- czytelników , którzy go reklamowali i Z CAŁEGO SERCA IM DZIĘKUJĘ!
ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ WSZYSTKIM CZYTAJĄCYM I KOMENTUJĄCYM!
Serio chyba was kocham xd
Jeśli chcecie być informowani, dołączajcie do obserwatorów lub piszcie swoje nicki na TT, powiadomię na pewno! :)
Jeszcze raz nakłaniam do obejrzenia zapowiedzi filmowej
Czekam teraz na komentarze :D Piszcie gdy coś wam się nie podoba, przeszkadza lub macie pytania :D


21 komentarzy:

  1. świetneee? :D
    kiedy nn ? :) x

    OdpowiedzUsuń
  2. FUCK FUCK FUCK!
    Napisałam przed chwilą komentarz, ale poprzez moją jakże cudowną inteligencję - skasowałam go, zanim opublikowałam! ;(( Cóż, zacznę od początku.
    Jedyne, co mi się tutaj nie podoba to to, iż nazywasz swoje pisanie "wypocinami". Nonsens. To nie prawda. Bleee! Każdy, kto czyta twojego bloga wie (poprzez pisanie) ile wkładasz w niego serca i jak ci na nim zależy.
    Miałam to napisać pod poprzednim rozdziałem, ale dzięki mojej sklerozie - no - z pewnością nie wiele lepszej od Louisa w twoim opo : ZAPOWIEDŹ FILMOWA REWELACYJNA!
    I czytając jeden wątek w tym rozdziale (o posiadaniu kury) jakimś cudem te dwie bohaterki stały się dla mnie troszeczkę podobne do mnie i mojej przyjaciółki, która także chce posiadać owego ptaka w domu. Dziwne, nie?
    Jestem mega ciekawa, czy w przyszłości (nowszych rozdziałach) zeswatasz Mag i Shalie z którymś z 1D. Hmm?
    No i oczywiście życzę ci weny i szybkiego, ale to bardzo szybkiego opublikowania nowego rozdziału.
    KOCHAM TEGO BLOOOOOGA! Twoja największa fanka, xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boże dziękuję! :) Nigdy nawet nie marzyłam, że będę miała fankę tego opa xd Cieszę się, że zapowiedź Ci się podoba. haha Aż nie wierzę, że jest ktoś podobny do Shalie, ta twoja przyjaciółka musi być super ( i ty oczywiście też xd)To opo jest również wzorowane na mnie i mojej przyjaciółce xd
      Też Mam nadzieję, ze Mag i Shalie zauważą w chłopkach coś ponad ich głupotę xd
      Z rozdziałami jest tak,że mam napisanych już 9 i czekam tylko na więcej komentarzy xd
      Dzięki za KOM BARDZO BARDZO BARDZO !
      Normalnie Cię uwielbiam xd

      Usuń
  3. podoba mi się, przeczytałam dzisiaj od początku i wcale nie żałuję.
    Czekam na następny.
    Dodaje się do obserwatorów.
    Zapraszam do mnie : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahahahaahah! Genialne! Masz talent do tego typu blogów! :D Na maxa nieprzewidywalne, szalone nastolatki i ich jeszcze bardziej zakręceni sąsiedzi :D Dziękuję Ci za dzienną dawkę dobrego humoru!
    Czekam na następny!
    @Ola143Cody

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję mooocno za komentarz, cieszę się, ze Ci się podoba :)

      Usuń
  5. Za bardzo się chyba przejmujesz się tymi błędami mi się świetnie czyta i to jest fajne a dodatkowo dodajesz w to tyle humoru że co chwilę wybucham głośnym śmiechem :P
    Naprawdę nie mogę się doczekać kolejnego i jeśli to nie problem możesz mnie informować na tt @katy2277 z góry dzięki xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahaha xd Możliwe Dziękuuję BAARDZO za kom :) Oczywiście, że będę informować :)

      Usuń
  6. świetne ... dawaj dawaj dawaj !! ja chce juz 3 .

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś genialna! Uwielbiam to opowiadanie. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
    Jak możesz to powiadamiaj mnie o kolejnych na twitterze. Będę wdzięczna;D @Enchanted_200 ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKUJĘ! Postaram się dodać jak najszybciej! :D Dzięki za kom :*** Oczywiście powiadomię :)

      Usuń
    2. Nie ma za co ;* Czekam xx

      Usuń
  8. hej ;) będziesz mnie powiadamiać? @xMissxxNothingx

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to opowiadanie ! Nie jest takie jak wszystkie inne i to w nim lubię i chyba bardziej przez to, że często uśmiecham się przez nie do monitora :D Naprawde świetnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebiście piszesz! <3 Kocham to opowiadanie! <3
    Będziesz mnie informować o nowych na DM na tt? @Pani_Horan
    Z góry dzięki :D

    OdpowiedzUsuń